Spektroskopia astronomiczna pozwala wnioskować o składzie chemicznym badanych ciał niebieskich. Dzięki temu moglibyśmy na odległość sprawdzać które asteroidy opłacałoby się przeznaczyć na kosmiczne górnictwo. Marzą ci się niemal nieograniczone zasoby platyny? Nie ma sprawy, wystarczy poszukać w kosmosie. Jest tylko jedno ale… Traktat o przestrzeni kosmicznej, który został podpisany 27 stycznia 1967 roku, zabrania przywłaszczania sobie przez pojedyncze państwa jakichkolwiek dóbr znajdujących się w kosmosie.
Donald Trump zapytał NASA o kosmiczne górnictwo. Pora zaktualizować kosmiczne prawo
Kosmos dla całej ludzkości
Oznacza to tyle, że eksploracja kosmosu i ew. korzystanie z tego co się w nim znajduje, powinno służyć całej ludzkości, a nie np. uprzywilejowanej grupie, która po opracowaniu odpowiednich technologii zabrała się za agresywne wydobywanie złóż drogocennych metali, będących składnikiem np. jakichś asteroid. Nie inaczej powinno być w kwestii Księżyca. Innym istotnym elementem traktatu jest zakaz militaryzacji kosmosu… krótko mówiąc zadbano o to, aby w kosmosie nie pojawiały się super stacje górnicze, otoczone wielkimi działami laserowymi oraz wydobywające surowce o wartości miliardów dolarów.
Nikt jednak nie zabronił posiadania zainteresowań związanych z kosmicznym górnictwem. Nie ma co ukrywać, że jest to ciekawy temat. Pewnie dlatego administracja Donalda Trumpa zapytała NASA o możliwości związane z opracowaniem technologii związanych z zastosowaniami komercyjnymi, w tym również o plany związane z badaniami Księżyca pod kątem występowania tam przydatnych surowców oraz oceną potencjału ich wydobywania.
O dokumentacji, w której znajdują się szczegóły jakiś czas temu napisał serwis Motherboard. Po prostu padają tam pytania o to, w jaki sposób można zarabiać na tym co jest opracowywane przez NASA. Jakby się nad tym zastanowić ma to sens, ponieważ państwowe środki płynące w kierunku National Aeronautics and Space Administration są liczone w miliardach dolarów. Nic zatem dziwnego, że zespół w którego skład wchodzi m.in. Charles Miller, czyli prezes firmy NexGen Space przesyła takie pytania.
Z wymiany informacji między administracją Donalda Trumpa oraz pracownikami NASA, wynika że region jakim jest biegun południowy Księżyca, ma przypisany wysoki priorytet w związku z możliwością pobrania próbek i dostarczenia ich na Ziemię w celu przebadania. Najprawdopodobniej jest to idealne miejsce do pozyskiwania wody, wodoru i metanu, które będą niezbędne do zasilania pracy przyszłych stacji górniczych.
To bardzo ciekawe rozmowy, jednak dziennikarz Motherboard przesłał konkretne zapytanie do Białego Domu, o to czy Donald Trump jest zainteresowany górnictwem na Księżycu. Niestety odmówiono udzielenia odpowiedzi.
Mam mieszane uczucia w związku z kosmicznym górnictwem
Z jednej strony to świetnie, że gatunek ludzki zmierza w kierunku, który w zasadzie wydaje się czymś nieuniknionym, a może wręcz koniecznym? Dlaczego mielibyśmy się ograniczać tylko do tego co znajdziemy na naszej planecie, skoro kosmos jest wypełniony różnymi dobrami? Wystarczy je pozyskać. To tylko kwestia odpowiednich technologii i zaplanowania wszystkiego w taki sposób, aby się to najzwyczajniej w świecie zwróciło, bo przecież nikt przy zdrowych zmysłach nie zabierze się za coś, co będzie przyniesie same straty (no chyba że w celach naukowych).
Z drugiej strony istnieje pewien niepokój i niechęć związana z sytuacją, w której ktoś dopuści się łamania prawa międzynarodowego (a może kosmicznego?), tylko i wyłącznie po to, aby się wzbogacać we własnym zakresie – próbuję powiedzieć, że eksploatowanie np. Księżyca przez jedno państwo, nie będzie zyskiem dla całej ludzkości. No tak, tylko jak inaczej pchać eksplorację kosmosu do przodu? Skoro ktoś zainwestuje w opracowanie technologii oraz włoży niemałe pieniądze w realizowanie określonych misji, to powinien mieć prawo do zysków. Jak inaczej ma być zmotywowany do takich przedsięwzięć?
Tak naprawdę pytanie brzmi, czy kosmos potrzebuje opracowania nowych praw, aby nie hamować rozwoju ludzkości lub nie powodować zbędnych konfliktów? Drugie pytanie brzmi, czy zasada „kto pierwszy ten lepszy” jest właściwym rozwiązaniem?
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu