Google

Kto by pomyślał, że Chrome OS zrobi taką furorę

Konrad Kozłowski
Kto by pomyślał, że Chrome OS zrobi taką furorę
59

Zanim przejdziecie do sekcji komentarzy i zamieścice pytanie o statystyki sprzedażowe Chromebooków przeczytajcie ponownie tytuł tekstu. Chromebooki nie są akurat głównymi bohaterami tego tekstu, a system, który je napędza. Mam za sobą dość długą przygodę z Chrome OS i wiem jedno - w większości sytuacji sprawdza się on zaskakująco dobrze. Nawet na słabym sprzęcie.

I właśnie ta cecha systemu okazuje się być kluczową, gdy pod lupę weźmiemy takie projekty jak chociażby Cloudready autorstwa Neverware - firmy specjalizującej się w odnawianiu starego sprzętu komputerowego. Zużyte i niegodne pracy pod kontrolą nowych systemów operacyjnych laptopy otrzymują drugą młodość dzięki Chrome OS. W mgnieniu oka, korzystając z jednego pendrive'a, niemal każdy przestarzały z pozorów sprzęt możemy samodzielnie zamienić w "Chromebooka" (poradnik). Nie będzie on co prawda pracował tak długo na jednym ładowaniu, co prawdziwy Chromebook i nie będzie posiadał dedykowanych klawiszy poszczególnym funkcjom systemu, ale w ogólnym rozrachunku sprawdzi się znacznie lepiej, aniżeli jakakolwiek inna platforma, która mogłaby zagościć na takim sprzęcie.

Potencjał ten dostrzegły placówki edukacyjne, gdzie magazyny i schowki przepełnione są komputerami, które nie mogą już służyć uczniom, studentom i nauczycielom. Do tej pory najwięcej słyszeliśmy na temat sukcesów programu Google skierowanego do takich placówek, gdzie oczywiście najważniejszą rolę odgrywały Chromebooki. Udało im się w dość szybkim tempie uporać z liderującym w sprzedażach iPadem, lecz obydwie akcje okazują się zbyt kosztowne. Jak wszyscy dobrze wiemy, najbardziej poszukiwane i pożądane jest rozwiązanie po prostu najtańsze, a Neverware potrafi dostarczyć swój produkt w bezkonkurencyjnej cenie. Do swoich oddziałów przyjmuje stary sprzęt i zamienia go w maszyny gotowe do pracy.

Chrome OS na pewno nie będzie produktem, na którym Google będzie mogło zarobić na podobnych zasadach, jak robi to Microsoft z Windowsem. Bliższa wydaje się więc ścieżka, którą podąża dziś Android. Oddanie w ręce producentów Chrome OS przy jeszcze większej swobodzie niż tej obowiązującej dzisiaj mogłoby przyczynić się do błyskawicznego wzrostu popularności systemu. Naturalnie nie wszystkie zadania są możliwe do wykonania w oknie przeglądarki, lecz doskonale zdajemy sobie sprawę do jakich celów najczęściej wykorzystywane są obecnie laptopy przez zwykłych użytkowników. Mogliby oni znacząco zaoszczędzić przy okazji zakupu sporo tańszego sprzętu, po prostu.

Podejrzewam, że taki trend rosnącego zainteresowania i popularności Chrome OS będzie się utrzymywał jeszcze przez jakiś czas. Wiele mówi się o integracji "przeglądarowego systemu" z Androidem, lecz nie uważam, by nastąpiło to zbyt szybko, o ile w ogóle do tego dojdzie. Chociażby dlatego, że obydwa produkty nie uzupełniają się nawzajem i nie są sobie potrzebne - w wielu sytuacjach rozwiązują też zupełnie inny zestaw problemów. Nie jest tak, że tytułowa "furora" spadła na Chrome OS i Google w jednej chwili, bo potrzeba było na to sporo czasu. Ten system to spora szansa dla Google, ale najwyraźniej firma nie do końca jest pewna, jaki następny krok powinna wykonać.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu