Zapomnieliście kiedyś o walizce czy plecaku na dworcu kolejowym? Pewnie przytrafiło się to przynajmniej kilku Czytelnikom, a jeśli bagażu nie udało się odzyskać, mina musiała być kwaśna. Niebawem pasażer, którego to spotka, będzie miał jeszcze jeden problem: czeka go kara finansowa. Opłata za to, że coś się straciło? Tak, ale nie będzie to kopanie leżącego, lecz raczej..."zachęta", by bardziej uważać na swoje rzeczy. Bo gdy stają się bezpańskie, mogą być uznane za niebezpieczne i narobić problemów służbom, przewoźnikom oraz innym pasażerom.
Mandat za pozostawiony bagaż to pomysł Ministerstwa Infrastruktury i Budownictwa. Urzędnicy reagują w ten sposób na rosnącą liczbę bagaży porzuconych na dworcach: w 2014 roku było ich niespełna 160, w roku ubiegłym już ponad 900. Dane wskazują na to, że w tym roku wynik też będzie wysoki, z pewnością przyczynią się do tego podróże towarzyszące świętom i sylwestrowi.
Zagubione walizki, plecaki czy pakunki nie stanowią wyłącznie problemu właścicieli - każdy taki bagaż stwarza potencjalne zagrożenie: może zawierać np. ładunek wybuchowy. A to oznacza, że dworce są paraliżowane na kilka godzin: przeprowadza się ewakuację pasażerów, zaburzeniu ulega ruch pociągów, wzywane są odpowiednie służby. Efektem są opóźnienia, rosnące koszty, niezadowolenie pasażerów. Zazwyczaj okazuje się, że alarm był fałszywy, ale lepiej nie ryzykować - zamachy terrorystyczne to realne zagrożenie.
Zmiana przepisów ma przeciwdziałać niepotrzebnym ewakuacjom - jeśli podróżny będzie świadomy tego, że za zgubienie bagażu czeka go jeszcze mandat, może na niego uważać bardziej. Osobną kwestią jest to, czy za każdym razem uda się dopasować walizkę lub torbę do podróżnego - jeśli ten ostatni nie zgłosi się po swoje rzeczy, trudno będzie go namierzyć. Ludzie zaczną pewnie spisywać na straty bagaż, by uniknąć grzywny.
Innym efektem wprowadzanych zmian może być... wzrost popularności smart walizek (przykładem Bag2Go) czy smart plecaków. Cóż to takiego? Takie przedmioty nierzadko mają więcej funkcji: od akumulatora, dzięki któremu można naładować komórkę czy tablet, przez elektroniczny zamek, po opcję geolokalizacji. Walizka może wysłać na smartfon powiadomienie, że trafiła do tego samego samolotu, co podróżny, ale poinformuje też, że wylądowała na innym lotnisku, jeśli coś pójdzie nie tak. Przedmioty tego typu potrafią dawać sygnał dźwiękowy, gdy właściciel o nich zapomni (bo za bardzo się oddali). Pisząc krótko: inteligentny bagaż jest tak pomyślany, by się nie zgubił. Czasem może nawet jechać za swoim właścicielem...
W Polsce rozwiązania tego typu nie są jeszcze zbyt popularne, ale to może się zmienić już w 2018 roku, gdy zaczną obowiązywać kary za pozostawienie bagażu. Część ludzi dojdzie do wniosku, że lepiej dopłacić do walizki, by była smart, niż wydawać pieniądze na mandat. Należy przyjąć, że w przyszłym roku sprzedaż gadżetów tego typu zacznie rosnąć. Producenci życzyliby sobie pewnie, by podobne przepisy obowiązywały nie tylko na dworcach kolejowych, lecz w każdym miejscu, w którym gromadzą się podróżni: stacjach metro, przystankach autobusowych, lotniskach. Tu jednak pojawia się problem: media poinformowały niedawno, że przeciw smart walizkom zaczęły występować... linie lotnicze. Nie zgadzają się one na to, by do luków bagażowych trafiały przedmioty wyposażone w akumulatory, bo to stwarza dodatkowe zagrożenie. Jak widać, nie ma rozwiązania idealnego.
Co ciekawe, zmienić mają się także przepisy dotyczące korzystania na dworcach z e-papierosów, hulajnóg, deskorolek czy innych przedmiotów umożliwiających przemieszczanie się - to również ma związek z troską o bezpieczeństwo podróżnych. Jeżeli zatem ktoś wpadnie na pomysł, by kupić sobie smart walizkę, na której będzie mógł pojechać na peron... musi o tym zapomnieć. Przynajmniej w Polsce.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu