Czy można być na drugim miejscu i jednocześnie zaliczyć naprawdę słaby wynik? Można. Microsoft Edge, który miał być "złotym dzieckiem" w portfolio giganta, właśnie wskoczył na drugie miejsce w rankingu przeglądarek jak chodzi o częstotliwość ich użycia. Redmond pogoniło na trzecie miejsce Safari, ale i ten sukces jest leciutko mdły: przeglądarka Apple jest obecna tylko na komputerach z macOS, więc ten gracz ma odrobinę trudniej.
Microsoft miał nadzieję, że dzięki odmienionemu designowi oraz nowej nazwie, nowa przeglądarka będzie w stanie realnie konkurować z Chrome'em. Okazało się być inaczej: głównie przez sam Microsoft, który debiut Edge'a popsuł koncertowo. To w ogóle ciekawa sytuacja: Project Spartan, czyli pierwsze wcielenie Edge'a jeszcze na testowych odsłonach Windows 10 był całkiem rozsądnym kawałkiem oprogramowania. Jednak po premierze okazało się, że produkt działa ociężale, potrafi się zawiesić, a i z obiecanych rozszerzeń nie wyszło zbyt wiele i na te poczekaliśmy jeszcze bardzo, bardzo długo. Pierwsze wrażenie ma to do siebie, że można je zrobić tylko raz. I jeżeli uda Ci się wtedy skopać sprawę, drugiej szansy nie będzie.
Microsoft zbliżył się obecnie do granicy 10% udziałów w rynku przeglądarek i wyprzedził minimalnie Safari. Drugie miejsce jest okej, ale trzeba pamiętać o tym, że Chrome dzierży prawie 70% tortu spośród wszystkich obecnych na rynku produktów. Przewaga Google jest więc gigantyczna - nie bez powodu. Przez lata - choć nie bez problemów - udało się ze strony Mountain View wytworzyć zaangażowaną społeczność wokół Chrome (tworzącą dla przeglądarki nowe wtyczki), a także dostarczyć mnóstwo ważnych narzędzi programistycznych dla twórców stron. Dzisiaj każdy tworzy witryny tak, żeby były zgodne przede wszystkim z Chrome, bo to najpopularniejsze rozwiązanie.
W zestawieniu znalazł się także Firefox, który absolutnie nie ma ostatnio dobrej passy. 7,57% to dramatyczny wynik: kiedyś Firefox był niezwykle lubiany oraz szeroko wykorzystywany wśród osób uwielbiających alternatywne przeglądarki internetowe. Obecnie, "lisek" jest cieniem samego siebie i cały czas obserwuje się powolny odpływ użytkowników - głównie do Edge'a oraz Chrome'a. Na piątym miejscu znalazła się natomiast Opera, która może pochwalić się udziałem w rynku na poziomie 2,81%. To naprawdę niewiele, ale i Opera nieszczególnie się bije obecnie o kogokolwiek. StatCounter - dostawca tych statystyk podaje przy okazji, że z niewymienionych w tabelce produktów korzysta 3,12% użytkowników.
Microsoft Edge to kwintesencja utraconej szansy
Jak położyć nowy, innowacyjny produkt? Uczynić go zepsutym na starcie i jednocześnie - nie spełnić oczekiwań użytkowników. Microsoft Edge to projekt, który obiecywał dużo i nawet miał całkiem spory potencjał. Jednak Microsoft, za pomocą tragicznej w wykonaniu Edge premiery, szybko zniechęcił do siebie nawet osoby, które zarzekały się że będą korzystać z tej przeglądarki do końca świata i jeden dzień dłużej. Nawet ja nie wytrzymałem z Edge i postanowiłem, że wyślę go w diabły. Tak mi krwi napsuł po kilku tygodniach.
Ale... teraz korzystam właśnie z Edge'a. Po latach postanowiłem sprawdzić, czy się poprawił i cóż... poprawił się bardzo mocno. Jednak to nie wystarczy, aby szybko zgarnąć dla siebie większość rynku przeglądarek. Dopóki Google kręci tworzenie Chrome'a, tak długo Edge będzie zawsze "tym drugim". Na więcej już nie ma szans.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu