Sega Mega Drive, moja pierwsza konsola właśnie trafia na rynek w odświeżonej wersji z 80 grami. To niewątpliwie prawdziwa gratka dla wszystkich fanów.
Zazwyczaj posiadanie sprzętu "lepszego" od innych daje pewien rodzaj satysfakcji. Szczególnie w dziecięcym wieku odczuwamy taką potrzebę, a potem niesamowitą przyjemność. W końcu któż nie lubił, kiedy nowa zabawka przyciągała wszystkie dzieci w przedszkolu, które tworzyły zwarty krąg, rzucając od czasu do czasu "dasz się pobawić". Z elektroniką jest podobnie. O ile dziś posiadanie szybszego komputera czy droższego telefonu oznacza po prostu wyższy komfort pracy i większą moc obliczeniową, o tyle przed laty nowsza konsola równała się często z brakiem kompatybilności.
Tak było z moją Segą Mega Drive. Czarny 16-bitowiec był w latach '90 prawdziwym fenomenem i bardzo mocną pozycją w ówczesnym portfolio Segi. Nie zapisał się może w historii złotymi literami, jak późniejsza Sega Saturn, ale też nie skończył, jak fenomenalny Dreamcast. Mega Drive dostawała zresztą drugie i trzecie życie. Najpierw dzięki przystawce pozwalającej na odtwarzanie płyt CD, a potem dzięki modułowi przekształcającemu ją w konsolę... 32-bitową. Produkcję zatrzymano w 1997 roku, gdy rozpędzona Sega Saturn pożerała swojego młodszego braciszka.
Wróćmy jednak do tej kompatybilności. Moja przygoda z Segą Mega Drive przypadła na okres, gdy w Polsce rządził Pegasus, a na straganach walały się wszędzie "żółte" dyskietki. Cena konsoli nie była szczególnie wygórowana, a ogromna liczba gier i podróbek sprawiały, że każdy sobie tak naprawdę mógł na nią pozwolić. W moim otoczeniu (przedszkolu, a potem podstawówce) mieli ją niemal wszyscy. I teraz wyobraźcie sobie, jak dziwne uczucia musiały targać dzieciakiem, który najpierw skakał pod sufit, bo dostał rewelacyjną konsolę (ładniejszą od każdego Pegasusa i z takim fajnym napisem "SEGA"!), żeby chwilę później się przekonać, że dyskietkami to on się nie powymienia. Mieszkałem w 130-tysięcznym mieście, gdzie był tylko jeden punkt wymiany gier na Mega Drive. Ceny o jakieś 100-150 proc. wyższe niż na straganie. Najbliższy znajomy z taką samą konsolą mieszkał 40 kilometrów dalej.
Ale wiecie co? I tak ją uwielbiałem! Dzieciaki porzucały swoje Pegasusy, żeby wpaść do mnie "na Segę", bo gry były ładniejsze i "jakieś takie lepiej zrobione". Sam spędziłem przy nich niezliczoną liczbę godzin, tocząc boje z siostrą i odbierając rodzicom dostęp do telewizora (to znaczy, próbując odebrać...).
Teraz wspomnienia wracają, bo Sega wykonała ruch podobny do Nintendo. Pamiętacie, jak pisaliśmy o wskrzeszeniu NES-a? Z okazji 25-lecia marki Sonic analogicznie działająca Sega Mega Drive z dwoma bezprzewodowymi (!) padami, 80 zintegrowanymi grami (a wśród nich Sonic, Mortal Kombat 1-3, Golden Axe 1-3 i wiele innych - pełna lista tutaj) właśnie trafiła do przedsprzedaży. Jej cenę ustalono na 65 dol. (wysyłka do UK jest bezpłatna, a wszędzie indziej kosztuje 6 funtów), a rozpoczęcie dystrybucji zaplanowano na październik bieżącego roku. Warto też dodać, że przewidziano wersję portable ze slotem na karty SD i konstrukcją przypominającą trochę PS Vita. Jej cena wynosi tyle samo.
Przyznaję, że kilka lat temu instalowałem emulator Mega Drive na komputerze, żeby przypomnieć sobie tamte wspaniałe czasy. To jednak nie to samo. Dlatego walczę teraz ze sobą, czy aby nie sprawić sobie takiego prezentu i znowu poczuć wyjątkowo - dokładnie tak, jak kilkanaście lat temu, z tymi czarnymi dyskietkami, których nikt ode mnie nie chciał pożyczać.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu