Co jest piętą achillesową smartfonów (a także wielu innych urządzeń urządzeń mobilnych)? Podejrzewam, że gdybym zadał to pytanie w auli wypełnionej uż...
Co jest piętą achillesową smartfonów (a także wielu innych urządzeń urządzeń mobilnych)? Podejrzewam, że gdybym zadał to pytanie w auli wypełnionej użytkownikami inteligentnych telefonów, to usłyszałbym: bateria! Ten temat jest omawiany nie od dziś i nie tylko na AW – od kilku lat uwagę poświęca mu (w większym lub mniejszym stopniu) każdy dziennikarz i bloger technologiczny. Wczoraj natrafiłem na zapowiedź sporych zmian w zakresie ładowania telefonów. Co tam zmian – rewolucji! Rozwój wydarzeń był już mniej spektakularny.
Wczoraj rosyjskie blogi i serwisy powtarzały po sobie o nowej technologii ładowania sprzętu mobilnego. Projekt opracowywany przez Nokię przewiduje, że smartfony będą się same ładować wykorzystując w tym celu fale radiowe innych urządzeń. Tych ostatnich nie brakuje – telefony komórkowe, telewizory, czy odbiorniki radiowe są praktycznie wszędzie. Jeżeli dodamy do tego informację, że nowe rozwiązania mają być efektywne i korzystać ze źródeł energii poważnie oddalonych od smartfonu, to robi się bardzo ciekawie.
Inżynierowie Nokii z centrum badawczego w Cambridge zapowiadają produkt składający się z dwóch części. Pierwszą z nich będzie antena odbierająca fale radiowe o częstotliwościach od 500 MHz do 10 GHz. Drugi element ma przetwarzać te fale na energię i przekazywać ją do akumulatora. Na obecnym etapie badań sprzęt jest ponoć w stanie pobierać około 5 miliwatów mocy. Kolejne progi, które stanowią cel naukowców to 20 oraz 50 mW. Dopiero, gdy osiągnięte zostaną te wyższe wartości, technologia stanie się sensowna – telefon będzie mógł sobie sam zapewnić energię do pracy w trybie czuwania. O całkowitej autonomii można jednak (przynajmniej na razie) zapomnieć. Wystarczy wziąć pod uwagę, że zadania, do których angażowany jest smartfon stają się coraz bardziej energochłonne. Trudno sobie obecnie wyobrazić, że użytkownik będzie oglądał film, surfował po Sieci albo grał, a w tym czasie jego telefon naładuje się dzięki falom radiowym z mikrofalówki i stojącego niedaleko nadajnika telewizyjnego.
Ktoś powie – ok, wiecznej pracy nie będzie, ale sama wizja smartfonu, którego bateria nie wyczerpuje się w stanie spoczynku brzmi atrakcyjnie i na razie wystarczy. Problem polega na tym, że komercyjne wykorzystanie tego projektu stanie się możliwe (przynajmniej tak wynika z doniesień) za 3-4 lata. I tu pojawia się pewna ciekawostka. Z kilku świeżych tekstów na temat technologii dowiaduję się o jej istnieniu i możliwości wprowadzenia na rynek, a gdy chcę się zagłębić w temat, to okazuje się, że… to odgrzewany kotlet.
Informacje, które przedstawiłem powyżej pojawiły się już w roku 2009 i wtedy sporo osób wieszczyło rewolucję i roztaczało wizję sprzętu bez ładowarek. Jak widać, na przestrzeni ostatnich 4 lat niewiele się zmieniło (na dobrą sprawę, sprzęt działa krócej na jednym ładowaniu). Ktoś postanowił jednak odgrzebać temat i lawina ruszyła. Raczej nie wynika to z faktu, że wspomniani naukowcy dokonali wielkiego postępu w swoich pracach (trudno stwierdzić, czy w ogóle ruszyli z miejsca). W tym przypadku chęć użytkowania wspomnianej technologii wygrywa z logiką i rzeczywistością. Maiła być rewolucja, a tymczasem mamy medialny klops. Ciekawe, jak często trafiają się takie "newsy"...?
Źródła grafik: vividtimes.com, inhabitat.com
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu