Felietony

Co o nas wie e-book?

Dorota Konowrocka
Co o nas wie e-book?
Reklama

W połowie 2012 roku Amazon ogłosił, że na każde 100 sprzedanych książek papierowych przypada w jego sklepie 114 książek elektronicznych, a zatem e-boo...

W połowie 2012 roku Amazon ogłosił, że na każde 100 sprzedanych książek papierowych przypada w jego sklepie 114 książek elektronicznych, a zatem e-booki na dobre rozgościły się na rynku wydawniczym. Teraz wydawcy zaczynają gromadzić dane na temat naszych zwyczajów: ile stron dziennie czytamy i jak szybko, w jak długich sesjach, co podkreślamy, co piszemy na marginesach, co pomijamy, w którym miejscu porzucamy lekturę. Część czytelników korzystających z Kindle upublicznia swoje notatki z e-książek i w ten sposób bardzo prywatny dotychczas akt lektury staje się czynnością wykonywaną niemal publicznie, a już z pewnością mierzalną. A lada moment wykładowca będzie mógł wirtualnie zajrzeć studentowi przez ramię, by sprawdzić czy ten na pewno, z uwiarygadniającą zrozumienie prędkością, przeczytał zadaną lekturę. I tu już mnie dreszcze przechodzą.

Reklama

Jak czyta e-booki kobieta, jak czterdziestolatek?

Barnes & Nobles zaczął badać zwyczaje czytelników korzystających z Nooka mniej więcej w połowie ubiegłego roku (z jego urządzenia korzysta w tej chwili ok. 14% e-czytelników, 15% z iPada i iPhone’a, 55% z Kindle i Kindle, dane z czerwca 2012). Na razie badają proste rzeczy: jak daleko zaszedł czytelnik, jak szybko czyta, kiedy przestaje. Analitycy stwierdzili między innymi, że fikcję literacką czytelnicy pochłaniają zazwyczaj jednym ciągiem, natomiast literaturę faktu i inne pozycje z półki „nonfiction” czytają kawałkami i nierzadko porzucają przed dobrnięciem do ostatniej strony.

Miłośnicy SF, romansów i kryminałów czytają więcej i szybciej niż miłośnicy literatury z górnej półki, którzy częściej przerzucają się między różnymi tytułami (z nudów?) i częściej pozostawiają niedoczytane tytuły. Startup Hiptype, który ‒ w przeciwieństwie do Amazona, który gra na siebie ‒ chce pracować na rzecz wydawców (plug-in dodawany jest do ebooka) i dla nich opracowuje informacje o czytelnictwie ich książek, a o którym Antyweb pisał tu, stwierdził dzięki analizie danych, że jedna trzecia czytelników e-książek nigdy nie dochodzi do pięćdziesiątej strony (a więc dobry początek jest kluczowy) i tylko 4% załadowanych na urządzenia darmowych fragmentów książek jest kiedykolwiek czytanych.

Kobiety kończą książki o połowę częściej niż mężczyźni i książki, których główną bohaterką jest kobieta, mają o 40% większą szansę na stanie się bestsellerem niż książki, których bohaterem jest mężczyzna. Kobiety lubią romanse, literaturę piękną, erotyki, książki kucharskie i poradniki (ręka mi zadrżała, kiedy to pisałam), a mężczyźni książki historyczne, literaturę piękną, SF, poradniki i książki religijne. Czytelnik przed czterdziestką czyta średnio podczas jednej sesji przez 12 minut z prędkością 48 stron na godzinę, kończy zaledwie 11% rozpoczętych książek, a wybierana przez niego książka ma 146 stron; czytelnik po 40. czyta wolniej (33 strony na godzinę), w dłuższych sesjach (20 minut), kończy jedną czwartą rozpoczętych książek i wybiera dłuższe tytuły (średnio 277 stron).

Dane jak dane ‒ pytanie, jak zostaną wykorzystane?

Tego rodzaju danymi oczywiście najbardziej zainteresowany jest wydawca (to on w końcu finansuje autorów i zarabia na ich pracy) i księgarz (im większym powodzeniem cieszą się książki, tym wyższy obrót). Co może z takimi danymi zrobić wydawca? W najprostszej wersji, zmienić bezpłatną próbkę tekstu na bardziej atrakcyjny fragment, jeśli liczba czytelników, którzy przeczytali próbkę, ale nie zdecydowali się na zakup tekstu, jest niesatysfakcjonująca lub znacząco odbiega od średniej.

W innej wersji, skoro czytelników nużą dłuższe formy publicystyczne, to można im dać krótsze, na których zdołają się skupić? A może w kluczowym momencie „odpadania czytelnika” zaserwować jakąś wciągającą treść multimedialną? Co może zrobić księgarz? Amazon podaje ranking Most Highlighted Passages, czyli najczęściej zakreślanych fragmentów, by pokazywać najbardziej zakreślane ‒ czyli wzbudzające największe zaangażowanie czytelników ‒ książki i najczęściej zakreślane zdania, a w ten sposób zyskać jeszcze jeden sposób na zainteresowanie nas bestsellerami. W nowym urządzeniu Amazona Kindle Paperwhite pojawiła się opcja Time to Read, która na podstawie informacji o indywidualnym tempie czytania książki przez czytelnika informuje go, ile jeszcze czasu dzieli go od końca rozdziału.

Słupki oglądalności e-książek

W gruncie rzeczy e-book analytics pozwalają wydawcom książek uzyskać te dane, którymi od dawna dysponują wydawcy programów telewizyjnych, uchwycić swojego odbiorcę w chwili nawiązywania relacji z tekstem, zajrzeć mu przez ramię, zobaczyć pozaginane rogi i podkreślone fragmenty, ocenić grubość warstwy kurzu pokrywającej porzucone egzemplarze i na tej podstawie oszacować prawdopodobieństwo sukcesu dodruku czy sequela, zasugerować autorowi rozbudowanie roli ulubionej przez czytelników postaci czy skrócenie opisów przyrody.

Straszne? Trochę pewnie tak, w pierwszym momencie wydaje się wróżyć triumf miernoty niczym słupki oglądalności. Odkładając jednak na bok książki bardzo dobre i zakładając, że nikt nie każe prof. Baumanowi bardziej się streszczać, oraz odkładając na chwilę na bok dyskusję o granicach prywatności w Internecie, można się zastanowić, czy informacja zwrotna od czytelników może przyczynić się do poprawienia jakości książek. Pomyślmy na przykład o książkach o wartościach głównie użytkowych, czyli na przykład podręcznikach, a raczej e-podręcznikach.

Reklama

E-podręcznik w wersji beta

Gdyby wydawcy potraktowali serio to, co czytelnicy robią z ich książkami w wersji elektronicznej, mogliby uznać pierwsze wydanie za coś w rodzaju wersji beta dowolnego programu czy serwisu, będącej przedmiotem dalszych udoskonaleń po uzyskaniu informacji zwrotnej od użytkowników. I takie zastosowanie ma mieć na przykład program CourseSmart Analytics, zapowiedziany na tegorocznych targach CES w Las Vegas przez CourseSmart, amerykańskiego wydawcę elektronicznych podręczników.

Dzięki niemu możliwe będzie prześledzenie między innymi, ile stron studenci przeczytali, ile im to zajęło i co notowali. Jest jedno ALE: narzędzie to przeznaczone będzie również, a może przede wszystkim, dla wykładowców i naukowych opiekunów studentów, by mogli osiągać cele kształcenia. Innymi słowy, Wielki Brat na uczelni, i przyznam, że nie do końca wiem, co o tym myśleć. W tegorocznych wiosennych testach beta tego produktu weźmie udział dziewięć uczelni, żeby sprawdzić, czy w ten sposób mogą wcześniej wychwytywać studentów, którzy, mówiąc wprost, obijają się i wylecą po najbliższej sesji, by zastosować działania prewencyjne.

Reklama

Wybierz los bohatera

E-książkowa analityka może mieć też inne zastosowania. Amazon wprowadził w połowie ubiegłego roku Kindle Serials, czyli powieści w odcinkach na swój czytnik. Bezos powiedział na wprowadzającej Serials konferencji, że autorzy będą mogli dostosować rozwój swojej historii do reakcji czytelników. I o ile to mnie jakoś nie martwi ‒ powieści w odcinkach i cykle opowiadań mają długą historię, a Arthur Conan Doyle wskrzesił Sherlocka Holmesa właśnie dlatego, że zażądali tego wściekli i zrozpaczeni czytelnicy ‒ o tyle zaglądanie studentowi przez ramię, czy na pewno przeczytał od deski do deski, budzi moją irytację.

Ciekawi mnie też, jak ten data-driven publishing, to baczne przyglądanie się tempu czytania, wyczytanym literkom, porzuconym akapitom wpłynie w zauważalny sposób na ogólną treść i formę tego, co proponuje nam rynek wydawniczy. Czy czeka nas model telewizyjny: krótkie formy i przekonanie, że czytelnik jest za głupi, żeby przeczytać coś bardziej skomplikowanego? Model filmowy, w którym najbezpieczniej jest wypuścić na rynek sequel? Czy szybciej niż dotychczas będziemy przechodzić z czytania całym form do czytania wyimków, podkreślonych cytatów i streszczeń?

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama