Jak się okazuje, ekskluzywnym markom motoryzacyjnym inflacja niestraszna. Nie ma mowy o kryzysie.
Pomimo globalnej inflacji, która atakuje wyjątkowo mocno i daje o sobie znać w znacznym stopniu, najbardziej luksusowe firmy motoryzacyjne radzą sobie wyśmienicie. Nie jest to jednak nic specjalnie zaskakującego - nie od dziś wiadomo, że na kryzysach najwięcej zarabiają najbogatsi, a biednieją… najbiedniejsi. Potwierdzają to wyłącznie najnowsze doniesienia dotyczące tego, jak radzi sobie Lamborghini i Bugatti.
Swoimi wynikami jako pierwsze pochwaliło się Lambo. Włoska firma opływa w luksusach
Jakiś czas temu CEO Lamborghini, które jest częścią koncernu Volkswagena, przyznał, że pomimo ogólnej inflacji i sporego kryzysu, włoska firma radzi sobie wręcz doskonale. Stephan Winkelmann powiedział:
Mamy coraz więcej klientów, którzy wybierają samochody Lamborghini. Jest to spowodowane tym, że ufają oni naszej marce, widzą, jak piękne są to auta oraz jakie niesamowite mają osiągi. Aby utrzymać ten trend, przydałoby się, aby światowa gospodarka pozostała nieco bardziej stabilna.
Tym samym dowiedzieliśmy się, że pula zamówień na Lamborghini wyczerpała się na kolejne 1,5 roku. Jeśli chcielibyście zatem kupić sobie samochód włoskiego producenta, będziecie musieli poczekać minimum 18 miesięcy - do 2024 roku nie ma na to szans.
Gdyby tego było mało, warto zaznaczyć, że pierwsze półrocze 2022 roku było najlepsze w historii firmy. Przez pierwsze sześć miesięcy bieżącego roku, 5090 samochodów ze złotym bykiem w logo znalazło swoich właścicieli, marża operacyjna osiągnęła pułap 32%, a zysk operacyjny wzrósł do 425 milionów euro. Jest to wynik naprawdę niesamowity - i wygląda na to, że żaden kryzys Lambo nie jest straszny, niezależnie od tego, co dzieje się na rynku.
Bugatti kolejnym gigantem, który nie martwi się o swoją przyszłość
Po ogłoszeniu Lamborghini, które narobiło nieco szumu, sporo mówiło się o tym, jak radzą sobie inne ekskluzywne marki. Oczywiście najwięcej myślało się o Ferrari, które jest głównym rywalem Lambo i również zanotowało rekordowe wyniki w pierwszym półroczu 2022, lecz kolejną marką, która potwierdziła brak jakiegokolwiek kryzysu, okazało się Bugatti.
CEO firmy z siedzibą we Francji, Mate Rimac, oficjalnie przyznał, że pula zamówień na Bugatti wyczerpała się do - uwaga - 2025 roku. Co więcej, firma nie przewiduje, żeby cokolwiek miało zwolnić, co tylko potwierdzają ostatnie sytuacje.
Bugatti podczas Monterey Car Week w Kalifornii pokazało W16 Mistral, który był naprawdę udanym pożegnaniem z 16-cylindrowymi silnikami. Udanym i… drogim, bowiem samochód o mocy 1577 koni mechanicznych został wyceniony na 5 milionów dolarów amerykańskich, czyli blisko 24 miliony złotych. Powstało 99 egzemplarzy, a wszystkie zostały wyprzedane jeszcze przed ich oficjalnym ogłoszeniem. Obawy o przyszłość faktycznie wydają się absolutnie zbędne, a ludzi, których stać na takie samochody, inflacja nie dotyka - i ciężko stwierdzić, na ile jest w tym “zaufania do marki”, jak to mówił CEO Lamborghini.
Obydwie marki zmierzają w kierunku samochodów elektrycznym i są pewni swojej przyszłości. EV to naturalna ewolucja
Do 2024 roku każdy model Lamborghini ma otrzymać wariant hybrydowy, a całkowicie elektryczny model ma pojawić się do 2030 roku. Bugatti również coraz poważniej myśli o elektrykach, w czym zdecydowanie pomaga mu Rimac, chorwacka firma, która ma spore doświadczenie w tworzeniu elektrycznych napędów, które już kilka lat temu potrafiły przebić osiągi elektrycznego samochodu sportowego z prawdziwego zdarzenia.
Cóż, “rewolucja elektryczna” czeka całą branżę motoryzacyjną, lecz jak widać, giganci wcale się jej nie obawiają. Kryzysy nie dosięgają takich firm jak Bugatti czy Lamborghini, niezależnie od okoliczności.
Źródło: CNBC
Obrazek wyróżniający: Reinhart Julian / Unsplash
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu