Chromebook

Mam wrażenie, że high-end przestał być priorytetowym segmentem rynku. Dziś liczą się średniaki i taniocha

Tomasz Popielarczyk
Mam wrażenie, że high-end przestał być priorytetowym segmentem rynku. Dziś liczą się średniaki i taniocha
15

Nie macie wrażenia, że ostatnimi czasy producenci jakby obniżyli poprzeczkę? Nie chcę przez to napisać, że na rynek trafia gorszy jakościowo sprzęt (to oraz kwestie celowego postarzania to temat na osobną dyskusję). Po prostu dolna i średnia półka wydają się obecnie znacznie bardziej innowacyjne niż...

Nie macie wrażenia, że ostatnimi czasy producenci jakby obniżyli poprzeczkę? Nie chcę przez to napisać, że na rynek trafia gorszy jakościowo sprzęt (to oraz kwestie celowego postarzania to temat na osobną dyskusję). Po prostu dolna i średnia półka wydają się obecnie znacznie bardziej innowacyjne niż jeszcze rok temu. Dlaczego tak się dzieje?

Topowych premier nie brakuje. Nie tak dawno zobaczyliśmy drogie Galaxy S6 oraz HTC One M9. Krótko potem dołączyli do nich Huawei Ascend P8 i LG G4. To wszystko urządzenia, za które trzeba sporo zapłacić. Na rynku laptopów oraz desktopów też nie brakuje takich high-endowych premier. Mimo wszystko mam wrażenie, że coraz większy nacisk kładzie się na te rozwiązania z najniższej półki cenowej. Te, gdzie marża jest najniższa, a cena wręcz ociera się o koszty produkcji. Operuję tutaj na własnych przemyśleniach i tym, co codziennie obserwuję w kanałach RSS, na konferencjach branżowych i innych wydarzeniach, jak targi MWC chociażby. Spodziewam się zatem, że niektórzy z Was mogą się zupełnie nie zgodzić z tymi odczuciami.

Być może pamiętacie (albo i nie), już wtedy zwracałem uwagę, że w Barcelonie wygrała średnia półka. Głównymi bohaterami teoretycznie miały być Galaxy S6 oraz One M9. W trakcie samych targów jednak się tego nie czuło. Chodziłem po stoiskach LG, Huawei, ZTE, Sony, ASUS-a i innych czołowych producentów z segmentu mobile, a tam rządziły średniaki. Nadal rządzą. Dotąd żadna marka nie komunikowała tak intensywnie debiutu zupełnie przeciętnych urządzeń. Xperia M4, LG Magna czy nawet Zenfone'y nie oferują absolutnie niczego rewolucyjnego, a ich największym atutem jest dobry stosunek ceny do jakości. Właśnie ten elementy wydaje się odgrywać szczególnie istotną rolę ostatnimi czasy. A może zawsze odgrywał, a my - piszący o technologiach - byliśmy tak zapatrzeni w high-end, że odsuwaliśmy na bok absurdalne kwoty, które się przy nim pojawiały?

Nie tylko w mobile jest to widoczne. Dziś czytam o dwóch nowych Chromebookach, które Google wprowadza na rynek indyjski. Nexian i Xolo należą do najniższej kategorii cenowej - każdego wyceniono na równowartość 200 dol. Oba bazują na chipach ARM produkcji firmy RockChip wspieranych 2 GB RAM-u. Do tego dochodzą matryce 11,6 cala o rozdzielczości 1366x768 px i po 16 GB pamięci wewnętrznej. Nic specjalnego prawda? A tymczasem takich sprzętów nieustannie przybywa.

Nie tylko na rynku hardware'u widać taki trend. Na pewno kojarzycie pomysł Microsoftu pozwalający na przekształcenie dowolnego smartfona w pełnowartościowy komputer - wystarczy podłączyć go do dużego ekranu. Nie jest to ukłon w kierunku technologicznych zapaleńców, którzy chcą mieć ze sobą zawsze 100 proc. możliwości i wszystkie pliki. To już tak naprawdę dała nam chmura. Smartfony jako PC są dedykowane rynkom rozwijającym się, gdzie tania Lumia jest jedynym elektronicznym urządzeniem na jakie może sobie pozwolić większość użytkowników. Komputer w każdym domu? Zapomnnijcie. W ten sposób Microsoft chce uczynić swoje rozwiązania bardziej atrakcyjnymi.

A Firefox OS? Dlaczego Mozilla od samego początku nie celowała we flagowe rozwiązania i nie tworzyła systemu przeznaczonego dla topowych smartfonów? Dziś niektórzy odnoszą wrażenie, ze platforma ta jest jedną z największych porażek na rynku. To mylne wrażenie, bo ona ciągle rośnie i przyciąga rzesze odbiorców w krajach rozwijających się. Tak samo ma działać Tizen od Samsunga, którego jeszcze długo nie zobaczymy w nawet średnim segmencie cenowym.

Po co to wszystko? Mamy smartfony (lepsze, gorsze ale mamy), mamy komputery (laptopy, desktopy, AiO, miniPC), mamy dostęp do bardzo zaawansowanej elektroniki konsumenckiej, która sukcesywnie tanieje i staje się przystępna dla przeciętnego zjadacza chleba. Słowem, nasze rynki się nasycają (albo już nasyciły). No, może nie do końca nasze, bo trudno mówić w tym kontekście o Polsce, gdzie ciągle jeszcze sporo jest do nadrobienia. Nie bez powodu byliśmy jednym z pierwszych rynków, gdzie debiutował Firefox OS (i nie bez powodu okazał się on u nas klapą - to nie sprzeczność, oba te fakty prowadzą do jednego wniosku: jesteśmy gdzieś pomiędzy).

Myślę, że zachodnia cywilizacja musi powoli zacząć się przyzwyczajać, że przestaje być kluczowym odbiorcą nowych technologii. Nie znaczy to, że nie zobaczymy co roku nowego Galaxy S czy innych topowych rozwiązań z segmentu mobile czy PC. Po prostu punkt nacisku przenosi się gdzie indziej. Rozpoczyna się walka o innego klienta. Tego, który ma do wydania znacznie mniej pieniędzy i szuka rozwiązań uniwersalnych, prostych oraz przystępnych. Ten sam klient za 5-10 lat będzie wydawał na elektronikę znacznie więcej, a więc należy zbudować u niego lojalność do marki oraz odpowiednio zindoktrynować trafnym przekazem marketingowym. Teraz on jest na świeczniku.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu