Edukacja

Koniec ściągania na egzaminach - oszustów będą wyłapywać drony

Maciej Sikorski
Koniec ściągania na egzaminach - oszustów będą wyłapywać drony
Reklama

Niedawno tematem analizowanym w mediach była ustna matura z języka polskiego. Konkretnie jej nieprzystosowanie do realiów - z pomocą Internetu szybo t...

Niedawno tematem analizowanym w mediach była ustna matura z języka polskiego. Konkretnie jej nieprzystosowanie do realiów - z pomocą Internetu szybo tworzono listy pytań i egzamin przestawał być wiarygodny. Nowe technologie w rękach młodych ludzi pokonały stare mechanizmy. Ale nauczyciele i szeroko pojęty system potrafią reagować na zachodzące zmiany - przykładem doniesienia o dronach, które mają pilnować abiturientów podczas testu.

Reklama

Zbieranie w Internecie pytań i odpowiedzi w trakcie rozciągniętego w czasie egzaminu to czubek góry lodowej, gdy mowa o zaadaptowaniu nowinek technologicznych na potrzeby radzenia sobie (nieprzepisowego) z wszelkiej maści sprawdzianami. Uczniowie i studenci wykorzystują smartfony, smartwatche, małe kamery i jeszcze mniejsze słuchawki - arsenał spory i cały czas się rozszerza. Jedni nauczyciele/wykładowcy machają na to ręką, drudzy nawet nie zdają sobie sprawy z problemu, jeszcze inni próbują zwalczać ściąganie, także to nowoczesne.


Trafiłem na doniesienia z Chin dotyczące wykorzystania dronów podczas masowego egzaminu. Nie znam chińskiego systemu oświaty, ale wiem, że mają niezwykle istotny egzamin odpowiadający naszej maturze. Pisany przez miliony ludzi, wyczerpujący i decydujący o przyszłości - to klucz do atrakcyjnej kariery zawodowej. Młodzież przygotowuje się do niego bardzo intensywnie, nie brakuje przy tym dramatów i... ściągania. Starymi metodami i tymi nowymi. Egzaminatorzy w mieście Luoyan postanowili skorzystać z nowinek i wyjść nieuczciwym uczniom na spotkanie.

Wysoko nad głowami piszących pojawią się drony. Ich główną bronią nie będą jednak kamery - maszyny mają wyłapywać, w którym rejonie stosowana jest jakaś elektronika. Sygnał radiowy powinien doprowadzić do osoby ściągającej. Ten system sprawia, że dron nie musi wisieć nad głowami piszących: znajduje się daleko i wkracza do akcji, gdy istnieje podejrzenie, że ktoś gra nie fair. Oczywiście na wyposażeniu może się znaleźć kamera, by szybko sprawdzić sygnał i ewentualnie zdobyć dowód, że ktoś oszukuje.


Nie sądziłem, że do tego dojdzie. Albo inaczej: nie sądziłem, że stanie się to tak szybko. Obrazek niczym z filmu SF, ale to nie kino - rozwiązanie jest wdrażane w chińskim mieście. Jeśli się sprawdzi, to pewnie z lekcji skorzystają inni i stresujący egzamin stanie się jeszcze bardziej stresujący. Uczciwy niby nie ma się go obawiać, lecz wizja maszyny krążącej nad salą może wzbudzać niepokój. Matrix. Nie wiem, jak sprzęt będzie się sprawdzał w praktyce, ale sama jego obecność może zniechęcić abiturientów do wyciągania smartfonów. Nie zdziwiłbym się, gdyby to był główny cel pomysłodawców "dronowego pilnowania".

Jestem ciekaw, co będzie dalej - na jakie pomysły wpadną uczniowie (nie tylko w tym przypadku) i jak odpowiedzą nauczyciele. Papierowa ściąga wydaje się w tej sytuacji rozwiązaniem tak prymitywnym, jak bryczka porównana z samochodem wyścigowym. W ramach przeciwwagi mogę jednak napisać, że w Wielkiej Brytanii zrodziła się dyskusja, czy jest sens prowadzić ten wyścig - może po prostu trzeba dostosować system nauczania i egzaminowania do nowych realiów, pozwolić uczniom korzystać z Sieci podczas egzaminów? Przekonamy się, który model będzie bardziej popularny: ewentualny brytyjski-liberalny, czy też ostry-chiński.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama