Felietony

Wróciłem do LOST po dekadzie. Takich seriali już się nie robi

Patryk Łobaza
Wróciłem do LOST po dekadzie. Takich seriali już się nie robi

LOST jest serialem, który regularnie pojawiał się w moim życiu. Wykorzystując fakt, że serial został dodany do platformy Netflix, postanowiłem odświeżyć go sobie po ponad dekadzie. Zdałem sobie wtedy sprawę, że takich seriali już się nie robi.

Na Netfliksie stale pojawiają się nowe produkcje. Regularnie dołączają do biblioteki również seriale, które swoją premierę miały lata temu. Jednym z nich jest LOST o polskim tytule "Zagubieni", który niedawno dołączył do repertuaru platformy. Korzystając z okazji, postanowiłem go sobie odświeżyć. Było to szczególnie ważne dla mnie doświadczenie, gdyż serial ten przewijał się obok mnie niemal przez cały mój okres dojrzewania.

Po raz pierwszy miałem z nim styczność, gdy zadebiutował na TVP1. Miałem wtedy niecałe 10 lat i co czwartek z niecierpliwością czekałem na nowe odcinki. W ten sposób obejrzałem pierwsze dwa sezony, jednak później mój kontakt z serialem się urwał, a mgliste historie z tajemniczej wyspy słyszałem co najwyżej od znajomych. Później udało mi się obejrzeć kilka odcinków z czwartego sezonu na AXN. Dopiero pod koniec liceum przypomniałem sobie o serialu i postanowiłem obejrzeć go od deski do deski.

Teraz po ponad dekadzie Netflix namówił mnie na ponowny seans i zrozumiałem coś bardzo ważnego.

Brakuje takich seriali jak LOST

Zagubieni przede wszystkim są serialem o zmiennej dynamice, lecz stałym napięciu. Producenci wiedzieli, kiedy zwolnić, a kiedy przyspieszyć akcję, przeplatając stale aktualne wydarzenia ze wspomnieniami z przeszłości. Zdałem sobie jednak sprawę, że to, co było mocną stroną serialu, może sprawiać, że nie jest on już dostosowany do nowoczesnego widza, wymagającego, by na ekranie "ciągle coś się działo".

Dziś telewizja wydaje się bardziej skupiona na szybkiej gratyfikacji widza. Nowoczesne produkcje stawiają na widowiskowość, dynamiczną akcję i proste fabuły, które można zrozumieć bez większego wysiłku. To efekt zmiany sposobu, w jaki konsumujemy treści – maratony serialowe, algorytmy sugerujące, co oglądać dalej, ciągła walka o uwagę. W takim środowisku trudno o produkcję, która odważy się na powolne budowanie tajemnicy i wielowarstwowe, niejednoznaczne postacie.

LOST podejmował spore ryzyko. Zamiast skupić się na jednym głównym bohaterze, opowiadał wiele historii równie ważnych postaci i kilku pobocznych. Zdarzało się, że kilka odcinków z rzędu poświęcone było retrospekcjom i aktualnym przeżyciom jednego konkretnego bohatera, który niekoniecznie nas ciekawił. Biorąc pod uwagę również tempo akcji, łatwo się domyślić, że może to odpychać aktualną widownię i sprawiać, że zrezygnują z seansu w połowie sezonu.

Warto również zaznaczyć, że Zagubieni wymagali od widza uwagi, pamięci i spostrzegawczości. Wiele zagadek z pierwszego odcinka znajdowało rozwiązanie dopiero w finale. Ponadto serial jest konsekwentny w swojej niekonsekwencji, jakkolwiek by to nie brzmiało. Z jednej strony zaczyna się jako grupa rozbitków na tajemniczej wyspie, a kończy na podróżach w czasie, wysadzaniu bomby wodorowej i alternatywnych liniach czasowych. Jednak już od samego początku serial sugeruje, w którą stronę będzie zmierzał. W pierwszych odcinkach pojawia się niedźwiedź polarny, czarna mgła porywająca rozbitków oraz majaczenia Johna Locke'a o rzekomej mocy tej wyspy.

LOST jest serialem, który żył również poza ekranem. Fani tworzyli teorie, analizowali każdy kadr, a producenci podrzucali wskazówki i dodatkowe materiały w formie gier ARG czy wywiadów. To było swoiste interaktywne doświadczenie, coś, co w dzisiejszym, bardziej skomercjalizowanym świecie, wydaje się coraz rzadsze. Współczesne produkcje często są tworzone z myślą o jednym, maksymalnie dwóch sezonach – nie mają czasu ani przestrzeni na budowanie skomplikowanej fabuły.

Oczywiście, nie można powiedzieć, że współczesne seriale są gorsze. Są po prostu inne, dostosowane do dzisiejszych czasów i oczekiwań widzów. Mają swoje zalety, jak choćby wysoki poziom produkcji, znakomitą grę aktorską czy nowatorskie podejście do tematów społecznych. Jednak brakuje im tego poczucia wielkiej tajemnicy, nieskończoności możliwości i emocji, które towarzyszyły oglądaniu LOST. I nie chodzi tu wyłącznie o pierwszy seans, gdy miałem niespełna dziesięć lat, ani gdy w liceum ukończyłem oglądać od początku do końca. Po całej dekadzie Zagubieni zachwycili mnie tak samo, jak przed laty.

Grafika: ABC/ Materiały promocyjne serialu

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu