Felietony

Drodzy Leroy Merlin i spółko, nie szkoda Wam?

Tomasz Szwast
Drodzy Leroy Merlin i spółko, nie szkoda Wam?
1

Leroy Merlin to firma, której postępowanie w ostatnich dniach mocno mnie zirytowało i wcale nie chodzi o Rosję. W czasach powszechnego internetu zastanawiam się nad sensem wycinania lasów by wyprodukować opasłe katalogi, które w zdecydowanej większości trafią na śmietnik.

Leroy Merlin - jeszcze do niedawna jedna z największych sieci marketów budowlanych działających na terenie Polski. Od pewnego czasu również obiekt kontrowersji związanych z decyzją właściciela o pozostaniu na rosyjskim rynku. Sądząc po reakcji społeczeństwa, marka nie ma w ostatnich dniach zbyt dobrej prasy.

Coraz więcej osób, zarówno znanych jak i zupełnie anonimowych, nawołuje do bojkotu tej sieci handlowej. W niektórych sklepach już odbyły się demonstracje, mające za zadanie przekonać klientów, że nie jest to najlepsze miejsce na zakupy, oczywiście w świetle nowych okoliczności. Co robić w tej sytuacji? Najlepszym wyjściem, jak się domyślam, mogłaby być kampania informacyjna, a przynajmniej czytelne komunikaty, w których właściciele sieci uzasadniają swoją politykę. Tymczasem, przynajmniej mnie, Leroy Merlin podpadł w zupełnie inny sposób. Firma zdecydowała się na kampanię reklamową, której szczególnie nie lubię, dlatego postanowiłem o tym napisać.

Naturalnie, Leroy Merlin nie jest jedyną siecią, która działa w ten sposób. Taką formę reklamy stosuje wciąż, choć mogłoby to wydawać kompletnie niepotrzebne, wielu sprzedawców detalicznych. Za każdym razem, widząc tego typu działanie, zastanawiam się, gdzie tu sens i logika. Czy nie szkoda poświęcać tak cennego dobra w imię dotarcia do szerszego grona klientów, co można zrobić również na inne sposoby? Czy naprawdę warto działać w ten sposób? Ja mam wątpliwości.

Druki bezadresowe - jak ja ich nie znoszę

Skrzynka na listy to jeden z tych elementów wyposażenia domu czy klatki schodowej w bloku, który z biegiem czasu stał się praktycznie niepotrzebny. Po co tak właściwie sprawdzamy skrzynki na listy? W ostatnim czasie niemal wyłącznie dlatego, by przekonać się, o ile wzrosła nasza rata kredytu hipotecznego po ostatniej podwyżce stóp procentowych. Ewentualnie w poszukiwaniu awizo przesyłki, która czeka na nas w placówce pocztowej. Co ciekawe, choć korespondencji jest jak na lekarstwo, skrzynki na listy pękają w szwach. Dlaczego? Wszystko za sprawą druków bezadresowych, których popularność, mimo powszechnego dostępu do internetu, wcale nie maleje.

Przesyłki bezadresowe - w 2022 roku mają jeszcze sens?

Żeby przekonać się, czy w skrzynce nie czeka na nas jakaś istotna korespondencja, musimy przekopać się przez stertę ulotek, prospektów, folderów reklamowych, a czasem nawet, tak jak w tym przypadku, wielki katalog zawierający prawdopodobnie całą ofertę jednego z działów marketu budowlanego. Ciężko mi uwierzyć w to, że współcześnie opłaca się poświęcać cenne zasoby naturalne na drukowanie tego typu korespondencji, którą większość odbiorców i tak wyrzuci na śmietnik bez przeczytania.

Mieszkam w nowym bloku, oddanym do użytku w 2016 roku. Jestem niemal pewien, że wszyscy jego mieszkańcy mają dostęp do internetu i bez najmniejszego problemu mogą przeglądać oferty sklepów bez konieczności marnowania papieru. Mimo tego, papierowych materiałów reklamowych jest mnóstwo.

Pół biedy, kiedy roznoszący takie ulotki wrzuci je bezpośrednio do skrzynki na listy. Zdecydowanie gorzej, jeśli zdecyduje się na spacer po piętrach klatki schodowej, by porozrzucać je przed drzwiami mieszkańców. Naturalnie, wcale nie interesując się tym, kto to później posprząta.

Dlaczego zatem, skoro druki bezadresowe dostarcza wiele firm, obrywa się ode mnie przede wszystkim Leroy Merlin? Głównie dlatego, że postanowiono zużyć ogromne ilości papieru, drukując opasłe katalogi. Po co doręczać je komuś, kto bez najmniejszego problemu znajdzie wszystko, co go interesuje w internecie? Nie mam pojęcia.

Nawet nie chcę wiedzieć, ile papieru poświęcono na te katalogi

Co tak właściwie do mnie trafiło, że postanowiłem poruszyć temat na łamach portalu internetowego. Katalog ogród 2022, czyli broszura licząca sobie 164 zadrukowanego papieru, o wadze 300 gram. Oznacza to, że na sam tylko mój blok, w którym znajduje się 50 mieszkań, zużyto 15 kilogramów papieru. Opłacało się? Naprawdę?

Drażni mnie taki widok, a Was?

Można nawet zastanowić się, po co mieszkańcom budownictwa wielorodzinnego Katalog ogród 2022, skoro miażdżąca większość nie dysponuje większą ilością wolnej przestrzeni na zewnątrz, niż tą oferowaną przez skromny balkon? Najprawdopodobniej ktoś, kto wydał polecenie rozniesienia katalogów kierował się tym, że mieszkańcy bloków również aranżują swoje balkony i tarasy przy pomocy oferty działu ogród. Dodatkowo niektórzy mieszkańcy mogą dysponować ogródkami działkowymi, gdzie tego typu asortyment z pewnością okaże się przydatny. Argument jest dla mnie jak najbardziej zrozumiały, jednak nie jestem przekonany do właśnie takiego sposobu informowania o ofercie sklepu.

Przecież nie każdy ma internet!

Zapewne w dyskusji pojawi się argument o dostępie do informacji o ofercie produktowej dla tych, którzy z tych czy innych względów nie korzystają z internetu. Mam tu na myśli, w pierwszej kolejności, osoby starsze, które nie uznały za stosowne nabyć umiejętności korzystania z komputera. Doskonale rozumiem, że dla nich papierowe gazetki istotnie mogą okazać się przydatne i to właśnie dzięki nim uda się kupić coś taniej, albo po prostu dowiedzieć się, że w ofercie danego sklepu znajduje się taki a taki asortyment.

Problem w tym, że na zupełnie nowym osiedlu osoby w podeszłym wieku stanowią absolutną mniejszość. W takiej sytuacji chyba lepszym wyjściem byłoby skierować kampanię pod te adresy, gdzie istotnie można trafić na docelowe grono odbiorców katalogów. Sądząc po tym, co zauważyłem w najbliższym wejściu do klatki schodowej koszu na śmieci, większość mieszkańców zdecydowała się na wyrzucenie katalogu razem z innymi ulotkami. Niestety, w ten właśnie sposób zmarnowano sporo papieru. W czasach e-commerce i powszechności usług elektronicznych to, w mojej opinii, wyłącznie strata dla środowiska naturalnego.

Katalog grubości komputera? Prawie...

Choć trudno w to uwierzyć, to wciąż działa

Kiedy moje rozważania były jeszcze notatką w zeszycie planowałem, że w tym miejscu zakończę. Właśnie tak bym zrobił gdyby nie słowa redakcyjnej koleżanki, która opowiedziała o swoich spostrzeżeniach z branży ubezpieczeniowej. Okazuje się bowiem, że zaśmiecanie skrzynek na listy, korytarzy a nawet miejskich ulic cały czas ma sens i naprawdę dobrze funkcjonuje. Jak dowiedziałem się zupełnym przypadkiem, wciąż sporo ludzi przychodzi właśnie z ulotkami w ręce, pytając o konkretny, reklamowany tam produkt. Co istotne, ubezpieczenia wcale nie są jedyna branżą, w której to nadal działa.

Domyślam się zatem, że kolportowanie ulotek, w tym tak opasłych, jak otrzymałem kilka dni temu, jest wciąż opłacalne i uzasadnione ekonomicznie. Uważam jednak, że nie wszystko, co zgodne z aspektem ekonomicznym, należy od razu uznać za słuszne. I tu, zupełnie przypadkowo, znów wracamy do grupy, w skład której wchodzi Leroy Merlin. Czy pozostawanie na rosyjskim rynku w obecnych okolicznościach jest uzasadnione ekonomicznie? Z całą pewnością tak, zwłaszcza, kiedy konkurencja postanowiła się zwinąć. Można przejąć rynek i go zdominować, co powinno zapewnić konkretne dochody na długi czas. Pozostaje jednak pytanie czy w sytuacji, kiedy cały świat usiłuje odciąć prąd machinie wojennej, takie postępowanie należy uznać za słuszne?

Tutaj też mamy konflikt wartości. Papier nie bierze się znikąd. By go wyprodukować, trzeba ściąć określoną ilość drzew, których rola w środowisku naturalnym jest niezaprzeczalna i nie do przecenienia. Jednym z naszych najważniejszych, moralnych obowiązków jest konieczność dbania o stan naszej planety. Choć przykłada się coraz większą wagę do tego, by surowce niezbędne do produkcji papieru pozyskiwać w sposób zrównoważony, nie zawsze trzeba to robić, a wyprodukowany papier można wykorzystać do zupełnie innego, znacznie bardziej istotnego celu, niż informowanie potencjalnych klientów o ofercie produktowej. W przypadku, który ukłuł mnie w serce, mowa o 15 kilogramach papieru na zaledwie jeden, mały blok mieszkalny. Ile tego było w skali całego miasta? Nawet nie chce sobie wyobrażać.

Teraz, gdy swoje przemyślenia zaktualizowałem o aspekt finansowy, mogę z czystym sumieniem skończyć i zaprosić Was do dyskusji. Standardowo, bardzo interesuje mnie Wasze zdanie na temat, który mnie poruszył. Czy według Was kolportowanie druków bezadresowych w 2022 roku, kiedy każdy, kto tylko ma na to ochotę, może skorzystać ze strony internetowej sklepu czy gazetki w formie elektronicznej, ma jakikolwiek sens? Czy obowiązek dbania o środowisko naturalne nie jest w tym przypadku ważniejszy niż pieniądze, które można w ten sposób zarobić. W końcu wiele sieci handlowych, mimo wszystko, zrezygnowało z roznoszenia ulotek, ograniczając się do ich wyłożenia w sklepach, by mógł po nie sięgnąć tylko ten, który rzeczywiście chce to zrobić.

Czy, tak po prostu, nie wkurza was, że ktoś zaśmieca wam skrzynkę na listy? I to kosztem przyrody? Mnie wkurza.

 

 

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu