VOD

Klub miłośników kryminałów – slasher tak zły, że umrzecie z żenady

Patryk Koncewicz
Klub miłośników kryminałów – slasher tak zły, że umrzecie z żenady
4

Netflix raz za razem udowadnia, że jest najgorszym serwisem VOD na rynku. Klub Miłośników Kryminałów to jawne kpienie z osób opłacających subskrypcję.

To wręcz niesamowite, że po tylu recenzjach filmów i seriali na Netfliskie najpopularniejsza platforma VOD potrafi wciąż mnie zaskoczyć. Nie ma tam bowiem dolnej granicy – gdy myślisz, że widziałeś już największe gnioty w historii kinematografii, Klub miłośników kryminałów wchodzi cały na biało.

Ordynarne kopiuj-wklej

Ze swoich się śmiejecie, cudzych nie znacie – chciałoby się wręcz rzec po seansie najnowszego teen slashera w ofercie Netfliksa. Dlaczego? Bo film jest tak zły, że mogłaby w nim występować Julia Wieniawa do pary z Maćkiem Musiałem w typowo niskobudżetowej produkcji autorstwa pierwszorocznych studentów łódzkiej filmówki. Ale nie! Tym razem mamy do czynienia z niezwykle popularną w ostatnich latach produkcją hiszpańskojęzyczną, przy której polskie slashery pokroju W lesie dziś nie zaśnie nikt są majstersztykiem.

Klub miłośników kryminałów czerpie garściami z typowo sztampowych motywów znanych horrorów, z głównym naciskiem na Krzyk. Mamy tu bowiem tajemniczego zabójcę w stroju klauna, który poluje na bandę do bólu przerysowanych studentów z tytułowego klubu miłośników kryminałów, choć horrory byłyby w tym przypadku bardziej precyzyjne, bo to grupa znajomych, aspirujących do miana pisarzy grozy.

Absurdalność filmu straszniejsza od morderczego klauna

Gdy jedna z bohaterek zostaje napastowana przez wykładowcę, przyjaciele decydują się na zgotowanie mu nauczki – chcą w strojach klaunów nastraszyć go w stylu słynnych pranków. W wyniku nieszczęśliwego wypadku nauczyciel ginie w tragicznych okolicznościach, wiążąc grupę świętą tajemnicą, by żadne z nich nie ponosiło konsekwencji. Ku przerażeniu studentów okazuje się jednak, że morderstwo staje się głównym motywem fabularnym historii opisywanej na blogu nieznajomego autora. Wszyscy zaś trafiają tym samym na celownik szalonego klauna, który chce wymierzyć sprawiedliwość i ukarać wszystkich sprawców pranka.

Dotrwanie do tego momentu jest wystarczającą trudnym zadaniem dla widza, ale „zabawa” zaczyna się dopiero wtedy, gdy klaun zaczyna po kolei mordować bohaterów. Ilość tandety, absurdu i niedorzeczności jest tak duża, że twórcom należy się ukłon za umiejętność zmieszczenia tego w jednym filmie. Większość tej marnej podróby slashera stanowią sceny uciekania przed klaunem po różnych lokacjach, niemalże tak jakby ktoś chciał wykonaniem obrazić widza.

Każda śmierć to kolejny wpis na blogu, ale bohaterowie mimo poszlak podanych na tacy nie podejmują próby zgłoszenia sprawy na policję i w obliczu morderstw bliskich przyjaciół dalej cieszą się życiem, chodzą na imprezy, uprawiają seks i żartują, jakby jutra miało nie być, czekając grzecznie aż zabójca wyrżnie ich do końca. Aż trudno uwierzyć, że ktoś to rozpisał, nakręcił i opublikował.

Slashery to filmy niskich lotów, ale Klub miłośników kryminałów to już inny wymiar tandety

Nic tutaj się nie klei – od motywów bohaterów, przez spójność wątków aż po same sceny morderstw. Klub miłośników kryminałów nawet samych zabójstw – będących esencją slasherów – nie potrafił przedstawić dobrze. Wierzcie mi lub nie, ale widziałem filmy konkursowe, robione w 24 godziny i nawet one wyglądały lepiej niż produkcja, która znajduje się obecnie w TOP 10 filmów największej platformy VOD.

To w zasadzie zbitka losowych scen nakręconych od niechcenia, prowadzących do zakończenia, które – gwarantuje – jesteście w stanie przewidzieć po pierwszych 15 minutach filmu. Rozumiem, że młodzieżowe slashery rządzą się swoimi prawami i nuta niedorzeczności jest charakterystycznym elementem tego gatunku. Niestety Klub miłośników kryminałów nie robi tego ironicznie, a jest po prostu filmem złym do szpiku kości, który swoją irracjonalnością kpi z oglądającego. Zalecam szanować swój czas i unikać jak ognia.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu