Lenovo kopiuje smartfon Apple, Ive mówi o złodziejach, Xiaomi proponuje top menedżerowi Apple swój sprzęt. Ostatnio sporo dzieje się w Państwie Środka...
Lenovo kopiuje smartfon Apple, Ive mówi o złodziejach, Xiaomi proponuje top menedżerowi Apple swój sprzęt. Ostatnio sporo dzieje się w Państwie Środka, ale żadna z tych rzeczy nie powinna dziwić - gra toczy się o miliony użytkowników i miliardy dolarów. Na pierwszy rzut oka wygląda to na nieszkodliwe prztyczki wymierzone w nos przeciwnika, lecz trzeba mieć na uwadze, że w tle owych prztyczków dzielony jest wielki rynek. Nie tylko chiński.
Branżowe media donosiły wczoraj, że Lenovo pracuje nad smartfonem, który bardzo przypomina iPhone'a 6 (do obejrzenia pod tym adresem). Sprzęt funkcjonuje pod nazwą Sisley i można przyjąć, iż nie mamy do czynienia ze zwyczajną podpuchą - dla Lenovo taki produkt byłby sporą szansą na podkręcenie sprzedaży. Kilka dni temu Konrad opisywał specyfikę chińskiego rynku i niejednokrotnie podkreślał, że nowe smartfony Apple będą się świetnie sprzedawać w Chinach. Sam też o tym pisałem - rozmiar nowych modeli wskazuje jednoznacznie, w którą stronę wzrok kieruje gigant z Cupertino.
Apple będzie chciało zarobić w Państwie Środka miliardy dolarów na fabletach, a inne firmy spróbują zarobić na sprzęcie podobnym do urządzeń Apple. Przykład Lenovo może być wstępem do naprawdę szerokiego "inspirowania się". Amerykanie nie mogą tego puścić płazem i pewnie będą jakoś reagować - zdenerwowanie już widać. Jonathan Ive poczynania konkurencji wprost określił mianem złodziejstwa. Ostre słowa? Tak. Chociaż trudno dzisiaj wymyślić całkowicie nowy design smartfonu, to nie ulega wątpliwości, że niektóre firmy chcą, by ich sprzęt przypominał produkty Apple i nie dzieje się to przez przypadek.
Oskarżenia Ive'a były wymierzone w kilku producentów, ale pojawiły się w kontekście pytania dotyczącego podobieństwa urządzeń Xiaomi do sprzętu Apple. Tym samym w świat poszedł komunikat, że to właśnie ten gracz kradnie pomysły Amerykanów. Chińczycy postanowili szybko zareagować, a jeden z top menedżerów korporacji stwierdził, że chętnie podarują designerowi Apple swój produkt, by mógł go poznać i zrozumieć. Bez tego ocena sprzętu Xiaomi nie tylko nie może być pełna, ale wręcz nie powinna mieć miejsca. Cios za cios. A w tle wielka kasa.
Ive i jego koledzy doskonale zdają sobie sprawę z tego, że upodabnianie przez konkurencję urządzeń do Apple'owskich przynosi firmie już teraz spore straty. W kolejnych kwartałach może się okazać, że klony i podobne produkty to biznes warty grube miliony. Sprawa irytuje, ale niewiele można z nią zrobić. Tymczasem Xiaomi rusza na podbój świata i to może podgrzewać atmosferę w Cupertino. Chiński producent przejął kolejnego top menedżera Google, ale nie zamierza go ściągać do Państwa Środka - zajmie się budowanie pozycji firmy w Indiach (chodzi m.in. o stworzenie jednostki badawczo-rozwojowej).
Te doniesienia mogą martwić nie tylko Apple - na baczności muszą się mieć i hinduscy producenci i pozostali azjatyccy gracze. Jeśli Xiaomi zacznie szybo rozwijać się w Indiach, to zrobi się naprawdę ciekawie - przecież mowa o drugim najludniejszym państwie świata. Chiny i Indie dają taki rynek, że trudno skomponować coś równie dużego. Będziemy jeszcze świadkami mocniejszych słów i czynów niż te, które zaserwował konkurencji Ive.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu