Z danych GUS z 2011 roku wynika, że na 100 mieszkańców Polski przypadają 132,67 aktywnej karty SIM. Krótko mówiąc, telefon komórkowy ma prawie każdy. ...
Mój pierwszy telefon był wyjątkowy. A Wasze?
Jestem dziennikarzem z wykształcenia, pasji i powo...
Z danych GUS z 2011 roku wynika, że na 100 mieszkańców Polski przypadają 132,67 aktywnej karty SIM. Krótko mówiąc, telefon komórkowy ma prawie każdy. Ale czy pamiętacie swoje początki? Z całą pewnością były wyjątkowe.
Początki dynamicznego rozwoju telefonów komórkowych w Polsce można chyba szacować gdzieś na drugą połowę lat '90 XX wieku. Ceny jeszcze były wówczas horrendalnie wysokie, ale wreszcie zaczęły się pojawiać taryfy abonenckie z urządzeniami za kilka złotych (pamiętam też oferty za 1 grosz). Wtedy też swój pierwszy telefon i pierwszą umowę podpisała moja mama. Byłem kilkuletnim gówniarzem, więc zamiast własnej słuchawki w głowie raczej miałem to, czy znaleziony wczoraj patyk jest odpowiednio wygięty, by mógł pełnić rolę karabinu snajperskiego. Tak, to było najważniejsze.
No ale wszystko się zmienia i po jakimś czasie patyk przestał wystarczać. Zwłaszcza, że nowy telefon mamy miał genialne melodyjki. To były jeszcze czasy monofonicznych dzwonków, ale mimo wszystko robiło wrażenie. Szczególnie, że producent zadbał o narzędzie do komponowania własnych dzwonków. Dodajcie do tego jeszcze podświetlany na zielono wyświetlacz i całą masę guziczków... A teraz zgadnijcie, kto najwięcej czasu spędzał bawiąc się telefonem? Był to Ericsson A1018s - wielkie, grube bydle z antenką.
Dwa lata zleciały jak z bicza strzelił (a przynajmniej tak mi się dziś wydaje). Ceny poszły w dół, a mama znów poszła do salonu Ery, żeby zmienić telefon. Wtedy zaszalała, bo sprawiła sobie Nokię 3410. Patrząc z perspektywy lat, muszę przyznać, że był to niesamowity telefon - solidny, duży, ergonomiczny i fajnie dopracowany. Ja jednak musiałem wtedy zadowolić się starym Ericssonem (co wcale a wcale mi nie przeszkadzało - wiecie, możliwość nieograniczonego komponowania własnych melodyjek wynagradzała wszystko). Dostałem wówczas też swoją pierwszą kartę prepaid. Nie nosiłem go do szkoły, a nawet rzadko kiedy zabierałem ze sobą na podwórko. Byłem trochę jak Gollum, tylko mój skarb miał obudowę z bordowego plastiku i długą na kilka centymetrów, odkręcaną antenkę.
Ale to nie Ericssona A1018s wspominam najcieplej. Jak pewnie łatwo się Wam domyślić, po kolejnych dwóch latach w moje łapska wpadła Nokia 3410. Chyba już nigdy potem nie miałem żadnego telefonu tak długo. Z lekkim bólem serca przetrwałem z nim rewolucję kolorowych wyświetlaczy, zazdrośnie patrząc na kolegów z 3510 w kieszeni. Nigdy jednak mnie nie zawiodła i oferowała wszystko to, co niezbędne. Wyświetlacz był duży, wyraźny, z głośnika wydobywały się genialne polifoniczne melodyjki, a na pokładzie miałem Snake'a, Bantumi, Space Impact i Bumpera i Link5. Ależ to było wtedy granie!
Wiecie co jest w tym wszystkim najzabawniejsze? Zatoczyłem koło, bo kiedyś Ericsson A1018s z trudem mieścił się w kieszeni spodni. Z Nokią 3410 było niewiele lepiej. Dziś mam Nexusa 6 i ten sam problem. Teoretycznie powinienem mieć tutaj pretensje do producentów spodni (albo do własnej głupoty). Swego czasu jednak czytałem gdzieś, że i tutaj na przestrzeni lat dokonały się zmiany i kieszenie są coraz większe.
Z bólem serca przyznaję jednak, że trochę mi brakuje tych czasów, gdy telefony miały duszę. Nie przesadzam. Dziś każdy Android to tak naprawdę to samo - czasem ubrane w TouchWiz, a czasem w LG UX. Obok są jeszcze Windows Phone i iOS - z generacji na generację również różniące się detalami, wtórne i nie kryjące niespodzianek. Wtedy odkrywanie nowego urządzenia było prawdziwą przygodą. Ta adrenalina, gdy pierwszy raz korzystałem z WAP i myśl "ile to mi zeżre z karty?!", albo przebijanie się przez złożone, wielopoziomowe ekrany z ustawieniami. To już nie wróci.
A Wy? Jakie były Wasze pierwsze telefony?
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu