Felietony

Mam sposób na podniesienie oglądalności TVP i znalezienie najlepszego prezesa - to musi się udać...

Maciej Sikorski
Mam sposób na podniesienie oglądalności TVP i znalezienie najlepszego prezesa - to musi się udać...

Ostatnio sporo się dzieje wokół telewizji publicznej: znowu doniesienia o słabnącej oglądalności, do tego rozważania na temat finansowania TVP, a szerzej mediów narodowych, dyskusja dotycząca ustawy medialnej i crème de la crème, czyli wybór nowego prezesa. Osoby zajmujące się tym tematem nie mogą narzekać na nudę. A ja chciałbym im pomóc, spróbuję ułatwić zadanie (zadania) i przedstawię plan, dzięki któremu uda się upichcić kilka pieczeni na jednym ogniu. Grono widzów wzrośnie, pojawi się kasa, a nowy szef będzie wybrańcem narodu.

Wczoraj wieczorem dowiedzieliśmy się, że konkurs na prezesa TVP wchodzi w decydującą fazę:

Do trzeciego etapu konkursu na nowego prezesa TVP zakwalifikowały się cztery osoby: Jacek Kurski, Agnieszka Romaszewska-Guzy, Krzysztof Skowroński oraz Bogdan Czajkowski - poinformował w środę przewodniczący Rady Mediów Narodowych Krzysztof Czabański.[źródło]

Z tego grona w najbliższych tygodniach zostanie wybrany nowy szef telewizji publicznej. To znaczy narodowej. Zacne grono, sami specjaliści w dziedzinie zarządzania dużą firmą i tworzenia nowoczesnych, rzetelnych i dobrych jakościowo mediów, które będą się cieszyły zainteresowaniem milionów Polaków. Już zacieram ręce na myśl o polskim BBC, wyciągam portfel i czekam na ten przymusowy abonament, o którym ostatnio zrobiło się głośno. Jedna rzecz mnie jednak martwi - ponoć w konkursie pojawiły się jakieś kontrowersje, wniesiono nawet o jego unieważnienie:

Czabański poinformował też, że podczas środowego posiedzenia RMN Grzegorz Podżorny (zgłoszony do Rady przez Kukiz'15) złożył wniosek o unieważnienie konkursu i rozpisanie go na nowo. W swoim wniosku wskazał, że po otwarciu kopert z ofertami i analizie nadesłanych dokumentów okazało się, że do drugiego etapu konkursu z przyczyn formalnych nie powinno wejść 13 kandydatów. Wniosek Podżornego - powiedział Czabański - przepadł w głosowaniu, gdyż nie uzyskał większości.[źródło]

Co gorsza, pojawiły się też wątpliwości dotyczące kandydatury Jacka kurskiego. A raczej okoliczności złożenia przez niego dokumentów wymaganych w konkursie:

Według informatora „Rzeczpospolitej” Kurski złożył swoją aplikację 20 minut po upłynięciu terminu wyznaczonego na 15 września o godz. 16.00. Mają to potwierdzać nagrania z kamer. Szef TVP przyjechał do Wydziału Podawczego (wraz z asystentami) RMN co prawda kilka minut przed godziną 16:00, ale jeszcze przez pół godziny kompletować miał dokumenty niezbędne do zgłoszenia.[źródło]

Rada Media Narodowych nie ma lekko: tu ktoś się czepia, tam dopytuje, tu trzeba tłumaczyć, tam przekonywać do swojego zdania. A najgorsze jest to, że z wąskiego grona ekspertów przyjdzie jej teraz odrzucić trzy kandydatury. I tu pojawia się moje rozwiązanie: skoro to media narodowe, niech wybierze naród. Nie chodzi jednak o to, by miliony Polaków teraz ślęczały nad aplikacjami, debatowały nad doświadczeniem, umiejętnościami, wizją czy charyzmą kandydatów - to droga donikąd. Proponuję... wielkie talent show! Nie dość, że uda się wybrać prezesa, to jeszcze wzrośnie oglądalność telewizji publicznej. To może być petarda jesiennej ramówki. A jak dobrze pójdzie, to i wiosenną uda się obstawić. Na takim programie można solidnie zarobić (na reklamach, smsach, materiałach dodatkowych, gadżetach itd.), więc przynajmniej częściowo uda się zasypać dziurę w budżecie TVP. Jak miałby wyglądać sam program?

Powinny w nim wziąć udział osoby, które zgłosiły się do poprzedniego (nadal trwającego) konkursu, do tego po jednym przedstawicieli partii politycznych, kilku sportowców/celebrytów/aktorów, garstka przedstawicieli ludu plus np. po 3 blogerów i jutuberów. Spora grupa, ale od czego są eliminacje? Każdy dostanie pięć minut na antenie i niech z nimi zrobi co zechce: freestyle! Ludzie wysyłają SMS i do kolejnego, tego właściwego etapu przechodzi 20 osób. Tu zaczyna się widowisko przez wielkie W. A nawet przez wielkie WID.

W jednym tygodniu uczestniczy tańczą, w drugim gotują, w trzecim śpiewają, w kolejnych szyją, wykuwają zbroje, prezentują teściowe, opowiadają o trudnych chwilach swojego życia, odgrywają scenę z popularnego serialu (mogą np. wcielić się w Ojca Mateusza, całą rodzinę Lubiczów albo sułtana)... Ale ale - trzeba pamiętać, że mówimy o mediach narodowych! Będą zatem śpiewać arie operowe Moniuszki, tańczyć oberka, gotować... Cholera, ostatnio typowymi polskimi potrawami są suszi, pizza i kebab z budki. Postawmy jednak na przaśny bigos (obowiązkowo ze śliwką węgierką - niech nasi bratankowie wiedzą, że o nich myślimy). Jeśli organizator będzie miał problem z wymyśleniem scenariusza na kilkanaście odcinków, jestem do dyspozycji - wszystko już rozpisałem.

Oczywiście celem konkursu jest wyłonienie nowego prezesa, więc w każdym odcinku ktoś musi odpaść. Osoba, która otrzyma najmniej głosów jury (w składzie obowiązkowo ktoś ze studio yayo) i nie będzie mogła pochwalić się wsparciem widzów, opuści dom TVP. A właśnie - wspominałem już, że uczestnicy powinni zamieszkać razem, a ich życie byłoby podglądane przez całą dobę i dostępne w Sieci i przynajmniej na jednym kanale telewizji narodowej? Do tego dorzuciłbym jakiś dodatek do dziennika i tygodnik poświęcony show. Przecież tu jest pewny zysk, do TVP w końcu popłynie rzeka pieniędzy. Zagraniczne stacje wykupią ten format. Nawet te prywatne. Widzę to, marzę o tym i napiszę krótko: o takie media narodowe walczę. Z orłem na piersi, flagą na nogawce i Adamem Małyszem na czapce (gratis podobizny lewaków na bieliźnie). Do dzieła Rado Mediów Narodowych!

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu