Trafiłem wczoraj na krótki tekst, w którym autor wspomniał o zakupach i tzw. marketingu szeptanym. Przekaz był prosty: nie wierz opiniom w Internecie,...
Trafiłem wczoraj na krótki tekst, w którym autor wspomniał o zakupach i tzw. marketingu szeptanym. Przekaz był prosty: nie wierz opiniom w Internecie, ponieważ coraz częściej są one tworzone przez pracowników wyspecjalizowanych w tym firm. Mamy zatem do czynienia z wielką ściemą, psującą rynek przy użyciu nowych technologii. Faktycznie jest to problem? Owszem zagadnienie istnieje i urosło na przestrzeni ostatnich lat do monstrualnych wręcz rozmiarów. Ma jednak swoje plusy.
Temat marketingu szeptanego poznałem już lata temu, gdy zakupy w Sieci dopiero stawały się popularne. Niewiele osób zdawało sobie sprawę z działań tego typu i przypominam sobie kilku ludzi, którzy zaaferowani opowiadali mi o tym, że ktoś na forach wypisuje komentarze i chwali w nich jakiś produkt/usługę/firmę. Oczywiście robi to na zamówienie i za pieniądze. Najczęściej moi rozmówcy wyrażali zdziwienie, niedowierzanie oraz zdenerwowanie: przecież "oszust" psuje ważny kanał komunikacyjny. Osobiście nie byłem tak wstrząśnięty z prostego powodu: jakoś nie wyobrażam sobie własnych zakupów poczynionych w oparciu o opinie z Sieci.
Internet to miejsce, gdzie zazwyczaj pozostajemy anonimowi. Są oczywiście wyjątki, ale wspomniane fora uzupełniane przez wszelkiej maci portale, porównywarki cen itp. stanowią platformy, gdzie rzadko kiedy występujemy z imienia i nazwiska. A to oznacza totalny brak odpowiedzialności (przynajmniej z takiego założenia wychodzi większość internautów), co widać chociażby na przykładzie zostawianych komentarzy – często bardzo kontrowersyjnych lub po prostu wulgarnych. Czy można się kierować opinią takich osób przy kupowaniu lodówki, telefonu, wyspecjalizowanych produktów albo żywności czy suplementów diety? Lata temu stwierdziłem, że nie i dlatego nie złoszczę się na fałszywych forumowiczów. Są mi obojętni i nie reaguję na nich "alergicznie" (czasem wręcz poprawiają mi humor).
Ludzie ci po prostu korzystają z okazji i naiwności innych. Zgodzę się rzecz jasna z tym, że ma to ogromne wady i może zniechęcić część osób np. do zakupów w Internecie (coś w stylu "dwa razy się naciąłem, więcej nie skorzystam"), ale jednocześnie znam przykłady firm, które wybiły się właśnie dzięki metodzie marketingu szeptanego i dzisiaj są chwalone przez klientów (tych prawdziwych). Być może nie zaistniałyby na rynku, gdyby nie nowe narzędzia promocji i po kilku miesiącach musiałyby zwijać interes. Dostały jednak skrzydeł za sprawą owych kontrowersyjnych poczynań, doczekały się rzeszy zadowolonych klientów i dzisiaj prężnie działają.
Czy w ten sposób można usprawiedliwiać te akcje marketingowe i bagatelizować całe zagadnienie? Pewnie nie – mamy do czynienia z mijaniem się z prawdą i reklamą, którą wiele osób określi po prostu mianem oszustwa. Jak jednak można je wyrugować? To raczej niewykonalne przy zachowaniu anonimowości oraz szeroko pojętej wolności słowa. Być może z czasem wypracowane zostaną metody i narzędzia normalizujące tę kwestię, ale póki co radzę po prostu zdać się na własny rozum i nie przyjmować w ciemno opinii wyrażanych w Internecie przez osoby o pseudonimach grubymiś17 albo malywesolypies, bo to niepoważne…
Źródło grafiki: thinkilg.com
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu