Felietony

Te technologie mogły zdominować świat. Koronawirus pokrzyżował im szyki

Krzysztof Rojek
Te technologie mogły zdominować świat. Koronawirus pokrzyżował im szyki
Reklama

Nie ma nic złego w byciu entuzjastą nowinek technicznych. Jednak wydarzenia takie jak pandemia uczą nas, że nigdy nie wolno ufać i stawiać wszystkiego na jedną technologię.

Zwykło się mówić "przezorny zawsze ubezpieczony". Powiedzenie to, oprócz bycia niesamowicie banalnym, jest też niestety bardzo prawdziwe. My. jako osoby zajmujące się śledzeniem nowinek technicznych, często o tym zapominamy. Kiedy wychodzi kolejna technologia nie raz i nie dwa chcemy, by jak najszybciej weszła ona do użytku, wypierając przy okazji swoją poprzedniczkę. Problem polega na tym, że wydarzenia jak trwająca obecnie pandemia pokazują, że dominacja jednej technologii może być bardzo złym zjawiskiem. Dlaczego? Ponieważ życie pisze najlepsze scenariusze. Jeszcze pół roku temu nikt nie spodziewał się globalnej pandemii, a dziś jest ona rzeczywistością, wyłączając z użytku wiele obecnie używanych rozwiązań i stawiając pod znakiem zapytania wdrożenie tych, które są dopiero w opracowaniu.

Reklama

Na te cztery technologie już nie spojrzymy tak samo

Kiedy (albo może - jeżeli) globalna pandemia się zakończy, to na wiele nowinek technicznych będziemy patrzyli inaczej, pamiętając, że w czasie zarazy były one bezużyteczne albo też mogłyby wręcz prowadzić do wzrostu zachorowań. Pozwoliłem sobie zebrać cztery, które moim zdaniem "oberwały" najmocniej pod względem zaufania:

Płacenie odciskiem palca

Pomysł ten zrodził się mniej więcej w okresie boomu na alternatywne metody płatności. Kiedy ludzie zaczęli przyzwyczajać się do tego, że można płacić nie tylko gotówką i kartą, ale też telefonem czy zegarkiem, zaczęło być głośno o pomyśle płacenia odciskiem palca. Skoro bowiem do naszych urządzeń logujemy się za pomocą skanera linii papilarnych, to dlaczego nie używać go do uwierzytelniania płatności? Taka metoda byłaby bezpieczniejsza niż 4 cyfrowy PIN i nie byłoby już sytuacji, w której zapominamy naszego "portfela" z domu.


Pomimo generalnie pozytywnych opinii dotyczących tego rodzaju potwierdzania płatności, projekt na razie jest jeszcze daleko od wdrożenia, choć podobno wciąż jest rozwijany. Jestem jednak zdania, że dziś mało kto już spojrzy na niego przychylnie. Pomyślcie, jak wyglądałby dzisiejszy świat, gdyby ta metoda płatności na dobre wyparła karty płatnicze, płatność gotówkową i przez NFC? Miliony transakcji dziennie i ludzie dotykający tego samego urządzenia - to nie może zadziałać dobrze w czasie epidemii. O ile więcej osób zachorowałoby i zmarło - wolę sobie tego nie wyobrażać.

Rozpoznawanie twarzy

Mogłoby się wydawać, że logowanie się za pomocą rozpoznawania twarzy nie ma nic wspólnego z wirusem, a jednak. Pamiętajmy, że dziś na zewnątrz jesteśmy zobowiązani do noszenia maski, która skutecznie uniemożliwia użycie tej metody logowania. I o ile w telefonach z Androidem możemy zalogować się do urządzenia odciskiem palca, to użytkownicy nowszych smartfonów Apple są jednak tej funkcji pozbawieni. Jest to uciążliwe dla wielu grup społecznych, m.in. dla pracowników medycznych. Dlatego internet zaroił się od porad, z których wynika, że jedynym sposobem na odblokowanie telefonu przy użyciu FaceID jest dotknięcie maski i częściowe odsłonięcie twarzy - coś czego w czasie pandemii lepiej nie robić.  Na szczęście użytkownicy Apple wciąż mogą zalogować się za pomocą kodu PIN, czyli jedynego backupu technologicznego jaki zostawiło im Apple


Co ciekawe, przed epidemią istniały firmy, które widziały świat, w którym takie rzeczy jak kod PIN odchodzą całkowicie do lamusa. W 2018 r. Microsoft ogłosił "koniec ery haseł", promując tym samym zabezpieczenia biometryczne. Na szczęście Apple nie poszło tą drogą, bo bez możliwości logowania się PIN'em posiadacze najnowszych iPhonów mogliby znaleźć się w sytuacji nie do pozazdroszczenia.

Reklama

Sztuczna inteligencja w social mediach

Choć u nas nie jest to tak popularne, to za za oceanem, to co dziesiąta osoba korzysta tam z przeglądarki zwanej... Facebook. Serwis bowiem bardzo mocno pracuje nad tym, aby użytkownik jak najrzadziej opuszczał jego ekosystem. Oznacza to, że np. w przypadku newsów co dziesiąty Amerykanin polega na tym, co zaserwuje mu algorytm systemu. Sam Facebook zapewne chciałby widzieć, jak jego udział w rynku przeglądarek rośnie.


Reklama

Niestety zarówno Facebook (jak i wiele innych serwisów społecznościowych) całkowicie oblał test, jakim była dla niego epidemia. Magiczne "algorytmy" serwisu miały za zadanie wychwycić i usunąć nieprawdziwe newsy dotyczące koronawirusa. Te jednak na Facebooku miały bardzo dobrze, co w efekcie doprowadziło do tego, że maszty 5G w Wielkiej Brytanii zapłonęły. Nawet po tym zdarzeniu, kiedy to największe serwisy zapowiedziały jeszcze ostrzejszą filtrację treści, materiały łączące 5G z koronawirusem były bardzo proste do odnalezienia. Pokazuje to, że póki co sztuczna inteligencja nie radzi sobie tam z najprostszymi zadaniami. Oddelegowanie jej więc do tego, by była odpowiedzialna za przekazywanie informacji nawet 1/10 społeczeństwa jest pomysłem absurdalnym.

Carsharing

Jeżeli ktoś mógłby się w jakikolwiek sposób ucieszyć z trwającej pandemii, to osoby które od lat na forach internetowych pisały, że "lepiej jest mieć własny samochód". I faktycznie - jeżeli już musimy wychodzić z domu, to własny środek transportu jest najlepszym rozwiązaniem. W przypadku wypożyczenia samochodu od takich firm jak Panek, 4mobile czy też hulajnogi od Bolta , Lime czy Hive nie mamy pewności, czy wcześniej nie korzystała z nich osoba zarażona.


Nie twierdzę tu oczywiście, że w świecie post-corona firmy te nie będą dalej działać. Oczywiście, będą. Zmieni się natomiast myślenie ludzi. Jestem zdania, że mając w pamięci czasy pandemii niewielu zdecyduje się np. na sprzedanie swoich 4 kółek by korzystać wyłącznie z komunikacji miejskiej bądź carsharingu.

Koronawirus pokazał nam, że zawsze potrzebny jest "backup"

Oczywiście, nie wszystkie technologie zawiodły nas na całej linii. Jest wręcz przeciwnie. Płatności mobilne czy druk 3D pomagają chronić zdrowie i życie milionów ludzi i bałbym się co by było gdyby nie one. Dlatego już teraz mogę przewidzieć, że po epidemii będziemy mogli obserwować dynamiczny rozwój np. sklepów bezobsługowych oraz rynku domowych drukarek 3D. Jest jednak jedno "ale". Nie wiemy co przyniesie przyszłość i nauczeniu tym, żę z dnia na dzień nasze życie może stanąć na głowie, powinniśmy dużo ostrożniej podchodzić także i do tych nowinek. Nie wiadomo, czy kolejne zagrożenie nie sprawi, że to właśnie one staną się bezużyteczne.

Reklama

Jeżeli koronawirus ma nas czegoś nauczyć, to (oprócz częstego mycia rąk) niech będzie to technologiczna ostrożność. Miejmy świadomość, że choć dana funkcja działa dobrze dziś, to zawsze powinniśmy mieć backup na wypadek, gdyby zjawisko na skale pandemii mogło się powtórzyć. W samym tylko 2020 r. mieliśmy już zagrożenie III wojną światową, gigantyczne pożary, a wulkan w Yellowstone zaczyna nieprzyjemnie drgać. Żyjemy w niespokojnych czasach i warto mieć to na uwadze.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama