Seriale

„Król tygrysów” to pokaz okrucieństwa i skandali, w których nikogo nie obchodzą zwierzęta

Weronika Makuch
„Król tygrysów” to pokaz okrucieństwa i skandali, w których nikogo nie obchodzą zwierzęta
Reklama

Król Tygrysów bije absolutne rekordy popularności na całym świecie. Ale czy słusznie?

Król tygrysów to serial dokumentalny Netfliksa, opowiadający o amerykańskich prywatnych zoo, w których trzymane są głównie duże koty. Premierę miał już kilkanaście dni temu, jednak w ostatnią niedzielę wypuszczono dodatkowy odcinek. To dobry moment, aby raz jeszcze pochylić się nad całością. Głównym bohaterem dokumentu jest niejaki król tygrysów. Właściciel prywatnego zoo, homoseksualista,  osoba poliamoryczna, showman, piroman, fascynat broni palnej, muzyk country i kandydat na gubernatora.  Z aktu urodzenia znany jako Joseph Allen Schreibvogel, po kolejnych małżeństwach zmienił nazwisko na Joseph Allen Maldonado-Passage, przedstawiający się pseudonimem Joe Exotic. Krótkie opisanie czy podpisanie go w filmie to prawdziwe wyzwanie. Oprócz niego istotną bohaterką dokumentu jest Carol Baskin – aktywistka i właścicielka Big Cat Rescure, czyli azylu dla zwierząt. Wraz z biegiem odcinków poznajemy całą masę innych postaci. Każda z nich zaskakuje swoją osobowością i przyzwyczajeniami. Oglądając serial co rusz byłam pod wrażeniem (niekoniecznie pozytywnym) tego, co widzę. Na pewno nie można tym ludziom odmówić oryginalności.

Reklama

Król tygrysów zasłużył na detronizację

Całość jest naprawdę niezwykła. Głównie dlatego, że to po prostu niesamowita historia. W niemal każdym odcinku pojawiały się nowe fakty, przez które zastanawiałam się, czy do reszty zwariowałam, czy naprawdę tam dzieje się dokładnie to, co widzę. Narkotyki, podejrzenia morderstw, poligamiczne związki, amputacje kończyn, procesy sądowe, groźby karalne i zamknięte, umierające zwierzęta. Czemu umieściłam je na samym końcu? Niestety w ten sam sposób postąpili twórcy serialu. Można byłoby dyskutować, jak dobry jest ten dokument. Twórcy zdecydowali się oprzeć na sensacji, dając niby dojść do głosu obu stronom, ale głównie po to, aby wyciągnąć ze wszystkiego najpikantniejsze kąski. Możemy założyć, że całość jest względnie rzetelna. Problemy zaczynają się, gdy zaczniemy się nad tym wszystkim na poważnie zastanawiać.

Obejrzałem kilka filmów i kilka seriali jednego dnia na telefonie. To jest 2020 rok?

Cała historia jest naprawdę niesamowita i sensacyjna. Sam serial bije rekordy popularności na całym świecie, mówią o nim wielkie media, jak zaraza rozprzestrzenia się po portalach społecznościowych. W ostatnim, dodatkowym odcinku stwierdzają nawet, że to najpopularniejszy serial dokumentalny w historii. To wszystko jest zrozumiałe. Twórcy kręcili materiał przez kilka lat. W trakcie na pewno zdali sobie sprawę, że szykuje się im niezły hit. Szkoda, że tego nie wykorzystali. Co chwila pokazują nam kolejne przepychanki między ludźmi, kompletnie zapominając, że w tym wszystkim tkwią również zwierzęta. Twórcy wyraźnie nie wykorzystali serialu, aby w odpowiedni sposób nagłośnić problem trzymania dzikich gatunków w domach w Stanach Zjednoczonych. Woleli nakręcać spiralę szaleństwa i nienawiści, jaka rosła między bohaterami. Howard Baskin (mąż Carol) wypowiedział się w imieniu Big Cat Rescue, podkreślając, że pomysł na dokument przedstawiono im całkiem inaczej. To miała być wstrząsająca historia o cierpieniu zwierząt, a nie próba nakręcenia popularności ekscentryka z Oklahomy. Zakładając, że BCR mówią prawdę, uważam, że twórcy zachowali się wyjątkowo podle.

Obrońcy zwierząt niby powinni cieszyć się z popularności tego serialu. Miał on przecież pokazać ludziom, w jaki sposób zwierzęta są wykorzystywane, jak cierpią i jak temu zapobiec. Problem w tym, że Król tygrysów nam tego wszystkiego nie daje. Najważniejszy jest Joe Exotic i jego szalony umysł oraz sposób na życie. Ekscentryk spełnił swoje marzenie. Wcześniej mówiły o nim wyłącznie lokalne media, teraz jest znany na całym świecie. Tylko dlaczego tak wiele osób traktuje go jako gwiazdę? Czemu mu przyklaskują? Fani żartują o odbiciu go z więzienia, znana raperka Cardi B, chce uruchomić zbiórkę na obronę Joe, aby szybciej wyszedł na wolność. Obserwując to wszystko, jestem w podobnym szoku, jak w czasie oglądania serialu.

Sprawdź i anuluj aktywne subskrypcje, oszczędź pieniądze. To najlepszy moment

Każda z osób pojawiających się w Królu tygrysów jest co najmniej nietuzinkowa. Doskonale rozumiem chęć nakręcenia nimi historii, podsycenia ciekawości widzów. Tylko czemu jest to robione wyłącznie dla afery? Twórcy mieli idealną okazję do przekazania jakiejś istotnej wiadomości światu, do pokazania im, jak źle dzieje się w Stanach przez prawa dotyczące dzikich zwierząt. Po ostatnim (nie licząc tego niedzielnego) odcinku pojawia się plansza, krótko podsumowująca trudny stan, w jakim znajdują się te zwierzęta. W kilku krótkich zdaniach twórcy spróbowali nam przekazać smutną wiadomość, tuż przed napisami końcowymi. Po co zatrudniać do filmu ekspertów, którzy wyjaśnią, na czym polega okrucieństwo Exotica?  Po co opisywać rozmiary klatek i warunki, w których żyją zwierzęta? Po co niszczyć wizerunek prywatnych zoo, skoro można dać im największy z możliwych zastrzyków popularności? Biorąc pod uwagę to, co się dzieje w internecie, nie trudno spodziewać się szturmu nowych odwiedzających takie miejsca, gdy tylko skończy się pandemia.

Król jest nagi!

Dodatkowy odcinek trwa standardowe 40 minut i służy głównie podbiciu popularności serialu oraz rzucaniu durnowatymi żarcikami. Rozmowy z pracownikami zoo nie przynoszą zbyt wielu ciekawych informacji. Moment, w których dowiadujemy się o panicznym strachu Exotica przed kotami, czy wypominanie mu zabijania zwierząt przechodzą bez wielkiego echa, aby wrócić do śmieszków i wymyślania aktorów, którzy mogliby zagrać prawdziwe postaci w potencjalnie powstającym filmie na podstawie Króla tygrysów. Nie ma co liczyć na statystyki dotyczące wypadków z udziałem dzikich zwierząt, nikt nam nie przedstawi cyrków, do których sprzedawano zwierzęta, w których były katowane. Po prostu ma być ciekawie. Sam serial zdecydowanie jest wart zobaczenia. To historia pełna emocji, z której warto zdawać sobie sprawę. Pamiętajmy jednak, że bez tygrysów nie byłoby króla. Dla Joe Exotica, dla pozostałych właścicieli zoo ani dla twórców dokumentów zwierzęta nie były na pierwszym miejscu i pewnie nigdy nie będą. Pamiętajmy o tym i spróbujmy umieścić je na piedestale we własnych sumieniach.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama