Gry

Samuraj tańczący z kataną i gnatem. Recenzja Like a Dragon: Ishin!

Kacper Cembrowski
Samuraj tańczący z kataną i gnatem. Recenzja Like a Dragon: Ishin!
0

Kojarzycie grę Yakuza Ishin? Najprawdopodobniej nie — i właśnie dzięki najnowszej produkcji Ryu ga Gotoku Studio możecie nadrobić zaległości.

Ukryty diament wreszcie zacznie błyszczeć

Yakuza Ishin to drugi (po Yakuza Kenzan) spin-off kultowej serii wydawanej przez Segę, który ukazał się w 2014 roku na konsolach PlayStation 3 i PlayStation 4. Problem jednak był taki, że produkcja pojawiła się wyłącznie w Kraju Kwitnącej Wiśni, przez co pominęła lwią grupę graczy. Ci w okolicach premiery tworzyli nawet petycje skierowane do Segi z prośbą o pojawienie się Ishin w Europie i Ameryce, lecz plan się nie powiódł.

A przynajmniej te około 9 lat temu, bowiem teraz ta część doczekała się remake’u o tytule Like a Dragon: Ishin!, który jest już dostępny dla wszystkich graczy (no, poza posiadaczami Nintendo — tytuł ukazał się na PS4, PS5, Xboksie One, Xboksie Series X|S w ramach wstecznej kompatybilności i na komputerach osobistych z systemem Windows). Czy warto było czekać niemal dekadę na możliwość sprawdzenia Ishin?

Fabuła, czyli wymieniamy gangsterskie potyczki na honorowych samurajów

Chociaż główny bohater wygląda jak doskonale znany fanom serii Kazuma Kiryu, to wcielamy się w kogoś innego — lecz nie byle kogo. Protagonistą w tej odsłonie jest Sakamoto Ryoma i jeśli interesujecie się historią Japonii, to nazwisko to jest Wam doskonale znane — jest to bowiem postać historyczna; samuraj, który w znacznym stopniu przyłożył się do obalenia „urzędu w namiocie”, czyli siogunatu.

Podobieństwo nie jest przypadkowe. Tutaj również akcja rozgrywa się w Kioto, chociaż właściwie to w Kyo — czyli fikcyjnej wersji tego miasta. Podróżujemy do tej części Japonii w okolicach 1860 roku, pod koniec ery samurajów, kiedy społeczeństwo Kraju Kwitnącej Wiśni jest rozdarte — niektórzy to zagorzali tradycjonaliści i nie radzą sobie z myślą o radykalnych zmianach, a inni chcą zostawić przeszłość za plecami i pędzić do przodu. Naszym celem jest jednak znalezienie osoby odpowiedzialnej za zabójstwo naszego mentora, chociaż nie mamy za wiele poszlak. Właściwie jedyną podpowiedzią jest specyficzny i wyjątkowy styl walki mordercy, którego uczono się w już zamkniętej szkole właśnie w Kyo. W tej celu dołączamy do Shinsengumi i po drodze spotykamy wiele sojuszników i jeszcze więcej przeciwników, lecz dla samuraja z kataną i pistoletem w każdej z dłoni nie jest to większy problem.

Tak, dobrze czytacie — samuraj z pistoletem

System walki, który jest główną mechaniką ze względu na ilość potyczek, jaką doświadczymy, jest bardzo rozbudowany i „elastyczny”. Każdy gracz może wybrać jeden z czterech stylów walki — od pieści, przez posługiwanie się osobno kataną i pistoletem, aż po połączenie tych dwóch rodzajów broni. Każdy z tych stylów całkowicie inaczej wpływa na dynamikę i sposób grania, a podczas eliminowania przeciwników w wybrany sposób dostajemy specjalne orby, dzięki którym możemy ulepszać swoją postać.

Drzewko umiejętności podzielone jest na cztery różne segmenty i możemy ulepszać każdy styl walki osobno. Dla mnie osobiście najlepszym stylem był tak zwany „Wild Dancer”, który pozwalał na korzystanie z pistoletu i katany, jednocześnie gwarantując sporą dynamikę, dzięki czemu miałem dużą różnorodność ataków zarówno bezpośrednich, jak i dystansowych. Wydawanie orbów to nie tylko zwiększenie zadawanych obrażeń czy ulepszenie poziomu zdrowia, ale także nauka nowych ciosów, co przydaje się na polu walki podczas wykonywania długich i efektywnych combosów.

Walka — jak w każdej Yakuzie — została naprawdę dobrze przemyślana i jest niezwykle rozbudowana, lecz jeśli chcecie mashować w kółko dwa przyciski na padzie, również powinniście dać radę. Dla każdego coś dobrego.

Japonia przepełniona atrakcjami, ale z jej urodą bywa różnie

Duch Yakuzy został zachowany, również pod względem mniejszych aktywności. Mimo tego, że jesteście samurajem w specjalnej formacji policyjnej i poszukujecie zabójcy swojego senseia, masakrując po drodze mnóstwo osób i kręcąc się z kataną i pistoletem, możemy złowić ryby, pociąć drewno, ugotować obiad, pomodlić się, pójść do baru napić się sake czy pomóc zagubionemu dziecku i dać mu coś do jedzenia. Zabawnych i durnowatych interakcji więc nie brakuje, co jest ogromnym plusem — no i Yakuza bez tego zwyczajnie nie byłaby Yakuzą.

Co z grafiką? Cóż… ta jest dość nierówna. Niestety, tutaj troszkę widać fakt, że jest to odgrzany kotlet z 2014 roku. Są pewne archaizmy, niektóre elementy nie prezentują się najlepiej, NPC czasem „biegają” w miejscu, zawieszając się na ścianie, a kiedy rozpoczyna się walka, to postaci magicznie się rozpływają. Dalej dochodzi kwestia mniej ważnych dla głównego wątku dialogów bez dubbingu. Z drugiej strony jednak, spotkamy w tej produkcji momenty, w których włączymy tryb fotograficzny i zrobimy screena, który spokojnie nadaje się na tapetę. Nie jest źle, nie jest perfekcyjnie — jest po prostu nierówno.

Yakuza z krwi i kości

Mimo nieco innej scenerii, to wielkie szczęście, że Yakuza Ishin pojawiła się w naszym regionie. Like a Dragon: Ishin! to kawał doskonałej gry — od której albo możecie zacząć swoją przygodę z serią Ryu ga Gotoku Studio, albo potraktować ją jako przerywnik między częściami z głównego cyklu. Świetna fabuła, doskonali bohaterowie, urokliwe Kyo, zaawansowany system walki i rozwoju postaci, fenomenalny i wzruszający wręcz momentami klimat XIX-wiecznej Japonii. Na drodze stoją tylko pewne archaizmy, lecz plusów jest zbyt dużo, żeby małe niedociągnięcia mogły popsuć tę przygodę. Grajcie w Yakuzę, bo naprawdę warto.

Like a Dragon: Ishin! - plusy i minusy
plusy
  • Doskonale napisana fabuła
  • Świetni bohaterowie
  • Kyo jest przepiękne
  • System walki, który dopasuje się do każdego gracza
  • System rozwoju postaci
  • Klimat XIX-wiecznej Japonii
  • Mnóstwo aktywności pobocznych
minusy
  • Pewne archaizmy

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu