Teoretycznie komputer pełni rolę stricte użytkową i czynienie go "ładniejszym" nie ma sensu. Teoretycznie. Są setki dowodów na to, że komputer może być wręcz dziełem sztuki. Sęk w tym, by z jego "upiększaniem" nie przesadzić.
LED-y do peceta? To jednak nie dla mnie
Jestem dziennikarzem z wykształcenia, pasji i powo...
Jak pamiętacie (lub nie), jakiś czas temu składałem komputer z myślą o wykorzystaniu go do testów na Antyweb. Tak się złożyło, że równolegle w moje ręce wpadł zestaw akcesoriów służący do spersonalizowania wyglądu całej konstrukcji. Corsair przesłał do mnie dwa wentylatory HD 140, zestaw taśm z diodami LED (Lighting Node Pro) oraz kostkę do zarządzania tym wszystkim Commander Pro. Przyznaję, że byłem dość mocno podekscytowany wizją naszpikowanego światełkami desktopa. Z każdą minutą jednak mój zapał słabł.
Okazuje się bowiem, że zainstalowanie "świecidełek" nie jest wcale takie proste, jakby się mogło wydawać. Teoretycznie wystarczy przecież je tylko podłączyć, czyż nie? Otóż nie. W momencie, gdy spędzasz kilka godzin na estetycznym ułożeniu kabli, przymocowaniu ich do specjalnych kanalików, wyprowadzeniu na drugą stronę obudowy, spięciu i stabilnym przymocowaniu, ostatnią rzeczą, jakiej chcesz, to więcej kabli. A niestety system oświetlenia to same kable.
Zacząłem od wentylatorów. Początkowo poszedłem za sugestiami producenta, który do zestawu dołączył kostkę służącą do zarządzania prędkością wiatraków oraz kolorami diod LED. Całość jest kompatybilna z oprogramowaniem Corsair Link, więc wydawało mi się, że wszystko pójdzie gładko. Kostka była też przydatna z innego powodu. Mam płytę ASUS Strix 270E, do której podłączyłem już pięć wiatraków (trzy na obudowie oraz dwa na dwuwieżowym coolerze - Noctua D15). Zostało miejsce na tylko jeden dodatkowy. Tu małą dygresja - czy komputer z i7-7700K i Aourus GeForce 1080Ti w ogromnej obudowie (740 Air) potrzebuje jeszcze dwóch dodatkowych wiatraków? Z moich obserwacji wynika, że nie, ale nie zaszkodziło sprawdzić. Zamontowałem zatem je w taki sposób, aby jeden wydmuchiwał ciepłe powietrze, a drugi zaciągał zimne - oba w górnej części obudowy.
Szybko okazało się, że pierwotny model podłączenia się nie sprawdzał. Corsair Link działał bardzo niestabilnie, a ustawienia dotyczące kolorów i prędkości wiatraków czasem nie były zapisywane. Mało tego, aplikacja nie pozwalała mi (nie wiedzieć czemu) skonfigurować HD140 w taki sposób, by aktywowały się tylko po przekroczeniu pewnego poziomu temperatury na płycie głównej. Zrezygnowałem zatem z rozwiązania producenta i podłączyłem oba wiatraki bezpośrednio do płyty głównej, korzystając z przejściówki dającej mi dwa dodatkowe gniazda (dołączonej zresztą do coolera). To pozwoliło mi zarządzać prędkością wiatraków bezpośrednio z poziomu UEFI.
Ze światełkami było już gorzej, bo system Corsaira nie jest kompatybilny z sytemem ASUS-a, a więc wykorzystanie aplikacji do zarządzania płytą główną nie wchodziło w grę. Musiałem zatem okiełznać kostkę, kable i Corsair Linka. I tu docieramy do pierwszego wniosku - systemy oświetlenia dla pecetów są mało uniwersalne. Owszem, Corsair Link współpracuje z kilkoma modelami płyt głównych i kart graficznych, ale jest ich zdecydowanie za mało. W moim przypadku oświetlenie nie było niestety kompatybilne z niczym, co wywoływało kolejne problemy.
Sytuacja powtórzyła się po podłączeniu taśm LED. Tutaj do akcji wkroczył Commander Pro. Ta mała kostka służy do synchronizacji wszystkich systemów oświetlenia, a tym samym ujednolicenia ich i stworzenia ciekawych, niebanalnych wzorów. Co szczególnie fajne, do Commandera można też podłączyć dodatkowe czujniki temperatury, co przydawało się na przykład podczas podkręcania całej platformy. Corsair Link pozwala też dostosować pracę wentylatorów do wartości, jakie dostarczają te czujniki. Jesteśmy zatem pod tym względem całkiem elastyczni. Sęk w tym, że do Commandera trzeba pociągnąć taśmę ATA, a ja z niej całkowicie zrezygnowałem, montując SSD bezpośrednio w slocie M.2. Biorąc pod uwagę rozmiary taśmy, mocno krzyżowało mi to plany konstrukcyjne.
Poddałem się
Przyznaję, że nie udało mi się podłączyć wszystkiego według zaleceń producenta. Zbyt mocno kolidowało to z moimi założeniami dotyczącymi platformy. Wentylatory podłączyłem na swój sposób, a taśmy LED uruchomiłem jedynie testowo, bo wiedziałem, że i tak nie będą one na stałe przyklejone do obudowy. Nadmiar plastikowych kostek w środku, mnóstwo dodatkowych kabli - nie tak wyobrażałem sobie wymarzonego desktopa. Choć muszę przyznać, że możliwości, jakie oferuje cała platforma są godne podziwu, a wydajność samych wentylatorów HD140 stoi na bardzo wysokim poziomie (choć do najcichszych one nie należą). Jeżeli ktoś faktycznie szuka narzędzi do personalizacji desktopa i uwielbia światełka, połączenie list i wentylatorów HD140 powinno dostarczyć mu mnóstwo radości.
Trzeba jednak pamiętać o kilku rzeczach. Podstawowa to kompatybilność z naszą platformą. Jeżeli nasza płyta główna lub karta graficzna nie potrafi "dogadywać" się z Corsair Link, czeka nas więcej problemów i dłuższa konfiguracja. Druga kwestia to okablowanie. Musicie być gotowi na całkiem sporo nowych przewodów, które będzie trzeba gdzieś "upchnąć" (no chyba, że macie to gdzieś - nie polecam jednak, bo więcej kabli to gorsza cyrkulacja powietrza, co oznacza wyższe temperatury wewnątrz).
Świecić czy nie świecić?
Czy warto inwestować w diody LED do peceta? To w dużej mierze zależy od osobistych preferencji. Ja początkowo myślałem, że rozwiązania tego typu są banalnie proste i przyjemne w instalacji. Było zupełnie inaczej. Mimo pewnej ekscytacji diodami, szybko doszedłem do wniosku, że nie chcę peceta - choinki, a dotychczasowe podświetlenie jest w zupełności wystarczające. Nie jestem zatem pewnie targetem tego typu rozwiązań, choć z niekrytą fascynacją obserwuję, jak najlepsi moderzy potrafią przekształcać swoje desktopy w dzieła sztuki. I to mi, póki co, wystarczy.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu