Oficjalna aplikacja La Liga, która może poszczycić się w Google Play ponad 10 milionami pobrań rości sobie prawa do używania mikrofonu oraz lokalizacji urządzenia. O ile co do lokalizacji umownie można nie mieć żadnych większych wątpliwości, tak już możliwość korzystania z modułu nagrywającego w smartfonie jest nieco... dziwne. Okazuje się, że w taki sposób twórcy programu chcą walczyć z nielicencjonowanymi transmisjami.
Aplikacja La Liga walczy z nielegalnymi transmisjami... w bardzo dziwny sposób
Możliwość nagrywania dźwięku przez aplikację została dodana do niej w piątek - od tego czasu w sieci odbywa się szeroka dyskusja nad tym, czy aby uprawnienia programu nie są zbyt rozległe. Jak się okazuje, twórcy dzięki możliwości użycia lokalizacji oraz mikrofonu chcą walczyć z nielegalnymi, nielicencjonowanymi transmisjami. Moduł nagrywania w aplikacji uaktywnia się tylko wtedy, gdy odbywają się mecze piłkarskie ligi hiszpańskiej - jeżeli za pomocą nagrań zostanie zidentyfikowana transmisja meczu, a lokalizacja urządzenia wskaże np. na pub, któremu nie udzielono licencji na publiczne odtwarzanie treści - poczynione zostaną dalsze kroki, aby proceder ukrócić. Sprytnie, ale czy wykorzystywanie do tego urządzeń użytkowników nie jest nieco "intruzywne"?
Jak mówią przedstawiciele La Liga, aktywacja modułu nagrywającego odbywa się jedynie w momencie trwania transmisji meczów. La Liga nie ma bezpośredniego dostępu do samych nagrań - te "w locie" są konwertowane do kodu binarnego, który jest porównywany z kodem kontrolnym. Jeżeli wystąpi między nimi zgodność, La Liga wie, że aktualnie oglądasz mecz. Jeżeli zgodności nie będzie - dane są usuwane. Pozyskane informacje nie zawierają w sobie żadnych znaczników pozwalających na zidentyfikowanie użytkownika - przynajmniej tak twierdzi La Liga.
Czy użytkownicy mogą być pewni, co dzieje się z nagraniami?
To tylko słowa przedstawicieli firmy stojącej za ligą hiszpańską. Nie wiadomo w jaki sposób te dane są konwertowane i czy rzeczywiście nie ma możliwości przywrócenia ich do pliku dźwiękowego. Już sam fakt, że aplikacja jest w stanie pozyskiwać nagrania, na pewno nadaje im atrybuty dotyczące czasu oraz ID instalacji (najpewniej zapisuje także informacje o adresie IP) wskazuje, że La Liga ma dostęp do całkiem sporych pokładów danych użytkowników. I oczywiście rekomenduje się im, aby nie zgadzali się na udzielenie programowi uprawnień do korzystania z mikrofonu.
Jak wykazują zasady publikowania aplikacji w sklepie Google Play, każdy przypadek zbierania newralgicznych danych o użytkownika powinien być jasno komunikowany przez twórcę programu - włącznie z celem, w jakim są one gromadzone oraz przetwarzane. La Liga w swojej aplikacji nie informuje jasno osób instalujących program o swoich zamiarach, co kłóci się z regulaminem stworzonym przez Google. Pytanie teraz, czy to La Liga będzie musiała ustąpić i zaprzestać takich praktyk, czy też znajdzie się furtka, którą usługodawca zwyczajnie wykorzysta.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu