Choć w ostatnich tygodniach wszystko zostało przesłonięte tematem tragicznej wojny na Ukrainie, nie oznacza, że problemy którymi żyliśmy wcześniej wyparowały. Globalne ocieplenia dalej postępuje, a kolejne koncepcje walki z emisją CO2 przechodzą do fazy praktycznej realizacji.
Japończycy zbudują... dwutlenkowęglowiec?
Japoński koncern Mitsubishi Heavy Industries, znany też jako MHI ogłosił, że zbuduje pierwszy statek przeznaczony do transportu skroplonego dwutlenku węgla przechwytywanego w miejscach jego emisji. Z takim ładunkiem można zrobić wiele rzeczy, a jedną z ciekawszych dróg na pozbycie się go jest jego „geologiczne zmagazynowanie”, do czego za chwilę wrócimy.
Efekt skali
Brzmi niedorzecznie? Wbrew pozorom ma to znacznie więcej sensu, niż na przykład pomysły polegające na przechwytywaniu CO2 znajdującego się już w atmosferze. Najważniejszym elementem całego procesu jest właśnie to, żeby wyłapywać dwutlenek miejsca w miejscu jego emisji. W ten sposób osiągamy efekt skali, przy pomocy filtrów wyłapujemy „stężone” CO2 i skraplamy do celów transportowych.
To powoduje, że metoda ta może stać się bardzo efektywna dla największych trucicieli, szczególnie tych, których procesy są trudne do „uzielenienia”. Jako przykład możemy tu podać przemysł ciężki z hutami na czele, czy wysoce emisyjne cementownie, od dawna poszukujące dróg ucieczki od CO2.
Pod dno morza
Jedną z ciekawszych, mocno promowanych m. in. przez Norwegów, metod na pozbycie się CO2 jest wpompowanie dwutlenku węgla w formacje geologiczne, które są w stanie przyjąć ich duże ilości. Jednym z najbardziej znanych projektów tego typu jest „Northern Lights” pochodzący właśnie z tego skandynawskiego kraju, mający mieć zdolność składowanie pod morskim dnem około 5 mln ton CO2 rocznie.
Japoński statek najprawdopodobniej będzie elementem podobnego systemu. Statki tego typu są konieczne, ponieważ nie wszędzie, gdzie emisja CO2 jest bardzo wysoka, istnieje możliwość jego składowania, potrzeba do tego odpowiednio „chłonnych” skał. Transport morski jest tu najbardziej efektywnym i najtańszym rozwiązaniem.
Pierwsze projekty tego typu mają wystartować już w najbliższych latach. Statek Mitshubishi ma być gotowy za rok, „Northern Lights” ma rozpocząć działalność operacyjną w 2024 r. W przypadku tej ostatniej firmy powstają dwa transportowce CO2 o pojemności 7500 m3 każdy, budowane przez chińską stocznię Dalian Shipbuilding. Japończycy zaczynają z niższego pułapu, ich statek będzie zabierał na pokłada jedyni 1450 m3 dwutlenku węgla.
Produkcja e-paliw?
Tak czy inaczej, w najbliższych latach dużo będzie się w tym temacie działo i zarówno na Japonię, a szczególnie Norwegię warto zwracać baczną uwagę. Ci ostatni nie dość, że będą startować ze wspomnianą inicjatywą „Nothern Ligts” mają też startup Nordic Electrofuel, który zamierza produkować E-Jet, bazując na licencji firmy Twelve.
Osobiście mam wrażenie, że stworzenie wydajnego systemu wyłapywania i transportu CO2 może spowodować dynamiczny rozwój paliw ekologicznych dla lotnictwa, takich jak wspomniany E-Jet, czy metanolu, jak w przypadku pomysłu Koenigsegga i jego „wulkanicznego” paliwa. Efektem ich spalania dalej jest co prawda dwutlenek węgla, ale ich produkcja „utylizuje” CO2 z wcześniejszych emisji, redukując ich bilans emisyjny prawie do zera.
Zdjęcia: Northern Lights
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu