Felietony

Koniec blokowania stron w wyszukiwarce Google. Ale wystarczy, że zainstalujecie Chrome i...

Tomasz Popielarczyk
Koniec blokowania stron w wyszukiwarce Google. Ale wystarczy, że zainstalujecie Chrome i...
Reklama

...wszystko wróci do normy za sprawą specjalnego rozszerzenia do przeglądarki. Google trochę za bardzo szarżuje z tymi zamknięciami. Po ostatnich porz...

...wszystko wróci do normy za sprawą specjalnego rozszerzenia do przeglądarki. Google trochę za bardzo szarżuje z tymi zamknięciami. Po ostatnich porządkach, w których ofiarną padł opłakiwany do tej pory Google Reader, przyszła pora na kolejne i pewnie nie ostatnie. Tym razem z wyszukiwarki wylatuje opcja blokowania wybranych stron i domen.

Reklama

Nie wiem, czy ktoś z Was korzystał z blokowania stron w wyszukiwarce Google. Moja "czarna" lista zawierała kilka pozycji, które uporczywie utrudniały dotarcie do wartościowych informacji (m.in. w ten sposób pozbyłem się porównywarek cenowych). Generalnie rzecz biorąc, rozwiązanie to okazywało się bardzo przydatne, gdy algorytm Google niezbyt dobrze oceniał przydatność wybranych treści dla nas. Czy rezygnacja z niego oznacza, że Google stało się nieomylne?


Z całą pewnością nie. Oficjalnych powodów likwidacji kolejnej usługi pewnie nie poznamy - choć jak zwykle można zrzucić to na małą liczbę użytkowników i nikłe zainteresowanie. Nie wydaje mi się jednak, żeby prosta funkcja blokowania stron w wyszukiwarce potrzebowała aż tak dużej liczby zasobów, by konieczna była rezygnacja z niej.

Ale uwaga, Google oferuje nam coś w zamian. Mam tutaj na myśli rozszerzenie dla... Chrome. Tak, dobrze słyszeliście - aby znów blokować strony w wyszukiwarce, potrzebujecie przeglądarki z logo kalifornijskiej firmy. Bez tego ani rusz. Co więcej, za sprawą dodatku, strony będą blokowane po stronie użytkownika, a nie po stronie serwera, jak dotychczas. Nie tylko zatem poświęcamy w ten sposób dodatkowe zasoby komputera, zwalniamy przeglądarkę (minimalnie, ale jednak), ale też pewnie zobaczymy czasem zablokowane witryny - chociażby w sekundę przed tym, jak rozszerzenie je zablokuje na liście wyników.


Listę blokowanych dotychczas witryn możemy pobrać w postaci pliku txt. Jednak nie znalazłem w analogicznie działającym rozszerzeniu funkcji zaimportowania tych danych. Oznacza to, że równie dobrze wspomniany plik może nam posłużyć jako ciekawostka lub tekst wstawiany podczas projektowania witryn zamiast "Lorem ipsum".

Niepokoją mnie te kolejne zamknięcia u kalifornijskiego giganta. Jak najbardziej rozumiem konieczność skupienia swoich działań na wybranych aspektach i intensyfikowaniu zysków. Nie dziwi mnie zatem szczególnie, że zlikwidowano Readera, na którego od dłuższego czasu nikt nie miał pomysłu, pieniędzy oraz ludzi. Blokowanie stron w wyszukiwarce wydawało mi się jednak funkcją elementarną i dającą użytkownikom pewne prawo wyboru, co chcą widzieć w wynikach Google'a. A tymczasem teraz pozostaje już tylko zdać się na algorytmy.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama