Telegram przez lata chwalił się, że jest najbezpieczniejszym komunikatorem na świecie. Twórcy gwarantowali użytkownikom najwyższe standardy bezpieczeństwa i prywatności. Z dnia na dzień wszystko się zmieniło. Dlaczego?
Pavel Durov na swoim oficjalnym kanale na Telegramie zamieścił wpis, z którego jasno wynika, że komunikator czekają ogromne zmiany – głównie związane z prywatnością. To pokłosie ostatnich wydarzeń, których głównym bohaterem był właściciel i założyciel tej platformy. Durov został aresztowany w Francji i postanowiono mu szereg zarzutów związanych z prowadzonym przez niego komunikatorem.
W sieci zawrzało – dlaczego właściciel platformy oferującej aplikacje do prowadzenia rozmów ma odpowiadać za to, co robią jego użytkownicy i dlaczego nie ścigani są szefowie Apple, Google, Meta (Facebook), którzy trzymają pieczę nad swoimi tego typu rozwiązaniami. Powód jest prosty – firmy te, choć zapewniająca nas o najwyższym bezpieczeństwie i prywatności komunikatorów, współpracują ze służbami i dostarczają im informacji na temat użytkowników, którzy mogą być podejrzani o różne przestępstwa. Do tej pory Telegram stał na stanowisku, że żadnych danych podawać nie będzie i o przekazywaniu adresów IP, czy numerów telefonów użytkowników tego komunikatora służby mogą zapomnieć.
Koniec prywatności w Telegramie. Komunikator rozprawia się z przestępcami
Do teraz. Durov podzielił się ze społecznością Telegrama informacjami na temat zmian, jakie w komunikatorze pojawiły się nagle. Jedną z najważniejszych jest przeprojektowanie wyszukiwarki, która w swoim założeniu miała usprawnić wyszukiwanie otwartych, kanałów publicznych, które tworzą społeczności i botów dzięki którym można dowiedzieć się ciekawych rzeczy, lub np. nawiązać kontakt z firmami i organizacjami. Jak się jednak okazało, wyszukiwarka i boty szybko stały się narzędziami wykorzystywanymi przez tych, którzy łamią regulamin Telegrama – również przestępców. Reakcją na ich działania ma być zaciągnięcie do pracy sztucznej inteligencji, która wspiera zespół moderatorów monitorujących wyszukiwarkę. Efektem ma być usunięcie ogromnej części szkodliwych treści. Durov podkreśla jednak, że wszystkiego nie uda się usunąć natychmiast dlatego też prosi o pomoc społeczność, która może zgłaszać grupy i boty do moderacji.
Jednak prawdziwa rewolucja zaszła w regulaminie komunikatora, w którym pojawiły się zapisy wskazujące, że platforma będzie od teraz współpracować ze służbami, w tym organami ścigania.
Jeśli Telegram otrzyma ważny nakaz od odpowiednich organów sądowych, który potwierdzi, że użytkownik jest podejrzany w sprawie dotyczącej działalności przestępczej, która narusza Warunki korzystania z usługi Telegram, przeprowadzimy analizę prawną wniosku i możemy ujawnić adres IP i numer telefonu użytkownika odpowiednim organom.
– czytamy w nowej wersji regulaminu, która zawiera informacje o przekazywaniu informacji organom ścigania.
Co robić? Jak żyć? Dla zwykłych użytkowników nic raczej się nie zmienia. W końcu Telegram to wciąż komunikator do wymiany wiadomości z przyjaciółmi, znajomymi, czy rodziną. To, że jest wykorzystywany przez przestępców nie powinno mieć wpływu na to, jak z niego korzystamy na co dzień. Z drugiej jednak strony rodzą się obawy związane z nadużyciami, do których dopuszczać się będą władze niektórych krajów na świecie, np. chcąc walczyć z opozycją. Telegram będzie zmuszony do udostępnienia informacji o IP i numerach telefonów po przeanalizowaniu wniosków składanych przez organa ścigania. A te z pewnością będą składać wnioski na potęgę. Pavel Durov podkreślił także, że informacje o tym, ile zostało zgłoszonych wniosków i na które odpowiedziano pozytywnie, będą zamieszczane w raportach o transparentności, które będą aktualizowane
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu