LG

LG G7 - pierwsze wrażenia. Jak dla mnie temu flagowcowi nie brakuje niczego

Tomasz Popielarczyk
LG G7 - pierwsze wrażenia. Jak dla mnie temu flagowcowi nie brakuje niczego
Reklama

Po kilku godzinach spędzonych z LG G7 jestem przekonany, że to smartfon z dużym potencjałem. Pierwsze wrażenia oczywiście nie odpowiadają na wszystkie pytania. Wiem już jednak, co stanowi największy atut nowego flagowca LG.

Opinie o LG G7 są bardzo mieszane. Tuż po globalnej premierze wiele mediów zarzucało LG powściągliwość i brak pomysłów. Rzeczywiście nowe urządzenie nie wyróżnia się na pierwszy rzut oka absolutnie niczym. To zresztą już kolejna taka sytuacja. Od początku roku LG nie próbowało nawet wyznaczać trendów na rynku smartfonów. Realizowana jest raczej polityka reagowania na to, co wprowadzi konkurencja: wcięcie w ekranie, sztuczna inteligencja w aparacie, tryb portretowy itd.

Reklama

To nie wygląda najlepiej w oczach fanów technologii, którzy od każdego urządzenia oczekują innowacji. Przyzwyczajono nas do tego, że topowe smartfony wyznaczają trendy, wprowadzają coś nowego i oryginalnego. Tak też pewnie myśleli inżynierowie LG, kiedy projektowali model G5. Nieprzypadkowo po niepomyślnych wynikach tamtego modelu zdecydowano się realizować o wiele bardziej zachowawczą strategię.

Czy to znaczy, że LG G7 jest nudny i niewarty uwagi?

Są takie urządzenia, które na papierze nie wyróżniają się absolutnie niczym. No dobrze - większość smartfonów można opisać w taki sposób. A coraz częściej tych różnic nie dostrzegamy również kładąc je obok siebie. W przypadku LG G7 jest podobnie. Na papierze - to samo. Na pierwszy rzut oka - to samo. Magia zaczyna działać jednak dopiero gdzieś od piątej minuty, którą spędzamy z telefonem.

LG G7 - obudowa i wykonanie

Szklana konstrukcja, choć mało odkrywcza, jest bardzo ergonomiczna. W przeciwieństwie do Galaxy S9, nie mamy tutaj żadnych zaostrzonych ramek czy niefortunnego ułożenia czytnika linii papilarnych (niby Samsung to poprawił, ale ciągle daleko mu do ideału). Obudowa doskonale leży w dłoni - dużym atutem jest fenomenalna waga, a więc zaledwie 162 gramy. Chyba nie ma na rynku drugiego, tak leciutkiego flagowca.

Powinno to iść w parze ze zwiększoną wytrzymałością obudowy (w końcu im mniej gramów uderza o ziemię, tym lepiej). LG zwraca na to szczególną uwagę, zapewniając o zgodności ze standardami militarnymi, czego dowodem ma być certyfikat MIL-STD-810G. Podobno te smartfony się nie tłuką i są bardzo odporne na uszkodzenia. Firma wręcz mówi tutaj o budowaniu sobie pewnej pozycji niezawodnego producenta. Ja co prawda LG G7 nie upuszczałem na ziemię, ale ufam, że coś w kwestii tej wytrzymałości rzeczywiście jest na rzeczy.

Czytnik linii papilarnych ulokowano na odpowiedniej wysokości. Nie ma mowy, żebyśmy pomylili go z obiektywami aparatu, które nieco wystają poza taflę szkła. Tylna część smartfona oczywiście zbiera szybko odciski palców, ale to można powiedzieć obecnie o każdym topowym urządzeniu (nad czym ubolewam, bo byłem wielkim fanem metalowych konstrukcji).

Warto zwrócić uwagę na dodatkowy przycisk na lewej krawędzi dedykowany Asystentowi Google, który w Polsce pojawi się jeszcze w tym roku. Za jego pomocą szybko wywołamy ekran Asystenta, a sam telefon zacznie nasłuchiwać komendy.

Reklama

Przód prezentuje się gustownie i elegancko. Charakterystyczne wcięcie w ekranie da się ukryć, wyświetlając w tym miejscu idealnie czarny pasek (na którym będą się pojawiały ikonki powiadomień - to trochę rozwiązanie inspirowane starszymi modelami z serii V, gdzie ów pasek był dodatkowym, konfigurowalnym ekranem). Zaokrąglone narożniki, cieniutkie ramki - LG G7 ma wszystko, co powinien mieć smartfon tej klasy.

Od razu warto pochylić się nad wyświetlaczem, który robi piorunujące wrażenie. To panel IPS, a nie OLED (co bardzo dziwne w przypadku LG), a mimo to charakteryzuje się fantastycznym odwzorowaniem kolorów i głęboką czernią. Nie to jednak zrobiło na mnie największe wrażenie (bo umówmy się - kolorki, kontrast itp. smartfony tej klasy mają na ogół bliskie ideału). Szczęka opada dopiero w momencie, gdy aktywujemy tryb zwiększonej jasności, w którym podświetlenie ekranu sięga 1000 nitów. W rezultacie możemy w pełni komfortowo korzystać z urządzenia nawet w słoneczny dzień - zaryzykuję - na plaży! Co ważne, panel może w tym trybie pracować godzinami (oczywiście z czasem sam się automatycznie dezaktywuje - zauważyłem, że robi to w sytuacji, gdy zablokujemy smartfona na dłuższą chwilę). To niby mała zmiana, ale robi kolosalną różnicę.

Reklama

Na pokładzie LG G7 mamy Androida 8.0 z nakładką graficzną LG UX, która stale ewoluuje. Widać jednak tutaj wiele cech wspólnych z innymi smartfonami LG. Ekran ustawień nie został przebudowany niemal w ogóle. Pozostały też dobrze znane aplikacje. Fani tego interfejsu poczują się jak w domu, a wszyscy, którzy go nienawidzą, nie zmienią swojej opinii. Moim zdaniem LG UX jest w porządku i nie odstaje od nakładek Samsunga czy Huawei. Działa płynnie, ma przyjemne animacje i daje ogromne możliwości personalizacji. Więcej do szczęścia nie potrzebuję (no ok, te kolorki mogłyby być mniej cukierkowate, ale tylko ciut).

Melomanów ucieszy duży nacisk na muzykę. Mamy tutaj nie tylko przetwornik DAC, który podnosi jakość brzmienia przez słuchawki, ale też system boombox, który czyni wbudowany głośniczek multimedialny naprawdę efektownym i czysto grającym narzędziem wkurzania pasażerów w autobusie. Szkoda, że zabrakło jakichkolwiek ulepszeń związanych z odtwarzaniem muzyki przez Bluetooth (oczywiście LG wspiera wszystkie dostępne kodeki) - ja inaczej muzyki już nie słucham.

Aparat w LG G7

Na sam koniec kilka słów o aparacie. Tradycyjnie mamy tutaj do czynienia z dwoma obiektywami - standardowym i szerokokątnym. Szkoda tylko, że ten ostatni nie jest jeszcze szerszy - 107 stopni to wcale nie taka duża różnica w porównaniu ze standardowym kadrem.

Oprogramowanie rozbudowano o szereg funkcji. Najważniejszą jest oczywiście AI. Specjalny algorytm rozpoznaje elementy na zdjęciu i dostosowuje do nich ustawienia. LG mówi tutaj o 16 różnych trybach, ale trzeba zwrócić uwagę, że telefon rozpoznaje znacznie więcej elementów - w momencie robienia zdjęcia w trybie AI, na całym ekranie pojawiają się i znikają słowa: kwiat, poziomka, czosnek ozdobny (serio!), słońce, trawa, książka i tak dalej... Czasami wygląda to jak losowy generator słów, bo nie ma nic wspólnego z fotografowanym obiektem (ale ja używałem przedpremierowego software'u), ale na ogół działa zaskakująco skutecznie.

Jakość zdjęć stoi na przyzwoitym poziomie i trudno się dziwić, bo na papierze ten też aparat wypada naprawdę dobrze (16 MP (f/1.6, OIS, laser&PDAF) + 16 MP (f/1.9)). LG G7 ma radzić sobie nawet z bardzo słabym oświetleniem, czego nie sprawdzałem jeszcze (premiera odbywała się w środku dnia). To, co jednak zobaczyłem do tej pory napawa mnie dużym optymizmem.

Reklama

Taki sam, a jednak inny

LG G7 zapowiada się na solidnego smartfona, któremu serio niczego nie brakuje. Na papierze to solidny flagowiec - taki, jak inne. W rzeczywistości posiada mnóstwo detali, które go wyróżniają na tle konkurencji. Z czystym sumieniem można napisać, że w przypadku tego modelu diabeł tkwi w szczegółach. Pytanie, czy to wystarczy. Konkurencja bowiem coraz mocniej stawia na innowacje. Huawei dodaje trzeci aparat, Samsung idzie w autorską sztuczną inteligencję, HTC każe się ściskać (dosłownie), Motorola ma moduły, a Sony... Sony produkuje dalej smartfony, co chyba samo w sobie jest największym zaskoczeniem, kiedy się patrzy na ich premiery. W tym gronie LG G7 jawi się jako solidny, niezawodny sprzęt pozbawiony udziwnień i mocno wykorzystujący dobrodziejstwa Google'a. Czy to wystarczy?

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama