Na słowa "socjalizm", a zwłaszcza "komunizm", wiele osób reaguje nerwowo, wręcz alergicznie. Natychmiast przywoływana jest przeszłość, wiek XX, w którym ta ideologia była wdrażana na wielką skalę. Jak się to skończyło? Bardzo źle: miliony ofiar, zniszczone gospodarki, wypaczone społeczeństwa, zdegenerowane jednostki. Kapitalizm też ma swoje wady, ale na tle tych eksperymentów wydaje się systemem idealnym. Nie może zatem dziwić skupienie uwagi na miliarderze, gdy ten stwierdził, że komunizm jest jeszcze możliwy w realizacji, że nastanie za sprawą rozwoju technologicznego...
Komunizm zostanie osiągnięty jeszcze za naszego życia, umożliwią to rozwiązania wprowadzone w ostatnich latach - tak w skrócie można przestawić myśl, którą wyraził Liu Qiangdong. Możecie nie kojarzyć tego człowieka, ale zakładam, że słyszeliście o firmie, której przewodzi: to JD.com, jeden z chińskich potentatów, który wypłynął na fali przemian technologicznych. Co ciekawe, ta myśl pochodzi z wywiadu przeprowadzonego jeszcze w ubiegłym roku i trudno zrozumieć, dlaczego akurat teraz robi furorę w mediach. Jej autor nie jest jednak zachwycony tym faktem i podkreśla, że nie należy bazować na wycinkach wypowiedzi, że to słowa wyrwane z kontekstu. W sukurs przyszedł mu nawet dziennikarz, który przeprowadzał ów wywiad.
Sytuacja dość zabawna, ponieważ biznesmen pochodzący z Chin i robiący interesy w tym teoretycznie komunistycznym kraju, wycofuje się ze słów na temat nastania czasu powszechnego dobrobytu i równości. Z jednej strony może mieć problem z władzami, które przecież od dekad budują krainę miodem i mlekiem płynącą, z drugiej strony z obywatelami/klientami, których mogą irytować wywody o równości wygłaszane przez miliardera. W Państwie Środka lepiej nie wychylać się z opiniami politycznymi - to jedna z niepisanych zasad udanego biznesu. Tymczasem Liu Qiangdong w przywołanym wywiadzie stwierdził, że roboty mogą wykonywać pracę ludzi, a władze są w stanie dystrybuować sprawiedliwie dobra do wszystkich ludzi. Nie będzie bogatych i biednych, a firmy... czeka nacjonalizacja. Koledzy w menedżerskiego środowiska stwierdzą pewnie, że miliarder kręci sznur na swoją szyję i przy okazji zaprasza ich do dzielenia swojego "szczęścia".
Nie dziwi, że Chińczyk teraz wycofuje się z tych słów. Jednocześnie jednak, zastanawia, czy ten człowiek może mieć rację? Stosunkowo szybko można się uporać ze stwierdzeniem, że w przyszłości nie będzie bogatych i biednych: to mit. Miliarder z Państwa Środka raczej nie pozbędzie się majątku w trakcie swojego życia, zapewne go pomnoży. I tak mogą czynić kolejne pokolenia. Chyba, że padnie na wyjątkowego nieudacznika lub pechowca. W teorii jednak wiele pokoleń tej rodziny będzie pławić się w luksusach, bo zgromadziła ona olbrzymie środki. Podobnie jest i będzie w przypadku innych bogaczy - oni nie znikną. A skoro będą bogacze, to jak nazwać osoby stojące po przeciwnej stronie? Cóż, w zestawieniu z miliarderami czy nawet milionerami są po prostu biedne. Marny komunizm.
Trzeba mieć przy tym na uwadze, że Liu Qiangdong nie jest jedyną osobą, która mówi o zmianach w dystrybucji dóbr spowodowanych rozwojem technologicznym. Przecież podobne opinie wygłaszają tuzy kapitalizmu: Elon Musk, Bill Gates, Sam Altman. Wszyscy oni popierają dochód gwarantowany, który przez część komentatorów uznawany jest za powrót do idei komunizmu. Wypada jednak podkreślić ważną rzecz: żaden z nich w tym kontekście nie używa słowa komunizm. Bo ono po prostu źle się kojarzy, zamiast do przyszłości, odsyła do przeszłości i zniechęca chociażby do wysłuchania argumentów przemawiających za przychodem podstawowym. Różnica polega też na tym, że dyskutowane przez nich rozwiązanie nie zakłada ani wspólnej pracy - człowiek ma być "wynagradzany" (skromnie) z automatu, ani wspólnej własności. Jednostka w tym modelu nie musi jednak godzić się na minimum niezbędne do życia, przyjmuje się, że niektórzy ludzie będą się wybijać pond przeciętność, nie nastanie równość. Bo zwyczajnie nie może - ten stan był mitem i nim pozostanie. Chiński miliarder pewnie doskonale zdaje sobie z tego sprawę.
Pisząc krótko: nie, komunizm nie nastanie, nawet za sprawą rozwoju technologicznego. I to jest dobra informacja...
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu