Felietony

Miastom cyfrowych nomadów potrzeba więcej schowków

Grzegorz Marczak
Miastom cyfrowych nomadów potrzeba więcej schowków
16

Jest to tekst Jacka Artymiaka, który tworzy serwis texy.co Kiedy pierwszy raz zdołałem odczytać pocztę elektroniczną na stancji a potem na komputerach na uczelni w roku 1992 zrozumiałem, że do szczęścia potrzebne mi będą w życiu tylko dwa gniazdka: z prądem i "z internetem". Stopniowo pozbywałem...

Jest to tekst Jacka Artymiaka, który tworzy serwis texy.co

Kiedy pierwszy raz zdołałem odczytać pocztę elektroniczną na stancji a potem na komputerach na uczelni w roku 1992 zrozumiałem, że do szczęścia potrzebne mi będą w życiu tylko dwa gniazdka: z prądem i "z internetem". Stopniowo pozbywałem się "starych" artefaktów życia codziennego, prasy, książek, radia i telewizji by zastąpić je tym co dawał mi internet.

I jestem w zasadzie szczęśliwy, poza chwilami, kiedy okazuje się, że żyję w świecie mało przygotowanym na to, że nosimy ze sobą sporo elektroniki, której nie ma gdzie przechować kiedy musimy się bez niej chwilowo obyć.

Zderzyłem się z tym problemem przy okazji odwiedzin w ambasadzie USA w celu odbycia rozmowy z konsulem. Mój pobyt na terenie ambasady trwał co prawda tylko godzinę, ale podróż do Warszawy i z powrotem zajęła mi ponad 12 godzin (czas od opuszczenia mieszkania do wejścia tam z powrotem), w czasie których mogłem korzystać tylko z telefonu i poczty elektronicznej.

Mogłem co prawda zabrać w drogę książkę albo gazetę, ale jako "cyfrowy włóczęga" z zasady odmawiam finansowania wydawców prasy drukowanej ponieważ dziennikarze, którzy tam pracują piszą o moim ulubionym internecie albo źle albo bez sensu. No a książki? Kupuję je w większości na Kindle, więc po prostu nie mam już prawie żadnej drukowanej książki na półce poza kilkunastoma grubymi tomami nt. zarządzania sieciami TCP/IP. Są mało poręczne i raczej nudne.

Dlaczego więc nie zabrałem ze sobą Kindle i mojego ulubionego netbooka? Przecież podróżowałem autobusem wyposażonym w Wi-Fi? Bo na teren takich instytucji jak ambasada, ale też wielu urzędów i biur, nie można wnosić sprzętu elektronicznego a telefony zdaje się przy wejściu. Ponieważ ambasada nie ma możliwości przechowania niczego poza telefonem, nie miałem wyboru. Zastanawiałem się czy nie przejechać się na Dworzec Centralny i nie zostawić plecaka ze sprzętem tam, ale moi znajomi nie potrafili potwierdzić jednoznacznie czy po remoncie można korzystać z dworcowych schowków. Plecak został w domu.

Czekając na mój autobus pomyślałem sobie, że przechowalnie sprzętu elektronicznego to chyba biznes przyszłości, bo coraz więcej biur i instytucji w ramach walki z terroryzmem ma ochotę rozbierać nas do naga a jakoś trzeba zagospodarować przestrzeń po zanikających księgarniach.

Jacek Artymiak tworzy serwis texy.co

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

Kindle