Nawet największe imperia kiedyś upadły. Nie powinno zatem dziwić, że to samo dzieje się z korporacjami. Producent rozpoznawalnych motocykli jest w prawdziwych tarapatach. Tylko gruntowne zmiany mogą uchronić markę.

Jedna z najbardziej rozpoznawalnych marek motocyklowych na świecie — Harley-Davidson — mierzy się dziś z poważnym kryzysem. Spadek przychodów o ponad 60% w 2024 roku, narastające problemy wewnętrzne i trudna sytuacja na rynku stawiają pod znakiem zapytania przyszłość firmy, która od ponad stu lat definiuje motocyklową kulturę.
Splot problemów: od ceł po zmiany kadrowe
Problemy Harley-Davidsona trwają nie od dziś, co pokazuje raport finansowy z zeszłego roku. Teraz jednak zaczęły się zaostrzać wraz z wprowadzeniem przez prezydenta USA Donalda Trumpa nowych ceł na towary eksportowane do Europy. W wyniku tych działań Harley-Davidson, jako producent amerykański, został dotknięty 56-procentowymi cłami, co drastycznie podniosło ceny jego motocykli na rynku europejskim. W efekcie sprzedaż za granicą znacząco spadnie, a presja finansowa dodatkowo wzrasta.
Kryzys pogłębiła wiadomość o planowanym odejściu CEO firmy, Jochena Zeitza, który pełni funkcję od 2020 roku. Choć Zeitz miał pozostać na stanowisku do czasu wyboru następcy, drugi co do wielkości udziałowiec spółki — grupa inwestycyjna H Partners — domaga się natychmiastowych zmian. Inwestorzy planują kampanię "withhold-the-vote", by usunąć Zeitza oraz długoletnich członków rady nadzorczej: Thomasa Linebargera i Sarę Levinson.
Sytuację skomplikowało dodatkowo odejście przedstawiciela H Partners w zarządzie — Jareda Dourdeville’a, który w liście otwartym skrytykował kulturę pracy zdalnej w Harley-Davidson oraz wskazał na odpływ kluczowych liderów jako źródło "kulturowego wyjałowienia" organizacji.
Co ciekawe, to nie jest kryzys na rynku motocyklowym, a właśnie głównie problemy samej marki. Kłopoty Harley-Davidsona kontrastują z kondycją innych producentów motocykli. Marki takie jak Triumph, BMW czy Honda notują dobre wyniki, głównie dzięki szerokiej ofercie modeli małych i średnich pojemności. Tymczasem Harley konsekwentnie stawia na ciężkie i drogie maszyny, które coraz rzadziej znajdują nabywców wśród młodszych motocyklistów. Próby dywersyfikacji — jak choćby wprowadzenie modelu 350 cm³ na rynek amerykański — nie zostały jeszcze zrealizowane.
W obliczu rosnącego popytu na motocykle o pojemności poniżej 1000 cm³, eksperci zastanawiają się, czy Harley-Davidson nie powinien szybciej dostosować swojej oferty do nowych trendów.
Grafika: depositphotos
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu