Apple

Przez LG skreśliłem z listy zakupów Apple TV. Aplikacja w TV w zupełności mi wystarcza

Kamil Świtalski
Przez LG skreśliłem z listy zakupów Apple TV. Aplikacja w TV w zupełności mi wystarcza
Reklama

Aplikacja Apple TV bez Apple TV? Kilka lat temu brzmiało jak coś nieprawdopodobnego. Teraz stało się faktem — od ostatniej aktualizacji mogę sięgnąć po bibliotekę applowskich treści bezpośrednio z poziomu TV: bez angażowania smartfona i dodatkowych kombinacji. I nagle nie potrzebuję przystawki, której zakup planowałem od kilku dobrych lat!

Aplikacje w telewizorze — kilka lat temu abstrakcja, obecnie standard, bez którego nie wyobrażam sobie już tych urządzeń. Oczywiście nie muszą być to programy bezpośrednio w systemie TV, równie dobrze mogą to być przystawki. Jako użytkownik od dłuższego czasu związany z ekosystemem Apple, naturalnym było dla mnie sprawdzenie Apple TV+ — a gdzieś tam po drodze także nabywanie filmów w ich sklepiku. Wysoka jakość, przy okazji promocji — nienaganne ceny. Elementem układanki którego od lat mi brakowało była przystawka Apple TV. Jej zakup odwlekałem od dawna, bo zawsze były ważniejsze wydatki. Po tym jak w telewizorze z którego korzystam pojawił się AirPlay 2 — priorytet wydatku dodatkowych kilkuset złotych zszedł jeszcze niżej. A od kiedy LG 55SM8500PLA którego używam doczekał się zapowiadanej aktualizacji z aplikacją Apple TV — wypadł z tej listy.

Reklama


Apple TV jako aplikacja: prosta, wygodna, na wyciągnięcie ręki

AirPlay 2 był rozwiązaniem... fajnym. Działał: tylko i aż. Z jednej strony postrzegam to jako bardziej dopasioną, sprawniej działającą i łatwiejszą w obsłudze wersję Chromecasta w obrębie ekosystemu Apple, z drugiej — do obejrzenia świetnych seriali z oferty Apple TV+ jak The Morning Show czy Truth Be Told wciąż potrzebowałem mieć smartfon na wyciągnięcie ręki. To z jego poziomu uruchamiałem, przełączałem czy przewijałem odcinki. Niby nic specjalnie trudnego i wymagającego, ale to właściwie analogiczne do Netflixa. Kiedy mamy do niego wygodny dostęp z poziomu fajnie opracowanej aplikacji w TV i nie musimy angażować dodatkowych sprzętów by uruchomić film czy serial, chętnie z tego korzystamy. I tak też jest w przypadku aplikacji Apple TV, która po aktualizacji trafiła do telewizora LG.


Oferty rozmaitych VOD robią się coraz bogatsze i... coraz bardziej porozrzucane. Dlatego też na co dzień korzystam z kilku platform — i wiem jak radzi sobie aplikacja Netflixa (w sumie to żadna tajemnica, że nie ma równych), HBO Go czy Crunchyrolla (ughh) . Przyznam że o rozwiązania Apple byłem dość zaniepokojony — firma wielokrotnie udowadniała, że poza swoim ekosystemem bywa... różnie. Tym razem jednak byłem bardzo pozytywnie zaskoczony.

Z bazy Apple TV+ wciąż można sobie żartować, ale cała reszta Apple TV to naprawdę solidna biblioteka. Sama aplikacja zaś należy do nieprzekombinowanych, przejrzystych i... po prostu wygodnych. Zalogować możemy się wpisując wszystkie nasze powiązane z Apple ID, albo skanując kod QR i weryfikując logowanie kilkucyfrowym kodem. Całość aplikacji to kilka działów, wyszukiwarka i interfejs w którym trudno się pogubić — przynajmniej w menu. Bo przy odtwarzaniu sprawy zaczynają się delikatnie komplikować, chociaż prawdopodobnie gdy odkryjecie już że menu wyboru ścieżki dźwiękowej / napisów ukryte jest pod przyciskiem "góra", to więcej nie będziecie już zagubieni. Ogromnym plusem zdecydowanie jest kwestia profili twórców: aktorów, reżyserów, scenarzystów. Dzięki temu za pomocą jednego kliknięcia można przenieść się do bazy innych dzieł ich autorstwa, dostępnych w Apple TV.

Obsługa z poziomu pilota, bez konieczności angażowania innych urządzeń i "wrzucania" na telewizor to strzał w dziesiątkę. Szczerze mówiąc moim największym problemem z aplikacją Apple TV wbudowaną w telewizor LG jest to, że na te chwilę nie mam żadnych argumentów, by kupić sobie nową zabawkę. Ma to swoje plusy (te na koncie, no i brak kolejnego pilota) i minusy (no bo kurcze, kto nie lubi sobie raz na jakiś czas kupić nowego gadżetu?).


Reklama

Nieśmiałe początki — ale to naprawdę fajny debiut

Apple powoli zaczyna otwierać się na innych producentów. Chcąc nabrać wiatru w żagle musi iść na ustępstwa, na czym zyskujemy przede wszystkim my: użytkownicy. Opcja uruchomienia zakupionych u Apple filmów i seriali na telewizorze bez konieczności kombinowania, wpinania kabla HDMI czy obsługi smartfonem to ogromny bonus w który kilka lat temu bym jeszcze nie uwierzył. Aplikacja Apple TV trafiła na cały zestaw telewizorów LG — nie tylko tych z najwyższej półki, co z perspektywy użytkownika "średniej" była zaskakującą (i niezwykle radosną) wiadomością. Po pierwszych zapowiedziach byłem pewien, że to aktualizacja na którą liczyć mogą wyłącznie modele OLED. A tu niespodzianka: poza nimi (czyli seriami B9, C9, E9 i W9), zawitała też na LCD z NanoCell (SM8X, SM9X) i UHD (UM7X i UM6X). I obyło się bez kompromisów, bo nawet u mnie, na modelu 55SM8500PLA, działa bez zająknięcia  — wszystko obsługiwane jest sprawnie, bez opóźnień i w najwyższej jakości. Teraz czekamy na równie wysoką rozdzielczość w (przepięknych) produkcjach serwowanych przez HBO Go...

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama