Felietony

Pamiętacie jeszcze Meizu? Miał być boom, a wyszedł kapiszon

Albert Lewandowski
Pamiętacie jeszcze Meizu? Miał być boom, a wyszedł kapiszon
Reklama

W swoim czasie Meizu było jednym z najdynamiczniej rozwijających się producentów z Państwa Środka, notującym rewelacyjne wzrosty sprzedaży rok do roku. Ostatnio jednak znacznie mniej słyszeliśmy o tej ambitnej firmie. Rywal Xiaomi, Oppo czy ZTE nieco zwolnił i nie uczestniczy w wyścigu o klienta na pełnych obrotach. Co się dzieje u Meizu?

Patentowy spór

Mimo że firma przestała notować ciągłe wzrosty sprzedaży, wciąż pochwalić się dobrymi wynikami. Przez cały 2016 roku sprzedała łącznie 22 miliony urządzeń. Nie sposób jednak nie zauważyć, że postanowiła ciąć koszty w różnych aspektach – do minimum została zredukowana np. liczba konferencji. Nowe modele mają być pokazywane szerszej publiczności za pośrednictwem sieci. Warto w tym miejscu wspomnieć, że jednym z udziałowców stał się Alibaba, właściciel m.in. AliExpress, który zapewnia wsparcie finansowe.

Reklama

Winowajcą zastoju w ubiegłym roku był spór między Meizu, a Qualcommem, który oskarżył producenta o bezprawne wykorzystywanie jego patentów dotyczących łączności 3G/4G. Wskutek tego producent musiał powstrzymać się z pełną ekspansją na rynki poza Chinami. Finalnie jednak udało osiągnąć się im porozumienie i według licznych plotek możemy spodziewać się debiutu ich nowego telefonu z wysokiej półki ze Snapdragonem na pokładzie pod koniec tego roku.

Powtarzalność do bólu

Osobiście lubię Meizu. Sam miałem do czynienia i używałem na co dzień kilku ich modeli, jak MX5, M3 Note czy 6 Pro, które pozostawiły po sobie miłe wspomnienia. O ile o flagowych propozycjach nie można powiedzieć nic złego, o tyle w przypadku tańszych telefonów od razu dostrzeżemy ich powtarzalność. Rozumiem, że trudno, aby model nowszy o rok oferował znacznie lepsze parametry. Jednak w sytuacji, w której producent oferuje znowu to samo, trudno ocenić to jako rozsądne działanie.

Przykładem może być seria M. Najnowsze jej wcielenie, M6, wciąż ekran HD, ośmiordzeniowego Mediatek MT6750 i 2/3GB RAM, modernizacjom poddano jedynie przednią kamerkę oraz obudowę. Ta z kolei jest plastikowa, ale ma wyglądać jak metalowa. Rozumiem, że firma chciała stworzyć możliwie jak najtańszy smartfon i doceniam tworzywo sztuczne jako materiał do urządzenia mobilnego. Nie jestem jedynie w stanie pojąć, dlaczego producent nie mógł tu postawić na zwykłe aluminium. Podobnie wycenione Xiaomi Redmi 4X jakoś taką ma.

Na szczęście linia M Note doczekała się już ciekawszych przedstawicieli. M6 Note został wyposażony w procesor Snapdragon 625 zamiast Mediateka Helio Pxx, który ma spore grono przeciwników. W dodatku "średniak" oferuje podwójny aparat. Moim zdaniem dzięki takim produktom Meizu ma szansę powrócić na ścieżkę potężnych wzrostów, choć tu też wiele zależy od samego producenta.

Reklama

Wielka niewiadoma

W ubiegłym roku Xiaomi szturmem wkroczyło do Europy. Nasz kraj był pierwszym nas Starym Kontynencie, na którym pojawiły się Redmi czy Mi, i jak na razie można nazwać ten debiut sporym sukcesem. Zastanawiam się, kiedy Meizu zdecyduje się na globalną ekspansję. Pierwszą sprawę związaną bezpośrednio z patentami ma już załatwioną, jednak większy problem dotyczy samego sfinansowania budowy odpowiedniej sieci sprzedaży oraz zainwestowania w marketing. Moim zdaniem w ostatnim czasie Chińczykom po prostu on nie wychodzi. Na pewno za sukces należy uznać, że firma zdobyła ponad 10% na ukraińskim rynku telefonów.

Reklama

Obecnie największa sztuka polega na tym, aby wyróżnić się z tłumu podobnych do siebie smartfonów. Różnice między produktami różnych marek często są nieznaczne. W takich przypadkach decydują dwa czynniki: renoma oraz cena – ta ostatnia w przypadku Meizu prezentuje się bardzo dobrze. Tutaj przechodzimy również do samych flagowców.

Słodko-kwaśny high-end

Topowy produkt ma stanowić pokaz możliwości producenta. To właśnie w nim możemy zetknąć się z najlepszymi rozwiązaniami oraz nowinkami, które dopiero później trafią do tańszych urządzeń. Wiele firm decyduje się również w konkretny sposób je wyróżnić. Huawei postawił na podwójne aparaty z drugim sensorem monochromatycznym, Samsung na rysiki w serii Note, a HTC interaktywnymi ramkami ekranu. W przypadku Meizu Pro i Pro 7 Plus ich elementami charakterystycznymi stały się dodatkowe wyświetlacze z tyłu obudowy.

LG eksperymentowało w dwóch pierwszych generacjach V z dodatkowym ekranem, ale z przodu. To co zrobiło Meizu jest jednak mniej oczywiste – dodatkowy panel na pleckach telefonu nie wydaje się być praktyczny. Ot, taka ciekawostka. Wątpię, aby kogokolwiek ten bajer zachęcił do wyboru właśnie Pro 7 czy Pro 7 Plus, ponieważ nie wnosi za wiele do korzystania z telefonu.

Reklama

Kolejna sprawa dotyczy zastosowanych procesorów. W niższym wariancie flagowego modelu postawiono na średniopółkowego Mediateka Helio P25, podczas gdy w wyższym na Helio X30 i jest to jedyny bardziej znany model przez niego napędzany. Zważywszy, że w przeszłości firma korzystała z Exynosów do droższych wersji, jest to dziwne posunięcie. Jednak jeżeli nie wiadomo, o co chodzi, problemem zapewne była zbyt wysoka była cena SoC od Samsunga. Poza tym nowe Meizu z wyższej półki to propozycje o świetnym stosunku ceny do możliwości. Jedynie brakuje w nich efektu wow.

Brutalny rynek

Segment smartfonów jest jednym z najbardziej wymagających. Mimo że firmy sprzedają na nich ogromne liczby telefonów, to i tak jedynie dwie spośród nich rzeczywiście na tym zarabiają: Apple i Samsung. Z tego względu trudno się dziwić, że reszta producentów stara się jak najbardziej zoptymalizować wydatki i tworzyć rentowne dla siebie modele. Szczególnie rywalizacja wśród młodych wilków z Państwa Środka na rynkach azjatyckich jest niezwykle zażarta. Wystarczy spojrzeć na LeEco, zmagające się obecnie z poważnymi problemami finansowymi. Mam nadzieję, że Meizu uda się pójść śladem Xiaomi i ich produkty będą stawały się coraz lepsze, a przy tym dostępne globalnie, również w Polsce. Im więcej atrakcyjnych cenowo, porządnych modeli, tym lepiej dla nas, konsumentów.

źródło: Gizmochina; Forbes; South China Morning Post; Meizu

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama