To fakt, w kinie często przeszkadzają mi rozmowy innych ludzi, chrupanie, szeleszczenie, zerkanie na telefon i wiele innych rzeczy w tym stylu. Jednak jest coś, co mogłyby mnie ponownie przyciągnąc do kina!
Ostatnio Jakub Szczęsny napisał o tym, że iRobot zamierza zbierać i sprzedawać dane o użytkownikach, porównując to do posiadania „odkurzacza szpiega” w domu.
...Spójrzcie – urządzenie wyposażono w mnóstwo czujników, kamerę oraz moduły komunikacyjne. Poruszają się po naszym domu. Tylko pozornie nie mają potencjału do zbierania o nas informacji. Ale zauważcie, że tego typu sprzęt jest w stanie określić, czy dysponujemy dużym mieszkaniem. Jeżeli się ktoś uprze, będzie w stanie identyfikować rzeczy, które stanowią wyposażenie naszego gospodarstwa domowego. Nawet poziom czystości mieszkania może być ważną informacją dla reklamodawców, którzy tylko czekają na takie dane. Po co? Żeby dostarczać nam jeszcze lepsze reklamy.
„Śledzi mnie odkurzacz” – wkrótce to nie będzie objaw schizofrenii, a codzienność.
Rozpoznawanie emocji widzów w kinie
Chciałbym to połączyć z nowinką o rozpoznawaniu wyrazów twarzy u ludzi, którzy przyszli na seans do kina. System tworzony przez Caltech i Disney Research wykorzystuje sieci neuronowe do śledzenia emocji widzów. Zespół najpierw zebrał duże ilości nagrań kinowej publiczności oglądającej film, do czego wykorzystano kamerę na podczerwień o wysokiej rozdzielczości. Po tym jak wyłapano ludzkie ruchy i zmiany na ich twarzach, nakarmiono tym ogromem informacji sieci neuronowe, żeby je odpowiednio wytrenować.
Kolejnym etapem było wykorzystanie swojego dzieła do… dokładnie tego, do czego dostało stworzone. System zajął się obserwowaniem ludzi siedzących w kinie i w czasie rzeczywistym podawał ich stany emocjonalne. Jak to ujęto w artykule na TechCrunch, pierwsze 10 minut można uznać za rozgrzewkę, a po tym czasie podawane są trafne wnioski systemu, czyli informacja o tym, że ktoś się śmieje czy uśmiecha.
To za mało!
To świetnie, że duże firmy będą mogły przeanalizować fakt, że podczas 29 minuty filmu się uśmiechałem, ale w 32 minucie na mojej twarzy pojawił się grymas. Jednak nie chciałbym, aby tego typu technologie marnowały się na samo kino… Nawet patrząc na to pod względem produkcji filmowej, już teraz widzę konieczność tego, żeby śledzić mnie i moje emocje znacznie dłużej. Przecież po opuszczeniu sali rozpocznę rozmowę z moją drugiej połówką, o tym co myśli o zakończeniu? Czy podobała jej się ta, czy tamta scena? A tak w ogóle, to czy jest sens robić sequel? Tyle cennych informacji ma się zmarnować? No błagam…
Moim zdaniem należy mnie śledzić jeszcze długo po wyjściu z kina. Nagrywajcie moje wypowiedzi mikrofonami, analizujcie wyraz twarzy w taki sam sposób jak podczas filmu, tyle że teraz róbcie to za pomocą kamer znajdujących się w galerii (w której jest również kino), a potem jeszcze za pomocą monitoringu miejskiego. W domu z kolei robotę mógłby wykonać szpiegujący odkurzacz, który został wyposażony w dodatkowe kamery, specjalnie do śledzenia moich wyrazów twarzy. Z resztą… uczepiliśmy się tych szpiegujących odkurzaczy, a przecież Internet Rzeczy przyniesie znacznie więcej urządzeń, które mogłyby mnie sprawnie śledzić. Oczywiście wszystko po to, żeby produkować lepsze filmy do kina.
Trzeba widzieć słonia, a nie trąbę...
Kiedyś uczestniczyłem w szkoleniach, na których mówiono mi o tym, iż nie można oglądać tylko trąby słonia… należy objąć spojrzeniem całą sytuację, czyli dostrzec słonia. Tak samo z tym kinem… chcą mnie śledzić tylko podczas seansu? Przecież lepiej mnie zrozumieją, jeśli będą dysponować pełnym pakietem informacji na mój temat, co wiąże się również z obserwacjami człowieka po seansie. Podkreślam, że to tylko moja propozycja, ale należy nie tylko obserwować emocje na twarzy - powinni założyć mi również podsłuch w domu.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu