Google

Mam wrażenie, że wytwórnie i wydawcy najchętniej usunęliby z Google'a pół internetu

Tomasz Popielarczyk
Mam wrażenie, że wytwórnie i wydawcy najchętniej usunęliby z Google'a pół internetu
Reklama

Wytwórnie i organizacje chroniące prawa autorskie wydawców sprawiają wrażenie, jakby chcieli usunąć z Google'a cały internet. Z roku na rok liczba zgł...

Wytwórnie i organizacje chroniące prawa autorskie wydawców sprawiają wrażenie, jakby chcieli usunąć z Google'a cały internet. Z roku na rok liczba zgłaszanych jako pirackie linków rośnie, bijąc kolejne rekordy. Mało tego, towarzyszą im narzekania na zbyt pobłażliwą politykę twórców wyszukiwarki. Dokąd to zmierza?

Reklama

Jak wyliczył TorrentFreak w ciągu każdej minuty Google otrzymuje zgłoszenia o usunięcie 1,5 tys. linków. Daje to 25 linków na sekundę. W skali roku liczba linków wskazywanych przez wytwórnie, wydawców oraz reprezentujące ich interesy organizacje wzrosła o 100 proc. Jeszcze w 2011 roku zgłoszenia oparte na prawie stanowionym przez Digital Millennium Copyright Act (DMCA) nie były tak częste. Google otrzymywał zgłoszenia o maksymalnie kilkuset linkach każdego dnia. Dziś w tym samym czasie otrzymuje ich już ponad 2 mln.


Tylko w ciągu ostatniego miesiąca Google otrzymał zgłoszenia od 5492 posiadaczy praw autorskich (i 2514 reprezentujących ich organów) wskazujących na ponad 65 mln linków z 62,2 tys. domen. Nie byłoby to dużym problemem, gdyby zgłoszenia faktycznie były trafne i weryfikowane przez autorów. Niestety tak nie jest. O ile strony z pirackimi treściami Google stara się usuwać na bieżąco, to ogrom czasu zajmuje odsiewanie zgłoszeń zdublowanych lub zupełnie nietrafionych, wskazujących na strony nie łamiące w żaden sposób prawa. Zresztą sam pisałem o tego typu sytuacji jakiś czas temu na łamach Antyweba.

Google nie pozostaje bezczynne. W ubiegłym roku wprowadzono zmiany w algorytmie wyszukiwarki, które obniżały pozycje stron z pirackimi treściami w wynikach wyszukiwania. Pisaliśmy o tym w kontekście Polski. W skali globalnej serwisy z torrentami faktycznie stały się mniej widoczne, ale zmiany nie objęły m.in. witryn streamujących filmy i seriale z sieci. Najwyraźniej to jednak ciągle mało. Wydawcy i wytwórnie wychodzą z założenia, że tego typu witryny znajdujące się w wynikach wyszukiwania są w pewien sposób legitymizowane przez Google'a i dlatego walczą z nimi wszelkimi możliwymi sposobami. Trudno się dziwić, bo dla większości użytkowników wyszukiwarka jest pierwszym miejscem, gdzie poszukują filmów, muzyki i innych materiałów chronionych prawe autorskim.


Można się zatem spodziewać, że te statystyki będą rosły. Za rok Google w ciągu każdej minuty będzie otrzymywał 3 tys. linków do usunięcia, a być może za dwa lata będzie to 6 tys. linków. Trudno oczekiwać, że nagle przestanie przybywać serwisów z pirackimi treściami. Zmienią się też nawyki użytkowników oraz sposoby udostępniania materiałów. Już teraz powstają platformy typu Popcorn Time, które pozostają nieuchwytne dla obrońców praw autorskich (w przeciwieństwie do samych użytkowników, którzy trafiają na celownik).

Pisałem kilka dni temu o badaniach dotyczących piratów w Szwecji. Kolejny raz potwierdzono tezę, że osoby pobierające nielegalne treści są jednym z najlepszych klientów. Pokazano również, że internauci coraz chętniej płacą za treści w ramach dystrybucji cyfrowej. Nie przesadzą chyba pisząc, że większość tych pieniędzy trafia do serwisów typu Spotify, Netflix czy Hulu. Nie łudzę się jednak, że ta walka z wiatrakami nagle ustanie, czego dowodem są chociażby powyższe statystyki.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama