Felietony

Studio YaYo jest straszne, ale nie stanowi ewenementu - przecież podobne badziewie tv serwuje nam od lat

Maciej Sikorski
Studio YaYo jest straszne, ale nie stanowi ewenementu - przecież podobne badziewie tv serwuje nam od lat
135

Dzień zaczyna się od złych wieści z Wysp, ale jakoś trzeba z tym żyć - miejmy nadzieję, że nie wystąpi efekt domina, bo to byłaby dla nas informacja tragiczna. I tu już naprawdę ciężko o żarty. O uśmiech trudno też w przypadku nowego programu TVP: Studio YaYo. Parę dni temu postanowiłem napisać AntySens z tym arcydziełem sztuki kabaretowej w roli głównej, ale przespałem się z tą myślą i stwierdziłem, że to nie ma (anty)sensu. Po pierwsze, usłyszałem, że to samo w sobie jest antysensem, po drugie, doszedłem do wniosku, że na dobrą sprawę ten program nie odbiega zbytnio od poziomu reszty audycji serwowanych dzisiaj przez stacje telewizyjne - wręcz doskonale wpisuje się w apokalipsę na tym polu.

Studio YaYo stało się hitem rodzimych internetów: oto dwóch starszych panów przerobiło schowek na mopa, postawiło przed sobą komórkę z wcześniej napisanymi żartami wzbudzającymi politowanie i ruszyło w kabaretowe tango. Sęk w tym, że to nie jest jakiś wybryk tworzony na YouTube, lecz program telewizji publicznej, która aspiruje do miana nowoczesnego medium, za które wszyscy powinniśmy płacić. Bo jest dobre. A przynajmniej narodowe. Po obejrzeniu fragmentu tych wyczynów, a zwłaszcza po obejrzeniu całości, trudno powstrzymać się przed uszczypliwym komentarzem, pytaniami o to, ile osób trafiło na obserwację lekarską po zaaplikowaniu pięciu minut show. Ale potem nachodzi człowieka refleksja, że nasze społeczeństwo może być uodpornione - przez lata było szczepione na takie okazje.

Otwórz gazetę i poznaj smak telewizji

Zastanawiając się nad tym wszystkim, sięgnąłem po gazetę z programem telewizyjnym, sprawdziłem ramówkę najpopularniejszych stacji w naszym kraju: TVP, Polsat, TVN. Co tam znajdziemy? Zestaw filmów, seriali, paradokumentów i programów rozrywkowych, które trudno uznać za treści wysokich lotów. Szkoła, Szpital, Ukryta prawda, Dlaczego ja, Trudne sprawy, Słoiki, Pielęgniarki, Na sygnale... Do tego masa tasiemców z fabułą, którą tworzyli lunatykujący chomik i 3-letnie dziecko trawione przez wysoką gorączkę oraz z aktorami, których rzemiosła uczył rzeczony chomik.

Telewizja śniadaniowa, w której ludzkie dramaty łączą się z hasłami "Marcinie, co nam tam dzisiaj upichciłeś?", rolnik szukający żony i matka szukająca żony dla syna, czyli handel żywym towarem w XXI wieku, Ojciec Mateusz jadący rowerem przez pusty Sandomierz - wszak liczba dokonanych tam zbrodni musiała doprowadzić do "wyczyszczenia" miasta z mieszkańców. Filmy, w których wielkie jaszczurki walczą z wielkimi wężami i ścigają grupę studentów, kabarety, po obejrzeniu których nie pozostaje nic innego, jak solidna porcja cykuty: bo co się zobaczyło i usłyszało, już się nie odzobaczy i nie odsłyszy. No i talent show, w którym świnia wypróżnia się na podłogę, a chwilę później człowiek wciąga tam pojemnik bigosu. I leciwy Kuba Wojewódzki, który chyba już sam siebie nie bawi.

Reasumując: główne stacje serwują sieczkę, którą moglibyśmy rozbić ISIS i zmusić do składania zeznań najtwardszych terrorystów. A pewnie zdajecie sobie sprawę z tego, że gdy w takiej gazecie przejdziecie na kolejne strony, do programów mniejszych stacji, to nie jest lepiej. Czasem potrafi być gorzej...

Studio YaYo wpisuje się w brzydki krajobraz

Teraz można drwić z nowego programu, dowcipkować, że Studio YaYo to najgorsze co tworzyła telewizja, że to jakiś wybryk natury. Ale czy rzeczywiście? Odsyłam do poprzednich akapitów - telewizje serwują nam chłam od dawna. Pamiętacie, na czym wyrósł Polsat i z czym był długo kojarzony? Rządziło tam np. disco polo. Minęły dwie dekady i disco polo ma się jeszcze lepiej - z myślą o tej muzyce stworzono już osobny kanał, który w sylwestra cieszył się wielkim powodzeniem. Festiwale z zespołami i solistami tego nurtu pękają w szwach. TVN chciał pójść inną drogą, ale... okazało się, że to niewykonalne. I dzisiaj serwuje paździerz podobny do tego polsatowego.

Gdzie szukać przyczyn? Wychodzi na to, że w odbiorcach: jest popyt, jest podaż. Podejrzewam, że Studio YaYo też będzie miało swoich odbiorców, rzesze rodaków uśmieją się do łez patrząc na te popisy. Problemem nie jest tu dwóch leśnych dziadków, bonzo oddziału TVP czy prezes narodowego molocha. Problemem jest brak dobrego smaku, większych potrzeb w zakresie rozrywki, intelektualna pustynia społeczeństwa. Czyli nas. Śmiejmy się ze Studio YaYo i przy okazji zastanówmy się z kogo się śmiejemy. Z siebie Drodzy Czytelnicy, z siebie...

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

telewizjahot