Mój wczorajszy tekst wzbudził sporą dyskusję. I bardzo dobrze, bo wymiana poglądów i konstruktywna konwersacja są właśnie jednymi z motorów napędowych...
Lubię Windows 8 i liczę na Windows 10, ale...
Pozytywnie zakręcony gadżeciarz, maniak seriali ro...
Mój wczorajszy tekst wzbudził sporą dyskusję. I bardzo dobrze, bo wymiana poglądów i konstruktywna konwersacja są właśnie jednymi z motorów napędowych takich miejsc jak Antyweb. Nie byłbym jednak sobą, gdybym pozostawił bez odpowiedzi powielające się opinie w komentarzach pod tekstem z wczoraj.
Wydawało mi się, że wydźwięk tekstu będzie jednoznaczny, lecz w odbiorze okazał się on zupełnie inny. Część Czytelników zrozumiała moje intencje, lecz pewna grupa komentujących, świadomie lub nie, pominęła kilka drobnych elementów, które były bardzo istotne dla całości wpisu.
Przywołane przeze mnie opinie na temat Windows 8 są doskonale wszystkim znane. Przypadki, które opisałem nie zostały wyssane z palca, doświadczyłem wspomnianych sytuacji pośrednio i bezpośrednio, gdy znajomi zwracali się do mnie z prośbą o naprawienie Windows 8 (czyt. pozbycie się kafelków) lub zainstalowanie poprzedniej wersji systemu w miejsce "ósemki". Popularność haseł wpisywanych w Google również nie jest moim wymysłem - każdy z Was może przekonać się, że gotowe frazy są podsuwane przez wyszukiwarkę.
Niekrótki opis tego, jak Windows 8 został zmieszany z błotem zakończyłem stwierdzeniem, że są to "bardzo niewłaściwe" oceny i takie jest w tej sprawie moje stanowisko. Windows 8 używam od samego początku, mając także za sobą testy wersji beta. Nie tylko przyglądałem się temu jak system się zmieniał, ale sprawdzałem na bieżąco wszystkie nowości i poprawki, które przygotowywał Microsoft, niejednokrotne dzieląc się z Wami wrażeniami z ich testowania. Można powiedzieć, że Microsoft wyprowadził na prostą Windows 8 i to, w jakiej formie jest teraz dostępny ten system powinno zadowolić każdego malkontenta.
Takie jest moje zdanie i nie zanosi się na to, bym miał je wkrótce zmienić. Kafelki uważam za jeden z najlepszych pomysłów ostatnich lat. Pozwalają szybko zorganizować sobie pewną przestrzeń, w której zawsze pod ręką będą informacje, których potrzebujemy. Szybki rzut oka na Ekran Start pozwala błyskawicznie zorientować się co przegapiliśmy (maile, wiadomości, informacje, prognoza pogody. Sam Ekran Start pozwolił mi uwolnić się od niezliczonej ilości skrótów na pulpicie i uważam, że ten "pełnoekranowy Start" był fantastycznym następcą dobrego, ale do czasu, Menu Start.
Windows 8.1 gości na każdym komputerze, z którego korzystam i całkiem możliwe jest to, że na tablecie nieprędko zaktualizuję go do Windows 10. Dlaczego? Po pierwsze praca na nim z "ósemką" jest już dla mnie zbyt naturalna, a po drugie wymagana wolna przestrzeń do przeprowadzenia uaktualnienia jest niemożliwa do osiągnięcia z powodów technicznych.
W żadnym wypadku nie jestem przeciwnikiem Windows 10. Jak pisałem, byłem dość sceptycznie nastawiony do pierwszych wersji tego systemu, ale z czasem Microsoft potrafił udowodnić, że zna się na tej robocie. Zaprezentowane zmiany, a szczególnie nowości, zrobiły na mnie spore wrażenie i dziś to nie Windows 10 jest powodem mojego niezadowolenia, lecz otoczka marketingowa budowana wokół niego. Szalę goryczy przelała okładka pudełka Windows 10, będąca głównym tematem wczorajszego wpisu. Nie podoba mi się to, że Microsoft próbuje sprzedać swój nowy system promując "stare nowości". Rzeczywiście Menu Start w "dziesiątce" nie będzie przypominało tego z Windows 7 czy poprzednich wersji, ale to nie jego nowe elementy służą za obiekt promocyjny, lecz sama obecność, wielki powrót są najistotniejzsze.
Jest to w pełni zrozumiałe, lecz wcale nie muszę się z tym zgadzać, dlatego powtórzę się: Na nieszczęście dobry Windows, to stary Windows. Każdy ma prawo do własnej opinii, dlatego nikogo nie będę starał się usilnie przekonać do zmiany nastawienia wobec jednego czy drugiego produktu.
Grafiki: Microsoft, WinFuture.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu