Felietony

Mamy problem: prawo przestało nadążać za zmianami rzeczywistości. I pewnie to odczujemy

Maciej Sikorski

Fan nowych technologii, ale nie gadżeciarz. Zainte...

Reklama

Politycy głowią się, jak rozwiązać kwestię Ubera. A szerzej ekonomii współdzielenia. Jak wkomponować te nowe rozwiązania do starego systemu i sprawić,...

Politycy głowią się, jak rozwiązać kwestię Ubera. A szerzej ekonomii współdzielenia. Jak wkomponować te nowe rozwiązania do starego systemu i sprawić, by trzymało się to kupy? Ciężka sprawa, a przy tym czubek góry lodowej. Bo co zrobić z drukiem 3D, autonomicznymi samochodami, piractwem, sztuczną inteligencją, zbieraniem danych…

Reklama

Nie będę kolejny raz pisał o Uberze, większość z Was pewnie zdaje sobie sprawę z tego, że to ciężki temat. W kilkudziesięciu krajach. Ciężkim tematem jest cała ekonomia współdzielenia, bo nie pasuje do ram, jakie określono dla naszej rzeczywistości. Szybki rozwój Internetu, spopularyzowanie smartfonów oraz kilka innych wynalazków sprawiły, że technologicznie wykonaliśmy spory krok naprzód. Większy, niż na innych płaszczyznach. Teraz trzeba gonić. Albo wracać.

Problem z Uberem jest głośny, być może najgłośniejszy, ale na nim nie kończy się temat rozdźwięku między prawem, jego stanowieniem i koniecznymi zmianami, a rozwojem technologicznym. Coraz częściej mówi się o tym, że autonomiczne samochody mogą być gotowe za 3 lata, może za 5 i producenci byliby w stanie wprowadzić je do sprzedaży, ale tak pewnie się nie stanie ze względu na brak odpowiednich przepisów. Prawo, przestarzałe prawo, je uziemi. Teraz zmiksujcie kwestie autonomicznych samochodów i Ubera, a zobaczycie jeszcze większy problem dla urzędników, decydentów.

Jest druk 3D i powszechnie wiadomo, że daje on spore możliwości, ale czy dynamiczny rozwój tej branży spotka się z równie szybkim dostosowywaniem prawa? Czy drukowane samochody będą mogły bez problemu trafiać na ulice? Czy drukowane domy spełnią obecne wymogi? Czy same drukarki będą powszechnie dostępne, jeśli z ich pomocą można stworzyć np. pistolet? A kto odpowie za szkody wyrządzone przez maszynę, np. w fabryce czy w sklepie, która może się poszczycić sporą autonomią? Programista, producent, właściciel? Może sama maszyna? Pytań będzie przybywać.

Można pójść dalej i spytać o wszczepianie elektroniki w ludzkie ciało czy eksperymenty biomedyczne. A co ze zbieraniem danych na temat ludzi przez większe i mniejsze firmy oraz państwa? Co z piractwem i jego ewoluującymi formami? Przykład opłaty reprograficznej pokazuje, że sprawa jest bardzo trudna i nie da się jej rozwiązać jednym przepisem. Sam przepis można wprowadzić, ale on przyniesie więcej szkód niż pożytku, wywoła sprzeciw jakiejś grupy społecznej. Możliwe, że będzie sprzeczny z innymi przepisami.

Problemy z dostosowaniem prawa do rzeczywistości niby nie są nowe, świat zmienia się cały czas i cały czas przepisy dostosowywane są do nowych warunków. Sęk w tym, że rzeczywistość zmienia się teraz bardzo dynamicznie, a prawo dostosowywane jest dość powoli. Bywa i tak, że staje się ono nieaktualne w chwili wprowadzenia. Takich przypadków będzie pewnie przybywać. Piszemy o wielu nowinkach czy wręcz rewolucyjnych rozwiązaniach, które mogą urozmaicić nasz świat za kilka lat, ale przy części z nich pojawia się uwaga: trzeba zmienić prawo, by stało się to możliwe. Uda się to zrobić?

Mam pewne obawy. Pisałem w weekend, że toczy się dyskusja na temat konieczności wprowadzenia poważnych zmian w funkcjonowaniu służby zdrowia, bo staje się ona niewydolna. Zastanawiam się, czy ten sam problem dotyczy systemu prawnego, szeroko pojętego stanowienia przepisów, dostosowywania ich do rzeczywistości. Na razie system trzeszczy, za kilka lat może zacząć pękać. Co się wtedy wydarzy?

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama