Felietony

Netflix w Polsce? Moje oczekiwania są ogromne

Konrad Kozłowski

Pozytywnie zakręcony gadżeciarz, maniak seriali ro...

48

Po dzisiejszym poranku nikt nie powinien mieć wątpliwości - interfejs w języku polskim i głośna konferencja oznaczają tylko jedno: Netflix oficjalnie trafił nad Wisłę. Dostęp do asortymentu otrzymaliśmy ponad dziewięć miesięcy temu, ale mało kto był usatysfakcjonowany takim obrotem sprawy. Mówiąc szczerze, ja byłem potężnie zirytowany.

Polska znalazła się w gronie 130 krajów, z których obszaru można bez przeszkód oglądać treści dostępne na Netfliksie. Pomijając (początkowe) braki w tłumaczeniach filmów oraz seriali, największą przeszkodą okazała się sama oferta. Porównywaniom polskiej oferty z brytyjską czy amerykańską nie było końca.

Zmiany oferty doświadczyłem na własnej skórze - z dnia na dzień zniknęło całe mnóstwo produkcji, szczególnie seriali. Zaprzestałem oglądania Jericho, Lost (Zagubieni) oraz Z Archiwum X, które dostępne było w jakości 1080p z dźwiękiem 5.1, a jedyną osiągalną wersją w Polsce stało się wydanie DVD - jeszcze z okresu sprzed rekonstrukcji cyfrowej, w formacie 4:3 i dźwiękiem stereo 2.0. Dla wymagającego, również pod względem technicznym, widza była to zmiana nie do przyjęcia. Netflix z coraz większym uparciem toczył zażartą walkę z usługami VPN i DNS blokując ich działalność. Większość z nich nie miała innego wyjścia niż skapitulować - poddali się nie bez walki, ale Netflix dopiął swego: uzyskanie dostępu do amerykańskiej oferty jest (prawie) niemożliwe.


To sprawiło, że moje oczekiwania wobec lidera rynku VOD są przeogromne. Na rychłe pojawienie się w naszym kraju takich usług jak Hulu czy Amazon Prime Video nie ma co liczyć (a szkoda, bo są naprawdę świetne!), dlatego to na Netfliksie spoczęła odpowiedzialność wyznaczania kierunków i trendów. Przedsmak tego, co nas czeka otrzymaliśmy dzisiaj podczas konferencji w Warszawie, gdzie zagościł CEO Netfliksa - Reed Hastings. Oprócz wspominanego polskiego interfejsu, w katalogu usługi pojawiły się pierwsze polskie produkcje, ale o konkurencji z iPlą czy Player.pl nie może być na razie mowy.

Z tego powodu mam gigantyczne nadzieje na to, że Netflix zrobi w Polsce to, co robi najlepiej. Wprowadzi na ekrany naszych telewizorów największe i najważniejsze produkcje, którymi zachwycają się widzowie na całym świecie. Częściowo jesteśmy już tego świadkami, ponieważ Netflix ma spory wkład w branże filmową-serialową poprzez przygotowywanie własnych produkcji, ale w polskiej ofercie wciąż nie figuruje wiele treści w fantastycznej jakości.

Nikt inny nie posiada takiego zaplecza, jakim dysponuje Netflix, by móc negocjować umowy z dystrybutorami. Amerykańska firma oferuje najlepszy ekosystem aplikacji oraz infrastrukturę, której polscy gracze VOD mogą jedynie pozazdrościć. Bez cienia wątpliwości można napisać, że Netflix może, ale czy Netflix będzie chciał? Uzyskanie praw do emisji nie jest łatwe, a tym bardziej do umieszczenia materiałów w sieci, w usłudze streamingowej. Polscy dystrybutorzy wykonują swoje działania z taką nonszalancją, że Netflix może namieszać nie tylko na rynku VOD, ale także w branży DVD/Blu-Ray, ponieważ wydawnictwa fizyczne będą musiały polskiego klienta czymś naprawdę zachęcić. Największym wyzwaniem będzie więc wypracowanie kompromisu w rozmowach z właścicielami praw dystrybucji konkretnych tytułów na obszarze Polski.

Jeśli nie uczyni tego Netflix, to nie dostrzegam nikogo, komu udałoby się to osiągnąć.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu