Dobra książka nie zawsze trafia na ekran w satysfakcjonującej postaci, czego świadkami byliśmy wielokrotnie. "Kobieta w oknie" nie jest filmem złym i zapełni Wam wolny czas w nudne popołudnie czy wieczór, ale nie oczekujcie wstrząsającego seansu.
Thriller w sam raz na nudne popołudnie z Netfliksem. Kobieta w oknie - recenzja
Kobieta w oknie to film na podstawie bestsellera z 2018 roku
Książka A. J. Finn to jeden z najważniejszych tytułów 2018 roku. Okrzyknięta bestsellerem wokół globu opowieść znajdowała się na mojej liście do przeczytania, ale informacja o planach nakręcenia filmu zmieniła moje zamiary. Od czasu do czasu rezygnuję z lektury na rzecz seansu (w kinie), ponieważ nie chcę być świadomy zakończenia fabuły (tak jak znałem je przy "Dziewczynie z pociągu"). Wieści o angażu Amy Adams i Gary'ego Oldmana tylko podsyciły atmosferę oczekiwania, a po "Czasie mroku" oczekiwałem całkiem sporo po reżyserze, bo jest nim Joe Wright.
Mam nadzieję, że te bajki też wrócą na Netflix w nowej odsłonie
Wieści o pominięciu przez film premiery kinowej i przejęciu produkcji przez Netfliksa mogły być oznaką obaw dystrybutora przed złym odbiorem lub zestarzeniem się tytułu, na którego realizację wydano niemałą sumkę (głównie gaże dla aktorów). Dziś, w połowie maja, "Kobieta w oknie" nareszcie trafia na platformę VOD i każdy z nas może obejrzeć film w domu. Czy warto? Odpowiem krótko: można. Jeśli pominiecie tę produkcję, to niewiele stracicie, ale jeżeli szukacie czegoś mało wymagającego, a zarazem trochę angażującego, to może to być dobry wybór.
O czym opowiada Kobieta w oknie?
Film potwierdza, że Amy Adams świetnie odnajduje się w rolach, gdzie musi wcielić się w roztrzęsioną, zdezorientowaną, ale jednocześnie zdeterminowaną postać. Widzieliśmy już to w "Ostrych przedmiotach", gdzie grała mającą spore problemy ze sobą dziennikarkę powracającą do rodzinnego miasteczka. Tutaj wciela się w Annę Fox, która cierpli na agorafobię - nie opuszcza własnego mieszkania w strachu przed światem zewnętrznym. W późniejszej części filmu dowiadujemy się, że jest to efekt tragedii rodzinnej, z którą musiała się zmierzyć. To dlatego cały czas spędza w swoim domu na Manhattanie obserwując sąsiadów i ich codzienne aktywności. Coraz więcej zaczyna wskazywać na to, że choroba ustępuje, ale do czasu.
Populizm ponad wszystko. Netflix zapowiada dwie nowe części „365 dni”
Gdy po drugiej stronie ulicy wprowadza się rodzina Russellów, Anna poznaje kobietę o imieniu Jane oraz jej syna Ethana. Od początku wydaje jej się, że coś jest nie tak, a jej profesja (psycholog dziecięcy) umożliwia jej zdiagnozować pewne objawy u chłopaka. Dochodzi do wniosku, że jego ojciec Alistair Russel jest bezwzględnym tyranem terroryzującym całą rodzinę. Niedługo później Anna jest świadkiem morderstwa widząc całe zdarzenie przez okno własnego mieszkania, a Jane znika bez śladu. Policja oraz sąsiedzi nie są w stanie zawierzyć jej słowom, ponieważ w miejsce Jane pojawia się inna kobieta. Anna zaczyna tracić zmysły, zatraca się w swojej psychozie, ale pojawiają się znaki, że to co widziała nie było wcale spowodowanymi lekami halucynacjami.
Amy Adams to najlepszy wybór, jeśli chodzi o takie role
Mimo, że jest to rola dość odtwórcza, to Amy Adams potrafi z niej wybrnąć w miarę wiarygodnie. Na wykazanie się innym członkom obsady nie ma miejsca i czasu, co wynika częściowo z fabuły, ale wydaje mi się, że można było pokusić się o danie szansy Oldmanowi na pokazanie czegoś więcej. W związku z tym ciężko jest mocniej zaangażować się w historię, bo całość wydaje się dość powierzchowna i schematyczna. Wybrane efekty specjalne nie wypadają najlepiej - ktoś się naprawdę spieszył albo za mało zarobił - i tylko scena, w której w jednym z pomieszczeń znajduje się wywrócone auto może zrobić wrażenie. Muzyka, za którą odpowiada Danny Elfman, nie zrobiła na mnie większego znaczenia, dlatego tym bardziej jestem ciekaw tego, co skomponował duet Trent Reznor i Atticus Ross zanim opuścili projekt.
Zwiastun „Historii Lisey” nowego serialu Apple na podstawie książki Stephena Kinga
Cała historia jest przedstawiona trochę chaotycznie. W ogóle nie zwracałem uwagi na informację o tym, którego dnia rozgrywa się akcja, bo nie wydawało mi się, by to w ogóle miało jakiekolwiek znaczenie. Problemy głównej bohaterki - strachliwość i niepewność - były momentami wręcz irytujące, bo zachowywała się tak samo przez kilkadziesiąt minut w reakcji na wszystko, co ją spotkało. Bywały chwile, że fabuła potrafiła mnie mocniej zaintrygować, ale przez większość czasu trwania filmu brakowało odpowiedniego tempa i napięcia.
W ramach abonamentu można obejrzeć
Po finałowej scenie pozostaje pewien niedosyt. Bez znajomości książki dość szybko udało mi się rozgryźć fabularny twist z końcówki, więc mam nadzieję, że w powieści zostało to rozegrane o wiele lepiej. Jednak nawet jeśli nie przewidzicie tego, kto stoi za całym koszmarem Anny, to "Kobieta w oknie" nie przysporzy Wam szybszego oddechu i mocniejszego bicia serca. Niestety, momentami można odnieść wrażenie, że to film, który powstał poza Hollywood i na życzenie jednej ze stacji telewizyjnych pokroju Hallmark czy Lifetime. Gdyby nie obsada, to tak bym tę produkcję odebrał.
Drugi sezon Lupin na Netflix ze zwiastunem i datą premiery
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu