Grzegorz pisał dzisiaj o przychodach oraz marżach producentów PC i wspomniał o tekście poświęconym spadającej sprzedaży komputerów. Pisałem w nim, iż ...
Grzegorz pisał dzisiaj o przychodach oraz marżach producentów PC i wspomniał o tekście poświęconym spadającej sprzedaży komputerów. Pisałem w nim, iż liderem tego rynku pozostaje HP, ale amerykański gigant nie ma powodów do zadowolenia, ponieważ z każdym kwartałem notuje coraz gorsze wyniki (nie jest wyjątkiem). Powody gorszej koniunktury są oczywiście różne, ale one mniej interesują akcjonariuszy, którzy domagają się zmian i poprawy sytuacji. Łatwo powiedzieć, trudno wykonać, lecz HP próbuje nas chyba przekonać, że znalazło sposób na odwrócenie trendu. A przynajmniej na jego wyhamowanie. Czarodziejska różdżka nazywa się Leap Motion.
Na temat Leap Motion zrobiło się głośno w ubiegłym roku. Startup zaprezentował wówczas kontroler ruchu, który miałby się stać alternatywą dla Kinecta. Pojawiły się nawet opinie, iż nie jest to alternatywa, lecz następca produktu Microsoftu. Produkt stworzony z myślą o sterowaniu aplikacjami za pomocą ruchu reklamowano jako rozwiązanie uniwersalne (można je było wykorzystywać m.in. do pisania, rysowania, przewijania stron, obsługi gier), ale też, a może przede wszystkim, bardzo dokładne. System wykrywa obie dłonie użytkownika (i poszczególne palce) oraz trzymane w nich przedmioty. Producent przekonuje, że dokładność kontrolera wynosi 0,01 mm. Zresztą, warto obejrzeć poniższy film, by zrozumieć, o czym dokładnie mowa.
Nawet jeśli przedstawiciele Leap Motion poważnie przesadzają i faszerują swój produkt porządną dawką marketingu, to projekt wygląda bardzo obiecująco. Niewielki gadżet można podłączać do komputerów oraz sprzętu mobilnego za pomocą USB, a koszt całej imprezy wynosi 80 dolarów. Nie jest to kwota porażająca i zapewne może ona skusić wielu użytkowników żądnych emocji i nowej jakości w interakcji człowiek-maszyna. Brzmi ciekawie, choć zazwyczaj z dystansem podchodzę do takich rewelacji – nie uwierzę, dopóki sam nie spróbuję. Wróćmy jednak do tematu przewodniego: co ma do tego projektu HP?
Okazuje się, że amerykańska korporacja będzie współpracować z Leap Motion. Oznacza to, iż kontroler stanie się uzupełnieniem dla produktów HP. Na razie będzie zapewne osobnym dodatkiem (trudno stwierdzić czy powszechnym), a z czasem stanie się integralnym elementem ich sprzętu. Dzięki temu producent ma zyskać przewagę nad konkurencją i wyróżnić się na rynku. Skoro klienci nie są zainteresowani nowymi urządzeniami, to trzeba ich przekonać, że się mylą albo podebrać klientelę konkurencji. Wojna cenowa raczej nie wchodzi w grę, ponieważ HP miałoby tu małe szanse na zwycięstwo. Zresztą, przecież nie chodzi tylko o to, by utrzymać swoje rynkowe wpływy – biznes ma przynosić sensowne zyski.
Na dzień dzisiejszy ciężko stwierdzić, jak HP wykorzysta ową współpracę i jakie są jej warunki. Być może jest to dla nich mało znaczące posunięcie, z którym nie należy wiązać większych nadziei, może wykonali krok, by wyprzedzić konkurencje i zapewnić sobie względny spokój, ale nie zrobią użytku z Leap Motion. Nie należy jednak wykluczać opcji, w której HP faktycznie zwietrzyło sposób na poprawę swojej rynkowej sytuacji i podkręcenie sprzedaży. Nawet jeśli najbliższa prawdy jest ostatnia wersja, to udziałowcom HP, miłośnikom tej firmy i fanom nowej technologii radziłbym się wstrzymać z wybuchem entuzjazmu.
Na przestrzeni ostatnich lat amerykańska korporacja niejednokrotnie udowodniła, że brakuje im konsekwencji, a kluczowe decyzje można zmienić w stosunkowo krótkim czasie. Spory chaos jest nie tylko szkodliwy, ale też dość kosztowny. Można wymienić kilka inwestycji, które uderzyły korporację poważnie (lub bardzo poważnie) po kieszeni i zakończyły się totalną klapą. Należy mieć nadzieję, iż tym razem będzie inaczej. Ewentualny sukces HP i Leap Motion powinien pozytywnie wpłynąć na całą branżę – pozostaje kibicować.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu