Ebook

Książka jak program telewizyjny komentowany na Facebooku

Robert Kostka
Książka jak program telewizyjny komentowany na Facebooku
Reklama

Czytelnictwo ebooków można nie tylko zmierzyć i badać. Książki elektroniczne mogą przybierać rozmaite formy: od w pełni multimedialnych aplikacji, gdz...

Czytelnictwo ebooków można nie tylko zmierzyć i badać. Książki elektroniczne mogą przybierać rozmaite formy: od w pełni multimedialnych aplikacji, gdzie tekst jest tylko jednym z elementów do tych, w których jest podstawową formą przekazu. Angielski powieściopisarz Peter Jarrete postanowił aby jego książka przypominała zajmujący kryminał, który możemy komentować na serwisach społecznościowych już w trakcie jego trwania.

Reklama

Po muzyce i filmie książka jest kolejnym obszarem świata analogowego, który ulega digitalizacji. Podobnie jak w przypadku tamtych mediów, trudno dziś, jednoznacznie powiedzieć, czym jest lub czym ma być książka cyfrowa.
Nie dość, że nie ma jednej definicji, brakuje nawet ustalonej, obowiązującej, jednolicie zapisanej nazwy. Spotykamy się więc z określeniami: E-book, ebook, e-książka, książka elektroniczna czy ogólnie publikacja elektroniczna.

Książkę cyfrową można zdefiniować jako treść zapisaną w formie elektronicznej, przeznaczoną do odczytu za pomocą odpowiedniego oprogramowania, zainstalowanego na urządzeniu komputerowym. Takie ujęcie oznacza jednak, że książką elektroniczną może być na przykład dokument zapisany w programie Word lub system pomocy.

Dodatkowym utrudnieniem jest rozmaitość form, w jakich publikacje elektroniczne występują - od materiałów przygotowanych na płytach CD do książek w formie aplikacji multimedialnych. Niektóre z nich powoli tracą na znaczeniu (płyta CD), inne z kolei zyskują na popularności (app-książki). Wskutek zacierania się granic między różnymi mediami, także tradycyjnej książce niekiedy towarzyszą materiały audiowizualne, na przykład dołączone na płytach; książka elektroniczna zaś łączy tekst z multimediami.

Peter Jarrette, autor powieści Brighton Babilon zamierza umożliwić nie tylko swoim czytelnikom komentowanie prawie, że na bieżąco – już podczas samej lektury książki – jej treści, ale też chce nawiązać z nimi bezpośredni kontakt. W wybranych miejscach swojej opowieści  przy opisach różnych przedmiotów, budynków, ulic czy osób zamieścił interaktywne linki. Czytelnicy mogą w każdej chwili dołączać do dyskusji, zadawać pytania autorowi lub wyrażać swoje opinie dotyczące konkretnych fragmentów tekstu.

Mimo, że dla autora korzystania z Facebooka, czy Twittera jest czymś zupełnie naturalnym, to jednak teraz – jak sam przyznaje – to zupełnie coś innego. Jego zamiarem jest bowiem wciągnąć swoich czytelników w opowiadaną historię i to znacznie głębiej niż zwykle pozwala to ciekawa książka - chce aby czytelnicy dzielili się własnym wrażeniami, mogli komentować przebieg akcji, czy pisali własne scenariusze kolejnych wydarzeń. Przypomina to rozmowy i komentarze, które toczą się na serwisach społecznościowych podczas trwania meczu, czy filmu w telewizji. Mamy już social TV teraz będziemy mieć social books.

Peter Jarrete ma nadzieje, że dzięki takiej formule jego książka nie tylko zdobędzie większą liczbę odbiorców, ale przyniesie korzyści Brighton – miastu, w którym nie tylko rozgrywa się akcja powieści, ale w którym on sam mieszka. Powieść oparta jest zresztą na doświadczeniach samego autora. Główny bohater spotyka zbieraninę dość barwnych postaci: włóczęgów, webmasterów, fryzjerów, badaczy rynku, czy natrętnych oficerów lotnictwa. Jak twierdzi Peter James – autor kryminałów, który też jest mieszkańcem Brighton czytelnicy znajdą tu prawdziwe miasto „z krwi i kości”, będą mogli zanurzyć się w jego ulicach, a wręcz poczuć jego zapachy i klimat. To będzie musiało być ciekawe doświadczenie być czytelnikiem, uczestniczyć w rozmowach z innymi i jednocześnie zwiedzać akurat te miejsca, o których się czyta lub dyskutuje.

System odsyłaczy, który został wykorzystany w książce pozwala także na wysyłanie adresu URL nie tylko innym czytelnikom, ale też dowolnie wybranym użytkownikom. Dzięki temu czytelnicy, którym podoba się opowiadana historia mogą nie tylko rekomendować samą książkę, ale też na bieżąco dzielić się wrażeniami z lektury lub  doświadczeniami w trakcie zwiedzania miasta.

Reklama

Czy to rzeczywiście pierwsza taka próba wciągnięcia czytelników w opowiadaną historię? Trochę inaczej próbował to robić, m.in. Charles Cumming autor kryminału The 21 Steps, który pozwalał śledzić akcje za pomocą map google.


Reklama

Z kolei powieść Under the Big Black Sun autorstwaDaniel W. oprócz wersji drukowanej posiadała także wersje cyfrową, która nie tyle była jej wierną kopią, ile pozwalała poruszać się po treści w taki sposób, jaki pozwala natura hipertekstu – czytelnik mógł sam wybierać kolejność czytanych rozdziałów, czy przebieg akcji. Było też kilka mniej lub bardziej udanych prób pisania książek bezpośrednio na Facebooku, czy też Twiterze.

Fot. [1]

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama