Polska

Laptop dla czwartoklasisty po roku. Na co się przydał?

Kamil Pieczonka
Laptop dla czwartoklasisty po roku. Na co się przydał?

Powoli kończy się rok szkolny, pierwszy na początku którego kilkaset tysięcy czwartoklasistów otrzymało darmowego laptopa. Urządzenie miało być wykorzystywane do nauki i wyrównywania szans pomiędzy uczniami. Czy zdało swoją rolę?

Na co się przydał laptop w czwartej klasie?

Dzisiaj wiemy już, że laptop dla czwartoklasisty był jednorazowym wybrykiem odchodzącego rządu, który cały program przygotował nieco po łebkach. Nowy rząd nie znalazł pieniędzy na jego kontynuację, więc rocznik 2013 może czuć się wyróżniony, jako jedyny otrzymał darmowy komputer. Laptop miał być wykorzystywany do nauki, ale chyba przede wszystkim miał pozwolić na wyrównanie nieco szans dla dzieci, które dostępu do własnego urządzenia nie miały. I pod tym względem chyba się udało, mam jednak wątpliwości, czy pieniądze wydane na ten program faktycznie można uznać, za wydane dobrze. I mówię to jako bezpośredni beneficjent, bo moje dziecko też takiego laptopa dostało.

Dlatego dzisiaj, po praktycznie całym roku edukacji w 4. klasie, mogę powiedzieć, że moja córka z powodzeniem poradziłaby sobie bez komputera. Nie było mowy o korzystaniu z tego urządzenia w szkole. Na lekcjach informatyki dzieci korzystają z komputerów szkolnych. W domu natomiast nie mają zadań, które wymagałyby jego użycia. W czasach pandemii i nauki zdalnej tego typu pomoc była znacznie istotniejsza, teraz niestety w większości pozostała niewykorzystana. Szczerze powiedziawszy laptop był w użyciu częściej z racji prywatnych, dodatkowych zajęć prowadzonych zdalnie, niż wymogów szkolnych. Spore znaczenie w tym przypadku ma też fakt, że dzisiejsza młodzież całkiem inaczej korzysta z internetu niż nieco starsze pokolenia.

Tablet byłby pewnie lepszym rozwiązaniem

Obserwując rówieśników mojej córki, dochodzę do wniosku, że im komputer nie jest do niczego potrzebny. Ich cała aktywność w sieci i kontakt z nowymi technologiami odbywają się za pośrednictwem smartfona, ewentualnie tabletu. Doskonale radzą sobie z wykorzystaniem wyszukiwarki, tłumaczeniami przez Google Translate czy nawet z korzystaniem z takich z narzędzi jak ChatGPT. Nie jest im do tego potrzebny komputer, który jest duży, nieporęczny i zajmuje sporo miejsca na biurku. Jakby tego było mało, bazowa specyfikacja tych komputerów sprawiała, że za bardzo nie nadają się również do gier, więc odpada kolejny powód aby sięgać po komputer.

Może to tylko moje dziecko, ale mam wrażenie, że młodzi ludzie znacznie bardziej skorzystaliby z tabletów. Są lżejsze i mniejsze, można by było zabrać je do szkoły i wykorzystać na lekcjach. Skąd to wiem? Bo w naszej szkole nauczyciele od czasu do czasu wykorzystują uczniowskie... smartfony. Wzbogacenie lekcji o interaktywne pomoce naukowe jest znacznie łatwiejsze na niewielkim dotykowym ekranie niż na ogromnym laptopie. To tylko ponownie pokazuje, że cały pomysł z darmowymi laptopami był nieprzemyślaną kiełbasą wyborczą. Korzyści z tego programu wydają się być minimalne. Koszty były natomiast całkiem spore, po części dlatego, że cały proces zakupowy był słabo przemyślany.

Nie neguje faktu, że tego typu inicjatywa ma spory potencjał np. do wyrównania szans biedniejszych dzieci, ale całość powinna być lepiej przemyślana. Szczególnie po stronie wykorzystania takiej pomocy naukowej w dalszej edukacji. Bez tego, był to tylko drogi prezent, który przeważnie i tak leży w kącie.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu