Aplikacje webowe

Mediafire chce być jak Dropbox i wypuszcza aplikacje na desktopy

Tomasz Popielarczyk
Mediafire chce być jak Dropbox i wypuszcza aplikacje na desktopy
12

Usług przechowywania plików w chmurze ci u nas dostatek, chciałoby się zakrzyknąć. Okazuje się, że wcale nie jest ich tak dużo, by nie mogło być więcej. Mediafire nie jest debiutantem, jeśli chodzi o ten segment, ale dopiero od niedawna zmienia swój model funkcjonowania. Co zaskakuje najbardziej - r...

Usług przechowywania plików w chmurze ci u nas dostatek, chciałoby się zakrzyknąć. Okazuje się, że wcale nie jest ich tak dużo, by nie mogło być więcej. Mediafire nie jest debiutantem, jeśli chodzi o ten segment, ale dopiero od niedawna zmienia swój model funkcjonowania. Co zaskakuje najbardziej - rezultatem tego są aplikacje, które pod pewnymi względami biją przytaczanego Dropboksa na głowę.

Aplikacje dla Windows i OS X od Mediafire znajdują się póki co w fazie beta, a mimo to już teraz imponują liczbą funkcji oraz przemyślanymi rozwiązaniami, co pozwala mi sądzić, że tkwi w tym wszystkim niemały potencjał. W końcu któż z nas nie zna Mediafire? Każdy przynajmniej raz miał tutaj okazję pobrać jakieś pliki. Niegdyś miejsce to było jaskinią piractwa, ale pod tym względem akurat chyba nie zmieniło się tutaj wiele. Zmienia się natomiast model funkcjonowania Mediafire, bo twórcy chcą stać się dla użytkowników tym, czym aktualnie jest Dropbox, oferując tym samym przestrzeń na ich pliki wspartą funkcjami synchronizacji.

Mediafire ma kilka atutów, których próżno szukać u Dropboksa. Twórcy dla użytkowników, którzy zainstalują nowe aplikacje mają przestrzeń o rozmiarze 50 GB, a więc zdecydowanie więcej niż oferuje główny konkurent. Na tym jednak atuty serwisu się nie kończą. Nowe programy nie tylko działają na zasadzie identycznej jak w przypadku innych tego typu usług (wybieramy foldery do synchronizacji i voila), ale również dysponują całą gamą dodatkowych funkcji.

Pamiętacie jak Dropbox chwalił się funkcją robienia zrzutów ekranu? Mediafire też to ma, a dodatkowo pozwala na prostą edycję zrzutów, co jest znaczącym krokiem naprzód. Udostępnianie i współdzielenie danych? W tym akurat Mediafire jest dobry, a więc serwuje nam nie tylko możliwość generowania linków, ale wręcz podsuwa bezpośrednie udostępnianie w popularnych serwisach - od Facebooka i Twittera, przez G+, a na Pintereście skończywszy. Nie zabrakło też generatora kodów do osadzania plików na stronach www. Słowem, mamy tu wszelkie niezbędne narzędzia do dzielenia się.

W programach zaimplementowano też funkcję strumienia aktywności, którą Dropbox udoskonala od niedawna. Jej działania chyba tłumaczyć nie muszę - pozwala stale nadzorować to, co się dzieje na naszym koncie oraz z naszymi plikami. Dodatkowo znajdziemy tutaj też prosty system śledzenia wersji, a więc nic nie stoi na przeszkodzie, by wrócić do starszych plików przed ich edycją. Z okazji premiery programów odmieniono też interfejs webowy, który ma aktualnie pozwalać na podgląd i streaming blisko 200 różnych formatów plików. Do pełni szczęścia brakuje jeszcze aktualizacji wersji mobilnych - ta na Androida pochozi z 7 maja br.

Jeśli chodzi o powierzchnię, Dropbox już od dawna jest w opałach - 2 GB wypadają na tle konkurencji dość blado. Usługę oczywiście wyróżnia ciągle pokaźna liczba dodatkowych funkcji, ale przykład Mediafire pokazuje, że nie są to rozwiązania unikatowe, których próżno szukać gdzie indziej. A więc aktualnie zostaje jeszcze trzeci atut - solidne wsparcie ze strony aplikacji i usług firm trzecich. Jeżeli i to uda się osiągnąć konkurencji, może zrobić się całkiem gorąco w tym segmencie.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

DropboxChmurasynchronizacja