Felietony

Wirtualne żniwa – Polacy pokochali symulatory

Karol Kopańko
Wirtualne żniwa – Polacy pokochali symulatory
Reklama

Żniwa odbywają się na obu frontach. Pierwszym, mającym miejsce na dyskach komputerów graczy, spędzających czas na koszeniu wirtualnego zboża i drugim,...

Żniwa odbywają się na obu frontach. Pierwszym, mającym miejsce na dyskach komputerów graczy, spędzających czas na koszeniu wirtualnego zboża i drugim, odbywającym się w kasach dystrybutorów liczących zyski ze sprzedaży gier umożliwiających pokierowanie traktorem, autobusem, pociągiem a nawet marsjańskim łazikiem czy śmieciarką. Symulatory od lat zajmują jedne z czołowych miejsc na listach sprzedaży publikowanych przez Empik. Z czego bierze się tak wielka popularność tego rodzaju tytułów nad Wisłą?

Reklama

W zeszłym roku symulatory znalazły w Polsce 80 tysięcy nabywców. Większe pole do analizy tego wyniku może nam dać porównanie go do sprzedaży Wiedźmina 2, który w ciągu miesiąca znalazł 100 tysięcy nabywców tylko w Polsce. Nisza symulatorów, ze swą bardzo dobrą sprzedażą jest więc łakomym kąskiem dla dystrybutorów. Trzeba jednak wspomnieć, że powyższy wynik został w połowie osiągnięty dzięki dwóm grom: Euro Track Simulator 2 i Farming Simulaor 2013 (druga połowa to 20 pomniejszych symulatorów). Obie znajdują się w portfolio CD Projektu, który pół roku temu przemianował się na cdp.pl. Tak więc mimo coraz większej uwagi poświęcanej cyfrowej dystrybucji, spółka nie zaniedbuje tradycyjnych kanałów dotarcia do klienta.



Jednak prawdziwą kopalnią symulatorów jest inny polski wydawca, znany ze świetnego Dead Island – Techland. Utworzył on specjalną serię Niesamowite Maszyny, w której znajdziemy: Symulator Czołgu, Dźwigu, Koparki, Misji na Marsa, Pojazdów Specjalnych, Prac Leśnych, Robot Górniczych, Śmieciarki, a także Symulator Budowy Mostów czy Symulator Demolki o raz tak prozaiczne jak Symulator Farmy, Pociągu czy Autobusu.

Kiedyś wyśmiewaliśmy się z innych nacji (np. Japończyków grających w symulatory dźwigu), a teraz sami powoli poddajemy się modzie na kierowanie wirtualnymi maszynami. Z mojego doświadczenia wynika, że takie tytuły skierowane są do kilku, jasno określonych grup odbiorców. Po pierwsze dzieci, które coraz częściej nad prawdziwe zabawki przedkładają możliwość pokierowania ich wirtualnymi odpowiednikami. Po drugie pasjonaci, którym nie wystarcza obcowanie z daną branżą w realu. I w końcu po trzecie, pracownicy biurowi, którzy po pracy szukają niezobowiązującej rozrywki przypominającej im młodzieńcze marzenia.

Dodalibyście do tej grupy jeszcze kogoś?

Foto 1, 2

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama