Wearables

Ludzie nie chcą nosić smartwatchy. Ale zaczną

Maciej Sikorski
Ludzie nie chcą nosić smartwatchy. Ale zaczną
32

Każdego dnia na AW pojawiają się wpisy związane w jakiś sposób z rynkiem technologii ubieralnych. Jeśli tekst nie dotyczy smartwatcha/bransoletki, to skupia się na aplikacji, wynikach sprzedaży albo nowych rozwiązaniach. Opisujemy wielki i rozwinięty biznes? Nie, to raczkujący sektor, który nadal sz...

Każdego dnia na AW pojawiają się wpisy związane w jakiś sposób z rynkiem technologii ubieralnych. Jeśli tekst nie dotyczy smartwatcha/bransoletki, to skupia się na aplikacji, wynikach sprzedaży albo nowych rozwiązaniach. Opisujemy wielki i rozwinięty biznes? Nie, to raczkujący sektor, który nadal szuka uznania wśród klientów. Ci ostatni nie są do końca zachwyceni. Albo po prostu nie zrozumieli jeszcze zmian.

Zajmująca się badaniami opinii publicznej firma GfK wzięła pod lupę branżę technologii ubieralnych. Ankietowano tysiąc osób, na tej podstawie można już wyciągać pewne wnioski na temat biznesu. Tak też się dzieje. Zacznijmy jednak od pierwszej ważnej informacji: smartwatche stanowią relatywnie niedużą część segmentu technologii ubieralnych - niewiele ponad 10%. Co w takim razie "robi rynek"? Przede wszystkim różnego typu bransoletki i opaski przygotowane z myślą o ludziach uprawiających sport. Zapewne znacie te gadżety, część z Was pewnie korzysta. Znacznie większy powodzeniem niż smartwatche cieszą się też kamery typu GoPro - one również zaliczane są do kategorii urządzeń ubieralnych. W takim zestawieniu nie dziwi zbytnio fakt, że smartwatche nie zdominowały sektora.

Czy dziwić powinien fakt, że 1/3 użytkowników wrzuca do szuflady swój sprzęt ubieralny w ciągu sześciu miesięcy od dnia zakupu? Też nie. Wynika to chyba z kilku czynników. Komentatorzy zwracają uwagę m.in. na to, że np. Samsung dodawał (i robi to nadal) gadżety tego typu do swoich smartfonów. Zegarek trafia w takim przypadku do osoby, która nie chce go używać, bo nie miała zamiaru kupować produktu oddzielnie. Urządzenie trafia do szafki albo na serwis aukcyjny. W przypadku bransoletek o sportowym przeznaczeniu nie brakuje pewnie sytuacji, gdy ktoś kupuje sprzęt i obiecuje sobie, że będzie biegał albo nawet liczy na to, że produkt zmotywuje go do uprawiania sportu, a już po kilku tygodniach entuzjazm mija i gadżet przestaje być potrzebny. Zakładam, że z GoPro może być podobnie, choć w tym przypadku taki scenariusz trafia się rzadziej.

Ogólny wydźwięk badania i komentarzy do niego jest taki, że nie można patrzeć na wspomniany biznes jako na dojrzały rynek. To raczkująca branża, przypominająca sektor smartfonów krótko po premierze iPhone'a. Ludzie nie wiedzą jeszcze, czego mogą się spodziewać po sprzęcie, czy jest im to potrzebne, nie są do końca zadowoleni z cen, które uznają za zbyt wysokie. Chociaż zagadnienie pojawia się w branżowych mediach od kilku lat, to konkretne i zauważalne ruchy na rynku trwają znacznie krócej, a masowy klient dopiero poznaje temat. Lawina ruszyła i teraz wystarczy poczekać na efekty? Chyba nie.

Producenci nadal muszą się starać i przekonywać klientów, że nowe urządzenia są im potrzebne. Konieczne jest rozwijanie technologii, dodawanie kolejnych funkcji i bonusów. Jeżeli z poziomu smartwatcha będzie można sterować połową domowych urządzeń, to potencjalny użytkownik powinien o tym wiedzieć. I zrozumieć cały proces. Nie ma też sensu zamykać się w sztywnych ramach: smartwatch-bransoletka-kamera. Niedawno pisałem o projektach, jakie znalazły się w finale konkursu Intela i jeśli czytaliście wpis, to zapewne zdajecie sobie sprawę z tego, że możliwości eksperymentowania w tym biznesie są dzisiaj bardzo duże. A to dopiero początek. W końcu pojawi się boom na wearable, ale na to trzeba jeszcze trochę poczekać.

Źródło grafiki: hi-tech.mail.ru

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

badaniaSmartwatchwearable