Felietony

Kolejny internetowy lekarz - psychoanaliza z Facebooka

Karol Kopańko
Kolejny internetowy lekarz - psychoanaliza z Facebooka
1

Od dawna mówi się o tym, że Facebook jest największą na świecie kopalnią wiedzy o ludziach. Nic dziwnego, przecież na nasz wirtualny profil nieustannie wrzucamy wiele relacji z tego co robimy w realu. Ciągle słychać też uporczywe głosy krytyków portalu, głoszące,  że wszyscy sprzedajemy swoją prywat...

Od dawna mówi się o tym, że Facebook jest największą na świecie kopalnią wiedzy o ludziach. Nic dziwnego, przecież na nasz wirtualny profil nieustannie wrzucamy wiele relacji z tego co robimy w realu. Ciągle słychać też uporczywe głosy krytyków portalu, głoszące,  że wszyscy sprzedajemy swoją prywatność Markowi Zuckerbergowi, który może zrobić z nich jakikolwiek użytek, np. sprzedać agencjom reklamowym. Wg najnowszych badań, dane, które udostępniamy na Facebooku mogą również posłużyć do diagnozy naszego stanu psychicznego, a nawet wykrycia chorób umysłu. Czy więc możliwa staje się sytuacja, w której do naszych drzwi zapuka lekarz, nim sami się do niego zgłosimy?

Za te rewelacje odpowiedzialna jest doktorantka z Uniwersytetu Missouri, Elizabeth Martin, której zespół prowadził badania na grupie 200 studentów. Ich zadaniem było wypełnienie ankiet dotyczących oceny własnej osobowości. Respondenci musieli określić jak łatwo nawiązują znajomości, czy uważają się za skrytych czy otwartych, czy wierzą w zjawiska nadprzyrodzone, a także czy posiadają jakieś paranoje.

Następnym krokiem badania było zalogowanie się do Facebooka i przygotowanie wydruku własnego profilu. Pod pojęciem „przygotowania” badacze określili możliwość zatajenia części wpisów.

Myślę, że wyniki tej części badań nie będą dla nikogo zaskoczeniem, gdyż okazało się, że osoby mające problem z nawiązywaniem nowych znajomości „dekorowały” swój profil mniejszą ilością wpisów, a także dodawały mniej zdjęć i miały mniej znajomych. U części, badacze zdiagnozowali anhedonię, objawiającą się brakiem satysfakcji czerpanej z kontaktów z innymi ludźmi, która często jest jednym ze stadiów rozwoju depresji i schizofrenii.

Warto w tym miejscu dodać, to co zauważa również Elizabeth Martin, że Facebook jest idealnym narzędziem do diagnozy psychicznej, gdyż osoby z niego korzystające dzielą się swoją aktywnością w sposób spontaniczny, dobrowolny i przeważnie niepozostawiający złudzeń co do ich intencji. Tych cech często pozbawiona jest osobista rozmowa z lekarza z pacjentem.

Jak dalej mówi Martin: „Prosząc uczestników o wgląd w ich aktywność na Facebooku mogliśmy przekonać się w jaki sposób zachowują się naturalnie. Nawet te części, które zdecydowali się przed nami ukryć mówiły wiele o ich stanie psychicznym.”

Naukowcy dowiedli również, że istnieje prosta relacja łącząca wielkość ukrytej przez badanych części swojego profilu z ich wiarą w siły nadprzyrodzone. Osoby, które starały się jak najwięcej wpisów zataić, częściej cierpiały na omamy, a także wykazywały objawy urojeń.

Moim zdaniem, do części wyników badań należy podchodzić z ostrożną rezerwą, gdyż nasza działalność w Internecie po prostu nie może przedstawić całości meandrów ludzkiej osobowości. Nasuwa mi się jeszcze jedno pytanie: co z osobami, które nie posiadają fecebookowego konta? Czy ich od razu trzeba zamknąć w „wariatkowie”?

Źródło

Foto 1, 2, 3

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

FacebookprofilbadanieMartin