Sztuczna inteligencja

Wydał książkę napisaną przez AI. Teraz grożą mu śmiercią

Patryk Koncewicz
Wydał książkę napisaną przez AI. Teraz grożą mu śmiercią
10

72 godziny – tyle minęło od pomysłu do realizacji książki napisanej i zaprojektowanej w całości przez AI. Genialne? Owszem, ale nie dla ludzkich artystów.

Sztuczna inteligencja dostarcza narzędzia, które niebawem mogą wyeliminować z rynku pisarzy, grafików i copywriterów. No dobra, powiedzmy sobie wprost – to już się dzieje. A w zasadzie to „już jest możliwe”, ale przedstawiciele zawodów zagrożonych wyginięciem nie mają zamiaru odpuścić tak łatwo. Przekonał się o tym twórca książki dla dzieci, wykonanej na pstryknięcie palcem dzięki Chat GPT i Midjourney. Zawodowi pisarze i graficy dostali szału.

Jak szybko można napisać książkę dla dzieci? Z AI w jeden weekend

W ostatnich miesiącach obserwujemy wysyp zaawansowanych programów wspieranych sztuczną inteligencją, których możliwości potrafią wprawić w osłupienie. Midjourney to genialny generator obrazu z tekstu, mający na koncie zwycięstwo w konkursie sztuk pięknych. Chat GPT to zaś najlepszy (komputerowy) twórca tekstu, z jakim miałem okazję obcować. W kilka sekund tworzy opowiadania, artykuły, a nawet modlitwy, z zachowaniem zasad gramatycznych.

Ammaar Reshi – 28-letni Pakistańczyk mieszkający w USA – zajmuje się designem w fintechu Brex, a prywatnie interesuje się zagadnieniami związanymi z AI. Postanowił połączyć Chat GPT i Midjourney, tworząc hobbystycznie książkę dla dziecka swojego przyjaciela. Mężczyzna poprosił bota z Chat GPT o napisanie historii młodej Alicji, która wraz z ciekawskim robotem poznaje aspekty świata technologii. Algorytm stworzył trzon historii, do którego Reshi dodawał później kolejne elementy układanki, modyfikując charaktery bohaterów.

Do finalnej wersji potrzebne były jeszcze kolorowe grafiki. W tym celu wykorzystał Midjourney, czyli świetny generator obrazów, zdolny do wielokrotnego ulepszania stworzonych przez siebie dzieł, aby dostosować je do potrzeb autora. Ammaar w poszukiwaniu idealnego wizerunku dziewczynki i robota odrzucił ponad 100 propozycji od AI, a wybrane grafiki posłużyły do wydania 14-stronicowej książeczki.

Źródło: Ammaar Reshi

Po zaledwie 72 godzinach od rozpoczęcia prac, książka wylądowała w usłudze Amazon dla autorów i wedle pierwotnego założenia proces wydawniczy miał zakończyć się na jednym egzemplarzu. Sęk w tym, że po opublikowaniu informacji na Instagramie o sukcesie tworzenia książki przez AI, do Reshiego zaczęli zwracać się klienci chętni na zakup książki. Mężczyzna poinformował, że udało mu się sprzedać już 70 sztuk, a ponad 40 rozdał za darmo.

I wydawać by się mogło, że to całkiem spory sukces jak na projekt zrealizowany w jeden weekend, ale teraz Reshi musi zmierzyć się z wściekłym tłumem pisarzy i grafików, którzy krytykują go za zabijanie ludzkiej kreatywności.

Artyści nie mają wątpliwości – to kradzież i fuszerka

Zaczęło się od informacji na Twitterze. Ammaar opublikował post ze szczegółami swojego projektu, a w komentarzach rozpętała się burza. Internauci zarzucają mu, że kradnie własność intelektualną innych artystów i idzie na łatwiznę, dodając też, że grafiki posiadają wiele niedociągnięć.

Josie Dom – brytyjska autorka książek dla dzieci – twierdzi, że Ammaar nie zasługuje na żadne pieniądze. Dodaje, że takie działania będą prowadzić do masowego tworzenia niskiej jakości publikacji, zarówno pod względem graficznym jak i merytorycznym.

To jednak nie wszystko. Reshi donosi, że skala oburzenia wykracza poza niepochlebne komentarze w mediach społecznościowych. W prywatnych wiadomościach pojawiały się groźby śmierci i nakłanianie do samookaleczania. Mężczyzna informuje, że jego zamiarem nigdy nie było okradanie artystów i pozbawianie ich miejsc pracy. Wierzy, że na rynku jest miejsce zarówno dla AI jak i ludzkich autorów. Konieczna jest jednak pełna transparentność ze strony dostawców rozwiązań opierających się na sztucznej inteligencji, aby osoby korzystające z algorytmów miały wgląd w listę prac, na jakich bot był szkolony.

Stock image from Depositphotos

Źródło

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu