Biznes

Kiedy wreszcie zabijemy drukarki?

Grzegorz Marczak
Kiedy wreszcie zabijemy drukarki?
110

Pamiętam czasy buntu, kiedy to UE zdecydowało się na walkę z wysokowatowymi żarówkami. Na początku był bunt, potem akceptacja i zrozumienie. Czekam na taki sam ruch w stosunku do druku na potrzeby firmowe i prywatne.

Jak wiemy drzewa są płucami naszej planety i każda optymalizacja, jeśli chodzi o zapotrzebowanie na papier powinna być wdrażana natychmiast. Dane jeśli chodzi o zapotrzebowanie na papier w procesie druku są dla mnie przerażające, pozwolę sobie zacytować

Szacuje się, że z jednego drzewa można wyprodukować średnio 80500 kartek papieru. Tona papieru to około 400 ryz. Gdy uśredniamy, że jeden pracownik zużywa 30 ryz papieru każdego roku to
około 15 pracowników drukuje ponad tonę papieru. Potrzeba pomiędzy 12 a 24 ryz drzew żeby wyprodukować tonę papieru. Znowu przyjmując średnie wartości to 10 pracowników przyczynia się do wycinania 18 drzew

To jednak nie jest wszystko, ponieważ sam proces produkcji papieru jest równie mało ekologiczny. Produkcja papieru to duże zapotrzebowanie na moc, wodę itp. Dodatkowo podczas procesu uwalniane są do środowiska takie substancje jak dwutlenek węgla i metan, dwutlenek siarki,związki azotowe, fosforany i wiele innych.

Można by pisać całe elaboraty o tym, jak proces druku i zapotrzebowanie na druk jest szkodliwy dla środowiska. Wydaje się jednak, że wszystkie instytucje dbające o środowisko dobrze wiedzą jaki to jest problem, bo jest on dobrze opisany i udokumentowany.

Dlaczego więc nie zabijemy biznesu drukarkowego?

Przynajmniej w wymiarze prywatnym i biznesowym. Można było to zrobić z żarówkami wprowadzając kilkuletni plan pozbywania się 100, 75, 60 itd. watowych produktów to czemu nie można tego samego powtórzyć w przypadku drukowania papieru w firmach?

Duże firmy i korporacje, gdzie zużycie papieru i potrzeby druku są największe same z siebie nie zaczną się ograniczać. Będą stosować się do regulacji i litery prawa, ale to wszystko. Wystarczy więc zbudować mądry plan, w którym narzucone będą limity aż do całkowitego pozbycia się drukarek.

W obecnych czasach nie wydaje się to być niemożliwe. Procesy w firmie da się tak zoptymalizować aby fizyczny papier nie był już traktowany jako jedyna forma “formalnego dokumentu”. Oczywiście są procesy, których przeskoczyć się nie da, bo lokalne prawo narzuca formy papierowe dla umów, sprawozdań itp. To są jednak wyjątki, a cała reszta “papierologi” powinna już dawno trafić do chmury.

Myślę, że w dzisiejszych czasach i przy obecnych technologiach zabicie drukarek jest jak najbardziej realne (poza oczywistymi wyjątkami). A beneficjentem takich regulacji będzie nie tylko środowisko ale również miejsce pracy, gdzie wirtualne procesy mogą być dużo lepiej zarządzane i przeszukiwane niż archiwa z papierami. W ogóle, życie bez papierologii w pracy wydaje się być czymś do czego powinien dążyć każdy manager.

Owszem zostaje jeszcze sfera potrzeb prywatnego użytku. Wydaje się, że problem jest również do rozwiązania poprzez zmianę przepisów określających co musi mieć formę papierową. W teorii jest to proste w praktyce wiemy jak długo trwają procesy cyfryzacji w Polsce. Dla przykładu, mimo wprowadzenia elektronicznej formy dowodów nadal w banku trzeba posiadać jego plastikową formę. Wszystko przez dziesiątki czy nawet setki przepisów, które trzeba dodatkowo pozmieniać aby być w pełni cyfrowym w tym obszarze.

Umierajcie proszę szybciej - będzie to z korzyścią dla klientów i środowiska

Mówiąc delikatnie, nie pałam sympatią do branży drukującej nie tylko dlatego, że jest mało ekologiczna (choć zapewne ktoś powie, że papier z makulatury, że przetwarzanie tonerów itp), ale dlatego, że jest też mało technologiczna. Drukarki do prywatnego użytku to “taniocha” która nastawiona jest na określoną liczbę wydruków, z kiepską technologią i jeszcze gorszą jakością wykonania. Liczy się tylko aby klient szybko biegł do sklepu po nowy tusz czy toner, który nie wiadomo dlaczego jest tak drogi w porównaniu do zamienników.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu