Liverpool czekał 30 lat na odzyskanie tytułu mistrza Anglii. Udało się to osiągnąć w najdziwniejszym sezonie ze wszystkich, a dokument "Liverpool: Powrót mistrzów" pokazuje to wszystko od środka.
Po takim dokumencie lepiej rozumiesz piłkę nożną. Na tytuł mistrzów czekali 30 lat
"Liverpool: Powrót mistrzów" przypomni wyjątkowy sezon Premier League
Zdążyliście przywyknąć do pustych trybun na stadionach piłkarskich? Z wielkim żalem przyznam się, że taki obrazek już mnie nie dziwi i gdy tylko zauważę niewielkie grupy kibiców, które są od czasu do czasu wpuszczane na imprezy sportowe, bardzo się temu dziwię. Transmisje telewizyjne wzbogacają przekaz o odgłosy dziesiątek tysięcy kibiców, by nadać całości złudzenia normalności.
Najlepsze zwiastuny i reklamy z Super Bowl. Zapowiedź „Falcon i Zimowy Żołnierz”!
Takie obrazki oglądamy od blisko roku, a właśnie wtedy trwała zażarta rywalizacja o tytuł mistrza Anglii, w której znaczącą rolę odgrywał Liverpool. Klub z Anfield czekał na decydujący moment trzy dekady, w ciągu których zdarzały się wzloty i upadki, a zespół był czasem bardzo blisko odzyskania tytułu. Jednak zawsze coś stawało im na drodze i tym razem historia mogła się powtórzyć. Jak im się to udało? O tym opowiada dokument "Liverpool: Powrót mistrzów", który zmierza na platformę Discovery+ na Player.pl.
Liverpool o mało nie został pozbawiony tytułu z powodu koronawirusa
Wieści o koronawirusie, który sparaliżował każdy aspekt naszego życia, nie mogły ominąć Wysp. Jeszcze zanim miał on wpływ na rozgrywki, na pomeczowej konferencji z menadżerem zespołu Jürgenem Kloppem, pojawił się dziennikarz z Hiszpanii, który wypytywał trenera o strach przed wirusem. W odpowiedzi usłyszał kilka gorzkich słów, z czego słynie niezwykle emocjonalny i ambitny menadżer. To on jest osią wszystkiego, co dzieje się w Liverpoolu, a dokument mocno to podkreśla. Klopp przed kamerą przyznaje się do kilku rzeczy i wspomina lata młodości, gdy przez pewien czas nie kierował drużyną, lecz był jednym z zawodników na boisku. Bardzo duży wpływ na Kloppa miała jego relacja z ojcem, o czym też menadżer opowiada przed kamerą.
Recenzja Space Sweepers na Netflix. Ogromny rozmach, świetne efekty, przeciętny film
"Liverpool: Powrót mistrzów" to różnorodny, dynamiczny i świetnie zrealizowany dokument
Dokumentowi "Liverpool: Powrót mistrzów" daleko jednak do statycznej i przynudzającej produkcji. Miejscami to prawdziwy thriller, a chwilami znakomity przegląd kultur na Ziemi przez pryzmat wspólnej pasji. Z twórcami dokumentu odwiedzamy Indie, Chiny czy Stany Zjednoczone i Hiszpanię, gdzie rozsiani są fani klubu z Anfield. Zaglądamy też na treningi zawodników Liverpoolu, mamy szansę usłyszeć ich wersje wydarzeń, które pamiętamy z transmisji i poznajemy kulisy najważniejszych transferów. Wszystko w rytmie przyjemnej i nadającej dynamiki muzyce, a niektóre z historii opatrzone są miłymi dla oka animacjami.
Zamknięcie całej drogi po tytuł w 100-minutowej produkcji jest fizycznie niemożliwe, dlatego musimy pogodzić się z dość szybkim przechodzeniem z tematu na temat, a to, czego mogą tu szukać niektórzy fani - czyli skrótów najważniejszych spotkań i bramek z każdego meczu - zostało podane w prawdziwej pigułce. I cieszę się, że obrano taką drogę przy tworzeniu dokumentu, ponieważ highlightsy i klipy z golami znajdziemy na YouTube, a w dokumencie zostało więcej miejsca na zakulisowe materiały. Podoba mi się też niezauważalna rola twórców - nie skorzystano z narratora, nie wiemy kto zadaje pytania - więc nie mamy wątpliwości kto jest prawdziwym głównym bohaterem materiału.
Animacja Netflixa „Kajko i Kokosz” – oto zwiastun i data premiery!
Oryginalny tytuł brzmi znacznie, znacznie lepiej
"The End of the Storm", bo taki jest oryginalny tytuł debiutującego w Polsce jako "Liverpool: Powrót mistrzów" dokumentu, znakomicie wciąga nas w świat futbolu, którego nie znamy. Podejrzewam, że nawet dla zagorzałych fanów piłki angielskiej/Liverpoolu będzie to nie lada gratka, tym bardziej, że realizacyjnie mamy do czynienia z naprawdę udanym dokumentem. Można by sądzić, że gdyby rozbudowano go do rozmiarów mini-serii liczącej cztery czy sześć odcinków, byłby lepszy ze względu na bogatszą zawartość, ale nie wiem, czy w takiej sytuacji nie straciłby na dynamice i uroku. A tak po 100 minutach naprawdę czuć satysfakcję z seansu. Premiera na Discovery+ zaplanowana jest na 22 lutego.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu