Technologie

Konferencja Apple? Na Bliskim Wschodzie dzieje się coś znacznie ważniejszego

Maciej Sikorski
Konferencja Apple? Na Bliskim Wschodzie dzieje się coś znacznie ważniejszego
Reklama

Wieczorem konferencja Apple'a i oczy branży technologicznej będą zwrócone w stronę Kalifornii. Uwagę trzeba dzisiaj jednak dzielić, bo na Bliskim Wsch...

Wieczorem konferencja Apple'a i oczy branży technologicznej będą zwrócone w stronę Kalifornii. Uwagę trzeba dzisiaj jednak dzielić, bo na Bliskim Wschodzie dzieje się coś bardzo ważnego: z Abu Dhabi wystartował samolot Solar Impulse 2, który zmierza do Omanu. Dlaczego jest to takie istotne? Ponieważ maszyna rozpoczęła lot dookoła globu, a jej silniki zasila energia pozyskiwana z promieni słonecznych.

Reklama

Loty dookoła globu, te pierwsze, to stara karta historii awiacji. Ludzie dokonali tego po raz pierwszy dekady temu, należy się cofnąć do lat 20. i 30. XX wieku. Dzisiaj taki lot i to bez konieczności lądowania nie stanowiłby większego problemu. O ile oczywiście korzysta się z konwencjonalnego paliwa. W przypadku Solar Impulse 2 nie jest ono wykorzystywane, więc wchodzimy na zupełnie inny etap rozwoju lotnictwa. Etap, którego dokonania dzisiaj bledną przy rozwoju koncernów lotniczych, ale od czegoś trzeba przecież zacząć.

Na dobrą sprawę zaczęto już kilkanaście lat temu. Znany szwajcarski podróżnik Bertrand Piccard postanowił zainaugurować opracowywanie samolotu napędzanego energią słońca. W kolejnych kwartałach i latach włączał do projektu kolejnych ludzi, firmy oraz instytucje. Przedsięwzięcie szybko się rozrosło, pochłaniało coraz większe sumy, więc włączali się nowi sponsorzy (Solar Impulse zainteresował się m.in. Lary Page, współzałożyciel i CEO Google).

Do tej pory wykonano już kilka ważnych lotów maszynami Solar Impulse: przez USA, transkontynentalny czy nocny, każdy był swoistym kamieniem milowym w tym projekcie. W końcu przyszedł czas na lot, w trakcie którego pokonanych zastanie (miejmy nadzieję) 35 tys. kilometrów. Podzielono go na 12 etapów, pilotować będą Piccard oraz jego rodak, Andre Borschberg. Najtrudniejsze etapy to te oceaniczne - jeden z nich przewiduje 5 dni lotu nad Pacyfikiem. Pilot znajdujący się w kabinie o pojemności 3,8 m sześciennego nie będzie mógł spać czy nawet korzystać z toalety - trudne zadanie dla ciała i psychiki.

Pokonanie wszystkich 12 etapów powinno zająć około 5 miesięcy. Dlaczego tak długo? Prędkość samolotu nie jest imponująca, wynosi ponad 100 km/h. I nie da się tego poważnie zwiększyć np. przez odchudzenie samolotu, bo waży niecałe 2,5 tony. Posiada także wielkie skrzydło o długości ponad 70 metrów - pod tym względem przypomina największe samoloty pasażerskie. Umieszczono na nim 17 tysięcy ogniw słonecznych. Ograniczeniem jest właśnie napęd, który może i jest ekologiczny, a w perspektywie także tani, ale nadal mało wydajny.

Co może zmienić lot Piccarda i Borschberga? W najbliższych latach niewiele, nawet jeśli zakończy się olbrzymim sukcesem. W dłuższej perspektywie to wydarzenie może w poważny sposób odmienić branżę lotniczą. Jeżeli przybędzie sponsorów, firm oraz instytucji zainteresowanych tym tematem, to inwestycje powinny przynieść zauważalne zmiany i korzyści. Koszty latania przy wykorzystaniu takiego zasilania spadną, zwiększy się prędkość samolotów i ich udźwig. Nie oznacza to, że na wczasy do Grecji polecimy za pięć lat samolotem z bateriami słonecznymi na skrzydłach, ale już za dwie dekady... Mam nadzieję, że są na to szanse.

Po więcej informacji, grafik i filmów odsyłam na stronę info.solarimpulse.com. Warto zajrzeć.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama