Ebook

Kupowanie ebooków w Polsce to droga przez mękę. Chcę monopolu (prawie)!

Kamil Mizera

Jego zainteresowania skupiają się przede wszystkim...

52

Po przeczytaniu tego tytułu, zapewne Drogi Czytelniku, puknąłeś się w głowę i stwierdziłeś - autor oszalał. Kto normalny chce monopolu? Przecież monopol to czyste zło, dające firmie możliwość dyktowania swoich warunków, bez oglądania się na klienta. To prawda! Przyznaję, nie o taki monopol mi chodzi...

Po przeczytaniu tego tytułu, zapewne Drogi Czytelniku, puknąłeś się w głowę i stwierdziłeś - autor oszalał. Kto normalny chce monopolu? Przecież monopol to czyste zło, dające firmie możliwość dyktowania swoich warunków, bez oglądania się na klienta. To prawda! Przyznaję, nie o taki monopol mi chodzi. Ale po kolei. Na początku były ebooki.

Rynek ebooków w Polsce

Przez ostatnie kilka lat rynek książki w Polsce przeszedł wielką zmianę. Tą zmianą jest pojawienie się w obiegu wydawniczym cyfrowych formatów, pozwalających czytać książki w elektronicznej formie, na smartfonach, czytnikach, tabletach. Na ebookowym, polskim ugorze nagle zaczęły pojawiać się pierwsze e-książki i e-księgarnie. Mimo wysokiego, bo 23% VATu na ebooki, pojawiły się element konkurencyjności ceny cyfrowej książki w stosunku do jej papierowej wersji. Polskie wydawnictwa wkroczyły w erę cyfryzacji, a polski czytelnik w erę ebooków. Tylko, że nie do końca.

Dla większości Polaków ebooki to wciąż egzotyka. Według raportu czytelnictwa w Polsce za 2012, do czytania książek w takiej formie przyznaje się około 7% ankietowanych. Przyczyn tego stanu rzeczy jest mnóstwo. Jak stwierdzają sami autorzy raportu:

Ebooki i audiobooki nie spotykają się z większym zainteresowaniem wśród tych, którzy mają relatywnie trudny dostęp do właściwej środowisku wielkomiejskiemu infrastruktury kulturalnej, są raczej dodatkiem do tego, czym osoby skądinąd czytające już dysponują.

Dodajmy do tego słabą rozpoznawalność firm, które ebooki oferują, przekładającą się na nikłą świadomość czytelników, wciąż niewystarczającą penetrację rynku przez urządzenia mobilne połączoną z generalną niechęcią do płacenia za cyfrowe treści. Niech wisienką na torcie będzie fakt, że i tak 60% Polaków w ogóle nie sięga po książki i proszę - wszystko się wyjaśnia.

Bez czarnowidztwa proszę!

Oczywiście, nie jest tak źle, jak mówią. Choć rynek ebooków w Polsce nie ma nawet co porównywać się z amerykańskim, czy niemieckim, to powoli rośnie. Według niektórych szacunków w 2012 roku był już wart 50 milionów złotych. Wciaż to ułamek całej branży, ale rosnący ułamek. Gdy jednak spojrzymy na dane zza oceanu, to łatwo dostrzeżemy różnicę. Według szacunków The Association of American Publishers, rynek ebooków w USA w 2012 wart był 1,5 miliarda dolarów. Z kolei BookStats szacowało, że rok 2012 został zamknięty przez rynek ebooków kwotą blisko 3 miliardów dolarów.  Według PwC rynek ebooków w Stanach za 3 lata będzie wart około 8 miliardów dolarów. Sam udział ebooków w amerykańskim rynku książki szacuje się na około 22%, gdy w Polsce to około 2%. Trudno więc powiedzieć, że Polska e-książką stoi.

Nie jest jednak źle. Wystarczy spojrzeć na dynamizm rozwoju tego rynku w ostatnich latach. Najprościej będzie odwiedzić stronę ebooki.swiatczytnikow.pl. Agreguje ona informacje o ofercie z 27 e-księgarni. 27!

Na stronie znajdziemy również informację, że porównuje ona ceny i formaty 235 tysięcy ebooków. Tutaj jednak należy wziąć poprawkę na fakt, że nie jest to liczba unikalnych tytułów, a liczba oferty podawanej przez e-księgarnie. I tak, Virtualo, największy e-dystrybutor w Polsce chwali się liczbą 32 tysięcy ebooków. Nexto.pl ma też kilkanaście tysięcy e-książek. Inni dystrybutorzy mają po kilka-kilkanaście tysięcy. Czy uzbiera się z tego dwieście tysięcy ebooków? A ile zostanie, jak odsiejemy darmowe i klasyki?  Przyjmując nawet optymistycznie, że w Polsce można kupić kilkadziesiąt tysięcy tytułów w cyfrowej formie, to wciąż niebyt dużo. Choć patrząc na wyniki czytelnictwa - aż nadto.

O co chodzi z tym monopolem?

Czy w Polsce jest wystarczająco duża oferta e-booków? Czy ceny są wysoki/niskie? Kwestia perspektywy i zasobności portfela. Na pewno można powiedzieć jedno: e-księgarnie robią dużo, by zachęcić do kupowania ebooków. Poza różnego typu promocjami, oferują różne formaty e-książek, znak wodny zamiast DRM, uproszczone formy płatności a nawet abonamenty. Jest w czym przebierać.

Właśnie, jest w czym przebierać, jest się w czym zgubić. 27 księgarni, dystrybutorów, a może nawet więcej. Osobiście kupuję sporo ebooków. Niestety, brakuje mi w polskiej sieci jednego miejsca, jednej e-księgarni, która pozwoliłaby mi kupić wszystko w jednym miejscu. W tym momencie, by kupić książkę A, muszę zostawić swoje dane i kartę księgarni B, a żeby kupić książkę B, muszę to samo zrobić w księgarni A. Wprawdzie w większości przypadków mogę pobrać ebooka w formie EPUB i potem wgrać go na swój tablet lub telefon, zamiast korzystać z kilku dedykowanych aplikacji, ale to wciąż jest dalekie od jakiejkolwiek wygody.

Nie chcę przywoływać tutaj, jak trupa z szafy, Amazonu, ale jak pokazują wyniki tej firmy, tego typu model e-commerce po prostu się sprawdza. Jedna e-księgarnia, by rządzić nimi wszystkimi. Jedno miejsce, w którym zaloguje się, podam metodę płatności i dostanę ofertę wszystkich e-wydawców w Polsce. Szybko i łatwo. Bez zakładania kilkunastu kont, pamiętania kilkunastu loginów. Czy coś takiego jest możliwe?

Jakiś rok temu gruchnęła wieść o tym, że niektóre wydawnictwa postanowiły stworzyć Platformę Dystrybucyjną Wydawnictw. Miała ona stać się alternatywą dla największych polskich dystrybutorów, typu Virtualo. W KRS spółka jest, ale chyba tylko tam.

Czy istnienie takiego podmiotu na polskim rynku jest w ogóle możliwe? Przy tak niewielkiej ofercie, wysokich podatkach i dość jednak raczkującej digitalizacji tradycyjnych wydawnictw? Trudno powiedzieć. Nie mam wątpliwości, że takie pomysły musiały się już pojawić. Niestety, na tym chyba się skończyło.

Jeżeli więc ktoś się zapyta, dlaczego ebooki nie są szczególnie popularne w naszym kraju, to do listy odpowiedzi, moim zdaniem, można dopisać: bo ich kupowanie w Polsce to droga przez mękę. Kupowanie e-książek nie powinno wyglądać, jak wyprawa do biblioteki 10-15 lat temu. Nie chcę mieć karty bibliotecznej w każdej e-księgarni dostępnej na rynku. Zaletą cyfrowego formatu jest możliwość jego łatwego powielania oraz korzystania z niego na szeregu urzadzeń mobilnych. Ale jeżeli kupienie ebooka nie różni się niczym od rajdu po tradycyjnych księgarniach w poszukiwaniu wybranych tytułów, to po co zawracać sobie głowę?

 

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu